W zeszłym roku przeciwko Beacie Maciejewskiej zostało złożone zawiadomienie do prokuratury. Były współpracownik oskarżył ją o mobbing, łamanie praw pracowniczych, unikanie płacenia podatków oraz krytykowanie władz partii. Dowodem miało być 36 godzin nagrań. W efekcie Nowa Lewica zawiesiła posłankę w prawach członkowskich i nie wystawiła jej w październikowych wyborach parlamentarnych.
Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie Beaty Maciejewskiej
Posłanka twierdziła, że materiały zostały złożone w celu zaszkodzenia jej wizerunkowi politycznemu oraz zdyskredytowaniu jej przed wyborami. Po zapoznaniu się z materiałem i przesłuchaniu współpracowników byłej posłanki, prokuratura umorzyła postępowanie. Nie dopatrzyła się w taśmach znamion mobbingu, łamania praw pracowniczych, czy zawyżania kilometrówki. Nagrania zostały uznane za „zmanipulowane, pocięte na części i całkowicie niewiarygodne”.
Czytaj więcej
Jeśli za każdym razem, kiedy na ekranie pojawia się polityk czy polityczka Lewicy, można z absolutną dokładnością przewidzieć, co powie i że nie będzie to odbiegać od salonowej średniej, to znaczy, że Lewica jako formacja nie istnieje, a jej działacze powinni zapisać się do Koalicji Obywatelskiej albo od razu do Trzeciej Drogi.
— Zostałam oskarżona tuż przed wyborami. Nowa Lewica postanowiła mnie utopić. Chcieli chronić własne stołki — stwierdziła Beata Maciejewska w rozmowie z Onetem. — Cieszę się, że prokuratura jest jednoznaczna w ocenie tej sprawy. Ważne jest dla mnie, że organy ścigania nie znajdują żadnego potwierdzenia dla oskarżeń Mariusza Klepczyńskiego. Nie znaleziono podstaw, aby cokolwiek mi zarzucić — dodała.
Maciejewska odeszła z partii w sierpniu 2023 r. i postanowiła wystartować do Senatu z rekomendacji Nowej Demokracji TAK. Ostatecznie wycofała swoją kandydaturę, argumentując, że "szanse opozycji na przejęcie władzy z sondażu na sondaż okazują się coraz mniejsze, jeśli nie zerowe".