Wybory w Turcji 14 maja. Erdogan chce być jak Atatürk

Trzęsienie ziemi nie zmienia planów prezydenta Turcji, który zamierza się starać o trzecią kadencję, przyspieszając termin wyborów.

Publikacja: 03.03.2023 03:00

Szanse na sukces Recepa Tayyipa Erdogana (na zdjęciu) i jego partii AKP wyglądają słabo

Szanse na sukces Recepa Tayyipa Erdogana (na zdjęciu) i jego partii AKP wyglądają słabo

Foto: ADEM ALTAN / AFP

Jak Bóg da, 14 maja naród zrobi to, co jest konieczne – tymi słowami Recep Tayyip Erdogan ogłosił, że tego dnia w Turcji odbędą się wybory, zarówno prezydenckie, jak i parlamentarne. Będzie to głosowanie przyśpieszone o kilka tygodni, ale taki wybieg oznacza, że prezydent nie dokończy formalnie drugiej kadencji, co teoretycznie pozwala mu ubiegać się o najwyższy urząd po raz trzeci. Konstytucja mówi wyraźnie o dwóch kadencjach, na co bezskutecznie zwraca uwagę opozycja.

Szanse na sukces Erdogana i jego partii AKP wyglądają słabo. Ich notowania pogarszały się w ostatnich miesiącach w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego i rosnącej inflacji, która osiągnęła rekordowy poziom 85 proc. w październiku ubiegłego roku. Obecnie przybliża się do 60 proc. Podwyższenie o ponad połowę płacy minimalnej nie jest traktowane jako zadowalająca rekompensata.

W warunkach tureckich kohabitacja daje ogromną przewagę prezydentowi

Przed katastrofalnym trzęsieniem ziemi AKP i koalicyjne nacjonalistyczne ugrupowanie MHP mogły wspólnie liczyć na ponad 35 proc. głosów, znacznie mniej niż alians sześciu partii opozycyjnych. Po tragedii z 6 lutego sondaży nie przeprowadzono, jednak w opinii obserwatorów notowania Erdogana i partii rządzących poszły w dół.

Prezydent liczy na skuteczność obietnic dotyczących likwidacji skutków trzęsienia, w którym zginęło co najmniej 45 tys. osób, a straty ocenia się na 34 mld dol. Podczas wtorkowej wizyty w zniszczonym regionie Erdogan obiecał odbudować 309 tys. mieszkań w „zaledwie kilka miesięcy”. W środę zapowiadał już ponad 400 tys. mieszkań. Wcześniej przeprosił za nie dość skuteczną akcję ratunkową państwowych służb. Jak na razie takie deklaracje nie robią wrażenia na półtoramilionowej rzeszy obywateli, którzy stracili dach nad głową.

W czwartek zebrali się przywódcy sześciu partii opozycyjnych, mając nadzieję na wyłonienie wspólnego kandydata na prezydenta. Wynik tych obrad nie był znany do zamknięcia tego wydania gazety. Media spekulowały, że największe szanse mają niezwykle popularny burmistrz Stambułu Ekrema Imamoglu z największej partii opozycyjnej CHP oraz szef tego ugrupowania Kemal Kılıcdaroglu. Na pierwszym z tej dwójki ciąży wyrok dwóch lat i siedmiu miesięcy więzienia z grudnia ubiegłego roku za obrazę komisji wyborczej.

– Wybór Imamoglu wydaje się być zbyt wielkim ryzykiem, gdyż przed wyborami jego wyrok może zostać utrzymany w sądzie drugiej instancji, co może się okazać katastrofalne dla opozycji – tłumaczy „Rz” prof. Iler Turan z uniwersytetu Bilgi w Stambule. Stawia na Kılıcdaroglu lub na burmistrza Ankary Mansura Yavasa, także z CHP.

Czytaj więcej

Konstanty Borzęcki: Polak, który stworzył turecki nacjonalizm

Zdaniem prof. Turana, o ile opozycja ma wielkie szanse na wygranie wyborów parlamentarnych, o tyle nie można wykluczyć, że Erdogan utrzyma się na stanowisku prezydenta. W warunkach tureckich taka kohabitacja daje ogromną przewagę prezydentowi, który po zmianie konstytucji w 2016 roku rządzi krajem w sposób niemal niepodzielny. Zależy mu na utrzymaniu władzy zwłaszcza w przypadającą w tym roku 100. rocznicę powstania Republiki Tureckiej. Jego dorobek miałby być porównywany z dokonaniami Mustafy Kemala Atatürka, twórcy nowoczesnego państwa i pierwszego prezydenta republiki.

Jak Bóg da, 14 maja naród zrobi to, co jest konieczne – tymi słowami Recep Tayyip Erdogan ogłosił, że tego dnia w Turcji odbędą się wybory, zarówno prezydenckie, jak i parlamentarne. Będzie to głosowanie przyśpieszone o kilka tygodni, ale taki wybieg oznacza, że prezydent nie dokończy formalnie drugiej kadencji, co teoretycznie pozwala mu ubiegać się o najwyższy urząd po raz trzeci. Konstytucja mówi wyraźnie o dwóch kadencjach, na co bezskutecznie zwraca uwagę opozycja.

Pozostało 85% artykułu
Polityka
Wybory prezydenckie w USA: Donald Trump i Kamala Harris na remis
Polityka
Koalicja skrajnych partii na wschodzie Niemiec? AfD mówi o zdradzie ideałów
Polityka
Von der Leyen i wąski krąg władzy
Polityka
Donald Trump zmienia plany. Nie dojdzie do spotkania z Andrzejem Dudą
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Grupa republikanów: Trump nie nadaje się na prezydenta