Pod wpływem trwających od kilku dni protestów prezydent samozwańczej republiki Abchazji Asłan Bżania musiał podać się do dymisji. Przed tym uciekał ze stolicy, bo opozycja od kilku dni okupowała dzielnicę rządową.
W ten sposób Moskwa traci wiernego zarządcę (karierę w Abchazji zaczynał jako oficer KGB w czasach radzieckich). Stanowisko stracił też premier „republiki” Aleksandr Ankwab. Wiele wskazuje jednak na to, że zastąpią go nie mniej lojalni wobec Kremla opozycjoniści, którzy już zapowiedzieli swój udział w wyborach prezydenckich w lutym.
Opozycja również prorosyjska. Kto będzie rządził Abchazją?
Wśród przyszłych możliwych faworytów opozycji wymienia się nazwisko Adgura Ardzinby, szefa Abchaskiego Ruchu Narodowego. Odkąd region został oderwany po kilkudniowej wojnie Rosji z Gruzją w 2008 roku, Ardzinba piastował ważne stanowiska w separatystycznym rządzie. Był nawet „ministrem gospodarki” uznawanego jedynie przez Rosję, Nikaraguę, Wenezuelę, Syrię i Nauru parapaństwa. Zresztą kończył tę samą uczelnię co Bżania – Rosyjską Akademię Administracji Publicznej działającą przy prezydencie Rosji.
Już zdążył odciąć się od wypowiedzi prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która poparła protesty w Abchazji i potępiła Kreml za „kolejne kroki ku aneksji” regionu. Ardzinba zapewniał, że protesty w Abchazji „nie były antyrosyjskie” i chodzi wyłącznie o „wewnątrzkrajową walkę”.
Czytaj więcej
Uczestnicy protestu przed parlamentem Abchazji, separatystycznej republiki nieuznawanej przez społeczność międzynarodową (jej terytorium to część uznawanego przez społeczność międzynarodową terytorium Gruzji), zniszczyli ogrodzenie oddzielające kompleks budynków rządowych i wtargnęli na teren przed parlamentem, a następnie przejęli kontrolę nad budynkiem.