Nielegalna imigracja to przez lata był problem USA, gdzie setki tysięcy migrantów rocznie pod osłoną nocy przedostaje się przez południową granicę. Kanadyjskie statystyki nie są tak wysokie, ale zaczynają coraz bardziej niepokoić Kanadyjczyków. W ubiegłym roku prawie 40 tys. osób przekroczyło nielegalnie granicę Kanady z USA. Prawie dwa razy tyle co w 2019 r. W styczniu br. było ich prawie 5 tys.
Mając do wyboru Stany Zjednoczone, gdzie obowiązuje sztywne prawo, a obciążony system imigracyjny działa powoli, pozostawiając migrantów miesiącami lub latami w zawieszeniu, coraz więcej przybyszów kieruje się do Kanady. Bezpośrednio lub przez USA.
Niedawno władze miasta Nowy Jork, które wcześniej krytykowały gubernatorów Florydy i Teksasu za wysyłanie do nich migrantów z południowej granicy, zaczęły fundować bilety autobusowe migrantom, którzy chcą udać się do Kanady. – Nie mówimy im, dokąd mają jechać. Rozmawiamy z nimi i sami mówią, gdzie chcą się udać – tłumaczył burmistrz Nowego Jorku Eric Adams.
Czytaj więcej
Średnia długość życia mieszkańca USA obliczana jest obecnie na 76,4 roku i jest najkrótsza od prawie dwóch dekad. Do obniżenia się tego wskaźnika przyczyniła się pandemia koronawirusa, w wyniku której życie straciło ponad milion mieszkańców, choroby serca, nowotwory, cukrzyca. Na dodatek z przedawkowania opioidów, w tym fentanylu, rocznie od kilku lat umiera ponad 100 tys. Amerykanów.
Migranci z USA kierują się najczęściej do Roxham Road, punktu na granicy, położonego w rolniczym rejonie na południe od Montrealu. To tam dochodzi do większości nielegalnych przejść przez granicę. Wśród przybyszów, którzy pieszo, polną ścieżką wkraczają na terytorium Kanady, są przedstawiciele całego świata, od Wenezuelczyków przez obywateli Angoli, Turcji po Zimbabwe. – Ludzie mówili o Kanadzie. Zacząłem czytać o tym kraju w internecie i zobaczyłem, że Kanada to wspaniały kraj – mówi imigrantka z Nigerii, która tej zimy wraz z córką pojechała z Nowego Jorku do Quebecu. Tam mile zaskoczona była opieką, jaką otrzymała.