Wybory w USA. Zdecydować może jeden głos

Ameryka nie pamięta tak wyrównanej walki o Biały Dom. Na miesiąc przed datą pójścia do urn żaden z dwojga kandydatów nie jest faworytem.

Aktualizacja: 23.10.2024 14:35 Publikacja: 08.10.2024 04:30

Ameryka nie pamięta tak wyrównanej walki o Biały Dom

Ameryka nie pamięta tak wyrównanej walki o Biały Dom

Foto: REUTERS/Brian Snyder

Dwie próby zabicia Donalda Trumpa, wyjątkowo dobra dla Kamali Harris debata telewizyjna z republikańskim rywalem: to jest kampania, która wydaje się pełna niespodziewanych zwrotów. Ale najbardziej zaskakujące być może jest w niej co innego: poparcie dla obojga kandydatów, od kiedy w lipcu z drugiej kadencji zrezygnował Joe Biden, zmienia się tylko minimalnie. 

Zdaniem szanowanego Siena College pracującego dla „New York Timesa” 49 proc. Amerykanów oddałoby dziś głos na Harris, podczas gdy 47 proc. wybrałoby Trumpa. Ponieważ jednak w USA prezydentem zostaje ten, kto zdobędzie przynajmniej 270 spośród 538 głosów elektorskich, przy czym niemal w każdym stanie cała ich pula przypada temu, kto zyskał w nim nawet niewielką przewagę nad rywalem, zwycięzcą nie musi być wcale ten, kogo poprze w skali kraju najwięcej osób. Tak było w 2016 roku, gdy więcej głosów uzyskała Hillary Clinton, ale prezydentem został Trump.

Czytaj więcej

Republikanie na pokładzie Kamali Harris. Kto ją popiera?

Jak będzie tym razem? Jeśli wziąć po uwagę stany, gdzie można zidentyfikować jasnego faworyta, Harris może liczyć na 226 głosów elektorskich, a jej konkurent – na 219 – uważa „Financial Times”. O wszystkim rozstrzygnie więc starcie w ledwie siedmiu stanach: Pensylwanii, Wisconsin, Michigan, Georgii, Karolinie Północnej, Arizonie oraz Nevadzie. Łącznie są w nich do zdobycia 93 głosy elektorskie.

Liczba elektorów wybierających prezydenta USA w listopadowych wyborach prezydenckich w poszczególnyc

Liczba elektorów wybierających prezydenta USA w listopadowych wyborach prezydenckich w poszczególnych stanach

Foto: PAP

Ale nawet tu scena polityczna jest zasadniczo zabetonowana. Tylko około 3 proc. ludności wciąż waha się, na kogo postawić. W praktyce parę tysięcy osób może więc rozstrzygnąć o losie Ameryki. A z uwagi na radykalnie odmienne programy polityki zagranicznej obu kandydatów – także o losie świata.

Część Latynosów i Afroamerykanów rozważa poparcie Trumpa 

Od wejścia w kampanię wyborczą Harris minimalnie zwiększyła poparcie wśród białych wyborców (58 proc. amerykańskiego społeczeństwa), wśród których teraz mogłaby uzyskać 44,8 proc. głosów – szacuje ABC. To zwiększa jej szanse na zdobycie trzech stanów północnych (Pensylwania, Wisconsin i Michigan), gdzie ludności kolorowej jest mniej. Jednak w tym czasie Trump zdołał przekonać do siebie nieco więcej wyborców latynoskich i Afroamerykanów. Teraz 57,9 proc. tych pierwszych i 81,8 proc. tych drugich byłoby gotowych poprzeć Harris. Odpływ tych wyborców do Trumpa może rozstrzygnąć o zwycięstwie Trumpa w czterech pozostałych wahających się stanach. Latynosi są bardziej nieufni w stosunku do demokratki, przede wszystkim z powodu jej stosunku do kwestii cywilizacyjnych, jak aborcja. Mowa bowiem o wyborcach konserwatywnych. Część Afroamerykanów uważa natomiast, że Trump da im lepsze perspektywy ekonomiczne. 

Gdyby wierzyć w sondaże z ostatnich dni, Harris minimalnie by wygrała te wybory, uzyskując 276 głosów elektorskich wobec 263 dla Trumpa. Ale czy ankietowani faktycznie ujawniają swoje intencje? Jeśli powtórzy się układ z wyborów prezydenckich z 2020 roku, kiedy sondaże nie doszacowały poparcia dla miliardera, wygrałby on, przejmując stany wahające i zdobywając 312 głosów elektorskich. Ale w cząstkowych wyborach do Kongresu w 2022 roku było dokładnie odwrotnie: to poparcie dla demokratów zostało niedoszacowane. Jeśli więc będziemy mieli powtórkę z tego scenariusza, to Harris zostanie pierwszą kobietą prezydentem, uzyskując 319 głosów elektorskich. 

Czytaj więcej

Czy Jill Stein odbierze zwycięstwo wyborcze Kamali Harris?

Poza pochodzeniem etnicznym linia podziału przebiega także na płaszczyźnie geograficznej. Do Harris należą wielkie miasta (ma tu 59,6 proc. poparcia), do Trumpa wieś (gdzie Harris może liczyć tylko na 39,7 proc. głosów). Bardzo wyrównana jest natomiast walka na przedmieściach, gdzie kandydatka demokratów może liczyć na 52,8 proc. głosów. 

To może przesądzić o rezultacie w niektórych wahających się stanach, jak Georgia. Tu Atlanta, w ogromnym stopniu zamieszkana przez Afroamerykanów, stawia na Harris. Konserwatywna wieś tego stanu wybrałaby Trumpa. Ale co z przedmieściami Atlanty? 

O preferencjach wyborczych decyduje też wykształcenie. Wśród Amerykanów, którzy mają przynajmniej studia licencjackie (college), 57,5 proc. stawia na Harris. Ale wśród tych, którzy podobnego wykształcenia nie mają, poparcie dla demokratki spada do 39,7 proc. 

To może okazać się determinujące w Pensylwanii, Michigan i Wisconsin, z ich wielkimi ośrodkami przemysłowymi: Pittsburgh, Detroit czy Milwaukee. To są metropolie, gdzie tradycyjnie silną pozycję mieli demokraci. Teraz jednak część pracowników zakładów przemysłowych waha się z powodu drożyzny, która podcina ich poziom życia. Aby ich jeszcze bardziej nie niepokoić, oboje kandydaci opowiedzieli się za zablokowaniem przejęcia przez Nippon Steel zakładów US Steel, których w tej części USA jest wiele. Z podobnych powodów Harris przestała także apelować o wstrzymanie procesu pozyskiwania gazu łupkowego poprzez szczelinowanie hydrauliczne (fracking), choć przez wiele lat z uwagi na ochronę środowiska była zdecydowaną przeciwniczką tego procesu. 

Rejestruje się coraz więcej nowych wyborców republikańskich

Czy wyborcy jej uwierzą? Trump też może mieć w północnych stanach Ameryki problem z wiarygodnością. Odnosi się to w szczególności do Michigan, stanu, który w 2020 roku zdobył Joe Biden, ale z trudem. Tu na nieco ponad 10 mln mieszkańców niewielką część (200 tys. osób) stanowią Amerykanie arabskiego pochodzenia. Jednak gdy rozgrywka jest tak wyrównana, ich protest przeciw pacyfikacji Palestyńczyków ze Strefy Gazy przez Izrael może przechylić szalę zwycięstwa na rzecz Harris. Podobnie jak wynik wyborów w Ann Arbor, dużym jak Płock ośrodku akademickim na przedmieściach Detroit, znanym z liberalnych poglądów politycznych. 

Ale sytuacja jest dokładnie odwrotna w Arizonie. To stan, który co prawda także wygrał w 2020 roku Biden, ale gdzie wcześniej od zwycięstwa w 1996 roku Billa Clintona zawsze stawiano w walce o Biały Dom na republikanów. Teraz w tym jedynym graniczącym z Meksykiem wahającym się stanie kluczowym problemem jest imigracja. A chodzi o obszar, za który w administracji Bidena odpowiedzialna była Harris. Dziś większość Amerykanów uważa, że nie potrafiła utrzymać kontroli nad liczbą nielegalnych imigrantów forsujących granicę co, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, może okazać się decydujące dla wyniku wyborów w Arizonie. 

Czytaj więcej

Kamala Harris skrytykowana za to, że nie ma biologicznych dzieci. Odpowiedziała

To będzie też starcie, którego wynik w znacznym stopniu zależy od płci. Wiele Amerykanek najwyraźniej widzi w zwycięstwie Harris ważny etap w walce o równość kobiet i mężczyzn. 55,2 proc. mieszkanek USA chce więc głosować na Harris wobec 46,6 proc. mężczyzn. Jednak w grupie pań szczególna jest sytuacja tych o konserwatywnych poglądach – wiele z nich zastanawia się, czy nie poprzeć Trumpa.  

Wynik tych wyborów zależy wreszcie od mobilizacji elektoratu. Nieprzypadkowo na niedawnym wiecu w Pensylwanii z udziałem Trumpa Elon Musk apelował o rejestrację nowych wyborców. Na tym polu wygrywają bowiem republikanie. W 2020 roku do urn poszło aż 67 proc. uprawnionych. Teraz może ich być jeszcze więcej. Najpewniej zyskaliby na tym republikanie. 

Dwie próby zabicia Donalda Trumpa, wyjątkowo dobra dla Kamali Harris debata telewizyjna z republikańskim rywalem: to jest kampania, która wydaje się pełna niespodziewanych zwrotów. Ale najbardziej zaskakujące być może jest w niej co innego: poparcie dla obojga kandydatów, od kiedy w lipcu z drugiej kadencji zrezygnował Joe Biden, zmienia się tylko minimalnie. 

Zdaniem szanowanego Siena College pracującego dla „New York Timesa” 49 proc. Amerykanów oddałoby dziś głos na Harris, podczas gdy 47 proc. wybrałoby Trumpa. Ponieważ jednak w USA prezydentem zostaje ten, kto zdobędzie przynajmniej 270 spośród 538 głosów elektorskich, przy czym niemal w każdym stanie cała ich pula przypada temu, kto zyskał w nim nawet niewielką przewagę nad rywalem, zwycięzcą nie musi być wcale ten, kogo poprze w skali kraju najwięcej osób. Tak było w 2016 roku, gdy więcej głosów uzyskała Hillary Clinton, ale prezydentem został Trump.

Pozostało 88% artykułu
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala
Polityka
Obiekt w Polsce na liście "priorytetowych celów” Rosji. "Wzrost ryzyka"
Polityka
W przyśpieszonych wyborach SPD stawia na Olafa Scholza. Przynajmniej na razie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Sterowana przez Rosję Abchazja walczy o resztki wolności