W Polsce trwa burzliwa kampania wyborcza, światem wstrząsają kolejne konflikty zbrojne. A tymczasem minęło pół roku, odkąd polski dziennikarz i jeden z liderów Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut został skazany na osiem lat łagrów. Od marca 2021 roku przebywa za kratami. Czy dzisiaj ktoś jeszcze walczy o jego uwolnienie?
Bardzo się martwimy o Andrzeja Poczobuta, modlimy się o niego. Prosimy wszystkich, kto ma jakiekolwiek możliwości, o zaangażowanie i pomoc w uwolnieniu Andrzeja Poczobuta. Zależy nam na tym, by jego sytuacja jak najszybciej się zmieniła. Zdrowie dla człowieka jest najważniejsze, a z naszych informacji wynika, że Andrzej ma problemy zdrowotne. Jest naszym kolegą i nie możemy być obojętni i zapominać o jego sytuacji. Dlatego zwracam się z prośbą zarówno do rządzących w Polsce, jak i opozycji o solidarność i wsparcie dla Andrzeja Poczobuta. Pamiętajcie o mniejszości polskiej na Białorusi, bo ta sprawa powinna być ponad podziałami politycznymi w Polsce. Jesteśmy w bardzo skomplikowanej sytuacji. Nie jesteśmy partią polityczną. Zależy nam wyłącznie na możliwości pielęgnowania języka i kultury polskiej, i z tego nie zrezygnujemy.
Wiemy, że Andrzej Poczobut przebywa w jednej z najgorszych kolonii karnych na Białorusi – w Nowopołocku. Pod koniec sierpnia miał trafić do izolatki na pół roku. Od tamtej pory nie było nowych informacji o nim. Czy coś pani wiadomo o jego sytuacji?
Nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie docierają stamtąd też informacje i dlatego to bardzo nas martwi. Zwłaszcza że o tej kolonii karnej krążą nie najlepsze opinie. Chodzi o zdrowie człowieka. Ma problemy z sercem, miał też kłopoty z żołądkiem. Nikt nie jest z kamienia. Bardzo nam zależy na jego uwolnieniu i chcemy, by wyszedł z więzienia zdrowy.
Spędziła pani rok w białoruskim więzieniu. Jak to pani wspomina?
Rok spędziłam w więzieniu i jeszcze przez rok toczyło się wobec mnie śledztwo. Sporo chorowałam w tym czasie. Ta sprawa została zamknięta. Co więcej, wróciłam do nauczania języka polskiego. W takich warunkach, jakie są.
Czytaj więcej
W proceder mogą być zaangażowane dziesiątki studentów z Turkmenistanu działających dla międzynarodowych grup przestępczych.
Jak to możliwe na Białorusi? Przecież w ostatnich latach całkowicie zrusyfikowano jedyne dwie działające w kraju polskie szkoły – w Grodnie i Wołkowysku.
Działamy w oparciu o spółki komercyjne, które zajmują się nauką języka polskiego. Programy nauczania zatwierdzają lokalne władze oświatowe. To dodatkowe zajęcia, dzieci uczestniczą w nich poza lekcjami w szkołach. Specjalnie się nie reklamuję, działamy na zasadzie poczty pantoflowej, a zgłaszają się ci, którzy chcą nauczyć się języka polskiego. W tym roku w ramach akcji Narodowe Czytanie czytamy „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Niedawno zaprowadziłam dzieci do domu i muzeum pisarki w Grodnie. Zależy mi na tym, by robić co się da w obecnych warunkach. Wykorzystać wszystkie możliwości, by zachować to, co się da. Nie wyrzekniemy się swojego pochodzenia i narodowości.