Ale przecież poprawą warunków pracy Służby Więziennej chwalił się poprzedni rząd.
To mit. Zastaliśmy chociażby ogrom niezapłaconych funkcjonariuszom nadgodzin. Były przypadki osób, które miały nierozliczone nadgodziny jeszcze sprzed 4 lat. Udało nam się pod koniec ubiegłego roku zabezpieczyć w budżecie środki na zapłatę tych nadgodzin. Uzgodniliśmy też ze związkami zawodowymi kwestię podwyżek dla pracowników cywilnych i mundurowych. Jednak najważniejsze jest to, że zaczęliśmy prawdziwą, partnerską rozmowę.
Przy okazji sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika opinia publiczna dowiedziała się, że warunki w areszcie śledczym na warszawskim Grochowie gdzie przebywali byli posłowie były delikatnie mówiąc złe. Zmieniło się coś?
Byłam tam w ubiegłym tygodniu. To jednostka, która wymaga dużych inwestycji. Zastanawiamy się nad zamknięciem starych pawilonów i budową nowego. Niestety jest dużo aresztów w podobnym stanie. Będziemy to systematycznie zmieniać.
Poprzednia władza informowała, że w zakładach karnych pracuje 96 proc. osadzonych kwalifikujących się do pracy. Wynik doskonały, ale czy prawdziwy?
Nieprawdziwy.
Sprawdziła to Pani?
Oczywiście. Podawane przez lata dane dotyczące pracy więźniów były bardzo kreatywnie tworzone. Przykładem jest zatrudnianie kilku więźniów w ramach jednego etatu. Więźniowie w rzeczywistości wykonywali pracę raz w tygodniu czy raz w miesiącu, ale byli zaliczani do etatowców. Manipulowano też m.in. kwestią zdolności do pracy i formą wykonywanej pracy.
Jakie są zatem prawdziwe liczby?
Obliczyliśmy, że pracuje ok. 50 proc. zdolnych do pracy więźniów, a do takich zalicza się połowa osadzonych. Oznacza to, że pracę wykonuje ok. 25 proc. wszystkich więźniów.
Ze świeżego raportu Fundacji Court Watch Polska wynika, że stosowanie tymczasowego aresztowania w Polsce jest nadal nadużywane. Potwierdzają to prawnicy, z którymi rozmawialiśmy. Jak to zmienić?
Niestety liczba tymczasowo aresztowanych w ostatnim czasie znowu wzrosła i wynosi obecnie ponad 8 tys. Jest to systemowy problem. To kwestia zarówno praktyki stosowania tymczasowego aresztowania, jak i zmiany przepisów prawa. Chodzi np. o zniesienie samoistnej przesłanki surowości grożącej kary do stosowania tego środka zapobiegawczego. Tym będzie zajmowała się komisja kodyfikacyjna.
Według organizacji pozarządowych m.in. HFPC i Court Watch rozwiązaniem problemu nadmiernego stosowania tymczasowego aresztu może być wprowadzenie nowego środka zapobiegawczego - aresztu domowego z dozorem elektronicznym. Co Pani o tym sądzi?
To jest rozwiązanie warte rozważenia.
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wezwała ministra Bodnara do powstrzymania się od działań łamiących prawo i godzących w dobro obywateli. Chodzi o odwołanie przez ministra prezesa i wiceprezesów Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Co pani sądzi o tym apelu?
Jestem zdumiona. Podchodzę do oświadczenia pani Manowskiej z dużym zdziwieniem. Procedura odwołania pana Piotra Schaba jest prawidłowa i zgodna z prawem. Zaczęliśmy w końcu stosować prawo.
Prezes Manowska ma jednak prawo do formułowania wezwań i apeli.
Pytanie tylko, czy pani Manowska jest I prezesem SN.
A nie jest?
Małgorzata Manowska jest neosędzią i pamiętamy w jaki sposób została wybrana na prezesa SN. Zgromadzenie sędziów SN podczas wyborów wskazało innego kandydata na I prezesa i był nim sędzia Włodzimierz Wróbel, a nie pani Manowska. Gros jej poparcia pochodziło od neosędziów, czyli osób nielegalnie zasiadających w SN.
Czy minister posłucha wezwania prezes Manowskiej i zrobi krok w tył?
Nie. Minister Bodnar przestrzega prawa i idzie ścieżką wyznaczoną przez przepisy. W tej sytuacji byłby to krok w tył w przywracaniu praworządności w Polsce. Politycznie wskazanych prezesów sądów należy jak najszybciej odwołać. Koniec z bezpośrednim wpływem polityków na wymiar sprawiedliwości. Chodzi o to, żeby to nie minister sprawiedliwości wybierał prezesów, ale żeby robili to sami sędziowie poprzez zgromadzenia. Na tym polega niezależność wymiaru sprawiedliwości.