W stolicy dziesięciomilionowego kraju Unii Europejskiej to jest dość abstrakcyjna sytuacja. Gospodarze proszą, abym nie podawał adresu mieszkania w Budapeszcie, w którym Péter Magyar udziela wywiadu „Rzeczpospolitej”. Mam też nie ujawniać nazwisk kilkunastu osób, które budują z nim najpoważniejszy od lat ruch opozycji przeciw reżimowi. To nie jest więc koalicja wielkich partii politycznych, jak ta, która w październiku zeszłego roku przejęła władzę w Polsce, ale grupka znajomych działających niemal po omacku. Miara tego, jak daleko poszły Węgry w budowie autorytarnego państwa.
Péter Magyar wkroczył do węgierskiej polityki
– Viktor Orbán oddelegował do śledzenia mnie 2 tys. agentów. Ale nie są aż tak głupi, aby mnie zabić. W takim przypadku wybuchłaby na Węgrzech rewolucja – mówi Péter Magyar, lider budowanej od podstaw partii Tisza.
Czytaj więcej
Nazwisko nowej węgierskiej nadziei mówi samo za siebie. Choć ma przeciw sobie całą opresję reżimu Orbána, Péter Magyar idzie do przodu. W niedzielę w Debreczynie zorganizował wiec, jakiego na Węgrzech nie widziano od dawna. Odradza się polityczny entuzjazm.
Na początku lutego opublikował on na Facebooku post, w którym zapowiadał walkę z reżimem. I ruszyła lawina. Jego wywiad z 11 lutego obejrzało na YouTubie 2,5 mln osób, co czwarty mieszkaniec kraju. Choć reżim wytoczył wszystkie działa propagandy, w kwietniu Orbán miał w mediach społecznościowych cztery razy mniejszy ruch od Magyara. A Tisza ma już 24 proc. w sondażach, połowę tego, co Fidesz.
Węgry w głębokim kryzysie
– Péter Magyar przebił bańkę komunikacyjną, którą – jak się zdawało – Orbán w pełni kontrolował dzięki reżimowym mediom. Pokazał, że ten reżim da się pokonać – mówi „Rz” Robert Laszlo, ekspert instytutu Political Capital w Budapeszcie.