Andrzej Poczobut nie prosił dyktatora o ułaskawienie. Nie zgodził się też na opuszczenie kraju, gdy w maju 2021 roku z białoruskiego więzienia polskiej dyplomacji udało się wyciągnąć trzy działaczki prześladowanego przez reżim Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Dyktatura nie znosi niezłomnych. Sędzia Dzmitry Bubienczyk skazał go na osiem lat więzienia i uznał, że dziennikarz „nawoływał do działań godzących w bezpieczeństwo narodowe Białorusi” oraz „podżegał do nienawiści”.
Reżim skierował go do kolonii karnej nr 1 w Nowopołocku, a jest to więzienie przeznaczone dla skazanych za ciężkie przestępstwa, kryminalistów i recydywistów. Poczobuta również traktują tam jako „groźnego przestępcę”.
Czytaj więcej
Wojna nad Dnieprem prędzej czy później się zakończy. Państwo Aleksandra Łukaszenki może zostać pozostawione „w prezencie” Rosji. I byłby to najgorszy z możliwych scenariuszy.
Świadczy o tym chociażby to, że ostatnie pół roku spędził w tzw. specjalnym pomieszczeniu typu celi (PTK) – to takie „więzienie w więzieniu” przeznaczone dla osób „nagminnie łamiących regulamin” kolonii karnej. Formalną przyczyną było to, że odmówił pracy, której z powodów zdrowotnych (od lat ma kłopoty z sercem) nie mógł wykonywać.
– Od czasu odbycia kary w ogóle nie miał ani spotkania, ani paczki. Prawdopodobnie nie będzie miał do końca uwięzienia, czyli co najmniej do lutego 2028 roku. Dobrą wiadomością jest to, że nie stracił równowagi, spokojnego nastroju i zawsze interesuje się wszystkimi swoimi znajomymi oraz kolegami, przekazuje pozdrowienia – informowała ostatnio na swoim profilu na Facebooku Oksana Poczobut, żona uwięzionego dziennikarza i jednego z liderów ZPB.