Ugrupowanie nazywa się Demokratyczny Sojusz na rzecz Różnorodności i Przebudzenia (DAVA). I jest powiązane z turecką Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), do tego stopnia, że mówi się o niej jako niemieckiej filii ugrupowania pod wodzą prezydenta Turcji Recepa Erdogana.
Dopiero się rodzi, ale zrobiło się o niej w Niemczech głośno, bo media napisały o jej liderze i trzech innych politykach, którzy mają wystartować z jej listy w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Erdogan uzyskał w wyborach większe poparcie od niemieckich Turków niż od Turków w Turcji
Wszyscy angażowali się wcześniej w kampanię Erdogana na terenie Niemiec. Wśród mieszkających tam Turków, którzy mieli obywatelstwo tureckie (czasem obok niemieckiego), uzyskał tam w wyborach prezydenckich w 2023 roku ponad dwie trzecie głosów, czyli znacznie więcej niż w ojczyźnie. Wtedy do głosowania w tureckich wyborach było uprawnionych około 1,5 miliona niemieckich Turków.
Czytaj więcej
Na początku lat 80. ubiegłego wieku rząd RFN miał tajny plan pozbycia się połowy imigrantów z Turcji. Teraz przypomina go AfD, broniąc swojego radykalnego pomysłu „reemigracji”.
Tym razem chodzi o to, ilu Turków mieszkających w Niemczech ma obywatelstwo niemieckie i będzie mogło brać udział w wyborach na terenie Niemiec — do europarlamentu, a potem zapewne i do Bundestagu. Nie tylko zresztą o Turków, bo partia liczy też na innych muzułmanów. Jak podliczył portal tabloidu „Bild”, w tej chwili 2,5 miliona muzułmanów ma niemiecki paszport i prawa wyborcze. Ale lada moment uzyskiwanie obywatelstwa będzie uproszczone i w czasie wyborów do PE może je mieć — zdaniem „Bilda” — nawet 5 milionów muzułmanów (na 83 mln mieszkańców).