- Nie mogli zostać uniewinnieni, jak byli niewinni. Prezydent stwierdził, że zastosował prawo łaski, ale nie można zastosować prawa łaski wobec osoby niewinnej. Również dobrze prezydent mógłby obiecać obywatelowi A, B, C, że nigdy nie zostanie postawiony w stan oskarżenia, albo, to już złośliwość, że ktoś mógłby udzielić rozwodu przed zawarciem związku małżeńskiego. Nie ma takiej możliwości. Nawet na stronie pana prezydenta była informacja, że ułaskawienie następuje od prawomocnego wyroku skazującego - dodał.
Zbigniew Ćwiąkalski: Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika nie obejmuje przywrócenia mandatu posła
Zdaniem Zbigniewa Ćwiąkalskiego należy poczekać na odwołanie do Sądu Najwyższego, co jednak nie ma znaczenia dla samego odbywania kary. - Ma tylko znaczenie w zakresie ewentualnego utrzymania funkcji posła na Sejm. Zdziwiłbym się, gdyby Sąd Najwyższy nagle stwierdził, że marszałek podjął błędną decyzję. Marszałek Sejmu był obowiązany podjąć decyzję o wygaszeniu mandatu, jeżeli mamy do czynienia z osobą, która została skazana na karę pozbawienia wolności, a sprawa była ścigana z oskarżenia publicznego — mówił były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Prezydent Andrzej Duda komentując wyrok sądu stwierdził, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mogą być pierwszymi więźniami politycznymi po 1989 roku. - Powoli wracają normalne czasy i zasady. Praworządność powinna dotyczyć także członków Prawa i Sprawiedliwości. Przez lata było tak, że jak ktoś został skazany, to szedł odbywać karę. Oni nie idą ewentualnie odbywać kary za czyny o charakterze politycznymi, czyli demonstracje, manifestacje, przygotowywanie protestów, ale idą ewentualnie odbywać karę za przestępstwo urzędnicze. Za to, że prowokowali do popełnienia przestępstwa, za to że fałszowali lub polecali fałszować dokumenty, do czego nie mieli prawa. Każdy inny w tej sytuacji odpowiadałby karnie i poszedłby do więzienia, tu nie ma żadnego podtekstu politycznego — skomentował Ćwiąkalski.
- PiS cały czas jest w szoku po przegranych wyborach. Nie liczyli się z tym zupełnie, że będą musieli oddać władzę. Widać było, że do stołków byli wręcz przyspawani i przez dwa miesiące nie można ich było od tego oderwać. Prezydent sam zapędził się w kozi róg, bo uważał, że od razu po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość po wyborach w 2015 roku, jak zastosuje konstrukcję nieznaną prawu, to nikt więcej się do tego nie przyczepi. Może ich ułaskawić, ale musiałby się przyznać do błędu. Musiałby się przyznać do tego, że to co zrobił poprzednio, nie było ułaskawieniem. Tym samym prezydent ma bardzo trudną decyzję. Jeżeli chce ich uratować, to musi ich ułaskawić. To nie ma żadnego znaczenia dla utraty mandatu posła, ponieważ ułaskawienie nie obejmuje przywrócenia mandatu. Jeżeli się ułaskawia, to tylko się daruje karę, ale fakt skazania pozostaje. Oni dalej będą skazanymi za przestępstwo, więc obligatoryjna jest utrata mandatu, ale nie będą odbywać kary - ocenił.