Niż genueński powodujący gwałtowne deszcze w południowej Polsce pojawił się szybciej, niż najszybszy parlament zdołałby uchwalić przepisy o nadzwyczajnych działaniach w czasie powodzi. Na szczęście w naszym systemie szereg takich rozwiązań już istnieje. Niewykluczone, że zostanie wprowadzone to najpoważniejsze: stan klęski żywiołowej.
Przygotowanie rozporządzenia o tym stanie nadzwyczajnym zapowiedział premier Donald Tusk. Według konstytucji i ustawy o stanie klęski żywiołowej, rząd może taki stan wprowadzić, gdyby siły i środki państwa okazały się niewystarczające dla zwalczania powodzi. Czas obowiązywania takiego reżimu może sięgnąć 30 dni, choć za zgodą Sejmu można go przedłużyć. Oznacza on – najkrócej mówiąc – zwiększenie uprawnień władz i ograniczenie swobód obywatelskich. Ustawa o stanie klęski żywiołowej pozwala go wprowadzić nawet prewencyjnie, gdy jeszcze nie dojdzie do zdarzeń będących taką klęską.
Czytaj więcej
"Po konsultacji z odpowiednimi ministrami i służbami zleciłem przygotowanie rozporządzenia Rady Ministrów o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej" - napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.
Skutki wprowadzenia stanu nadzwyczajnego
Jak jednak zauważa prof. Krzysztof Prokop z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, stan klęski żywiołowej to środek ostateczny.
– Rząd powinien sięgać po takie rozwiązania tylko w sytuacji, gdy działania różnych służb dokonywane w normalnym trybie nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom ani zapobiec skutkom klęski żywiołowej – podkreśla prawnik.