W historii warszawskiej konspiracji złotymi zgłoskami zapisało się Liceum im. Stefana Batorego, które wyedukowało tak wybitnych absolwentów, jak chociażby słynni „Zośka”, „Rudy” i „Alek” z „Kamieni na Szaniec” czy poeta Krzysztof Kamil Baczyński. Tymczasem w swojej książce zdecydowała się pani przedstawić losy uczennic znacznie mniej znanej pod tym względem placówki – Liceum im. Juliusza Słowackiego. Dlaczego postanowiła pani poświęcić uwagę właśnie tym dziewczętom?
Powodów mojej decyzji jest bardzo wiele, ale dwa są dominujące: po pierwsze, historię przez wieki pisali niemal wyłącznie mężczyźni, dlatego – co zrozumiałe – ukazywała ona głównie męską perspektywę wydarzeń. Ja natomiast zawsze podczas tworzenia literatury przykładam dużą wagę do tego, aby przywracać narodowej pamięci również postacie kobiecych bohaterek. A po drugie... sama jestem dumną absolwentką VII Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Warszawie, mam więc do niego stosunek głęboko osobisty. Lata spędzone w tej szkole wspominam z ogromnym sentymentem. Jestem niezwykle wdzięczna losowi, że pozwolił mi kształcić się w placówce o tak niezwykłej i chwalebnej historii, pod okiem wielu wspaniałych nauczycieli z prawdziwego powołania. Pod tym względem „Słowak” funkcjonował zresztą bardzo konsekwentnie – jeszcze przed wojną szkoła ta słynęła z zadziwiająco nowoczesnego i świadomego podejścia do kształcenia dziewcząt, które w jej murach przygotowywano do wykonywania naprawdę niemal każdego zawodu. Duży nacisk kładziono na nauki ścisłe, ale i na sprawność fizyczną, co w tamtych czasach uchodziło w niektórych kręgach za fanaberię lub nawet zajęcie nieodpowiednie dla „przyzwoitych” dziewcząt. A ta wyćwiczona sprawność fizyczna okazała się później, w latach wojny i powstania, błogosławieństwem, nierzadko ratującym życie. Uczennice miały okazję zgłębiać nie tylko powszechne wówczas języki niemiecki i francuski, lecz także angielski, który przed wojną znany był w dość ograniczonych kręgach. W liceum tym, podobnie jak w „Batorym”, prężnie działała drużyna harcerska, tzw. Trójka. Niedługo po jej utworzeniu, ze względu na dużą popularność wśród dziewcząt, została podzielona na trzy osobne drużyny: Trójkę Złotą, Czerwoną i Czarną. Jedną z drużynowych była zresztą Maria Dawidowska, siostra „Alka” Dawidowskiego, nazywana Marylką. Była ona jedną z wielu wybitnych absolwentek placówki, które w chwili nadejścia dziejowego konfliktu bohatersko stanęły w obronie swojej ojczyzny.
Maria Paszyńska – autorka powieści „Dziewczyny ze Słowaka”
Podczas wojny Liceum Słowackiego zostało przez Niemców zamknięte, a jego budynki przeznaczone na cele wojskowe. Nauczycielki i uczennice przeszły w tryb nauczania tajnego. W jaki sposób te młode dziewczęta godziły obowiązki związane z nauką z zadaniami konspiracyjnymi oraz bardzo często też z pracą, która nie tylko stanowiła tak rozpaczliwie potrzebne w warunkach wojennych źródło utrzymania, lecz również ochronę przed wywózką na roboty do Niemiec?
Sądzę, że ogromną rolę odegrała tutaj kwestia przedwojennego wychowania w poczuciu odpowiedzialności. Młodzieży wpajano, że zobowiązanie jest niemal rzeczą świętą, kwestią honoru, a wypełnianie zadań świadczy o dojrzałości i odpowiedzialności. Dzisiaj niestety już znacznie rzadziej możemy spotkać podobne podejście, a ponadto nagminnie mamy problem ze złą organizacją czasu i jego niewłaściwym wykorzystaniem. Zwróćmy też uwagę, że dziewczęta mogły zawsze liczyć na pomoc swoich nauczycielek, które stanowiły dla nich prawdziwy wzór do naśladowania. Były to w większości kobiety, które jeszcze przed I wojną światową, w czasach zaborów, uczestniczyły w tajnym nauczaniu. Zdobyte wówczas przez nie doświadczenie okazało się bezcenne w latach II wojny światowej. Dlatego chciałam, aby moja książka przedstawiała nie tylko losy najmłodszych uczennic, ale również pokoleń absolwentek oraz nauczycielek. Niezwykłe wrażenie wywarła na mnie postać profesor Marii Bujalskiej de domo Skoczylas (1886–1977), pierwszej w historii absolwentki Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podczas wojny została więźniarką Pawiaka, a później obozu Ravensbrück. W obu tych straszliwych miejscach nie zrezygnowała ze swojej misji, w wolnych momentach nauczając towarzyszki niedoli. Dla więźniarek wykłady z historii i języka francuskiego prowadzone przez profesor Bujalską stanowiły namiastkę normalności, okazję do choćby chwilowego zapomnienia o otaczającym je piekle. Ta dzielna kobieta przeżyła obóz, zmarła w Warszawie 3 listopada 1977 r.
Czytaj więcej
Odkąd pamiętam, w domu moich dziadków Zdzisława i Natalii Łepkowskich podczas wszystkich uroczystości i przyjęć zawsze rozmawiano o powstaniu warszawskim.
A wracając jeszcze do kwestii organizacji czasu przez te dziewczęta – myślę, że znaczenie odegrał tu również bardzo prozaiczny fakt, iż podczas okupacji wiele z dotychczasowych rozrywek stało się po prostu nieosiągalne. Kawiarnie i parki przemianowano na „Nur für Deutsche”, a propagandowych kin czy teatrów te patriotyczne Polki oczywiście unikały jak ognia, bo przecież „tylko świnie siedzą w kinie, co bogatsze to w teatrze”. Wypełniające ich egzystencję nauka, praca i działalność konspiracyjna nadawały sens i ramy życiu wśród mroków okupacji.