– Bałtyk ma bardzo duży potencjał, który nie był wykorzystywany – powiedział pod koniec listopada minister klimatu Michał Kurtyka. Tego dnia rząd przyjął projekt ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych. Skutkiem ma być znaczne zwiększenie liczby wiatraków na Bałtyku.
Ustawa uchodzi za rewolucyjną z punktu widzenia polskiej energetyki. Poparł ją nie tylko klub PiS, ale niemal cała opozycja. Poprawek nie wniósł zdominowany przez nią Senat. Jest jednak ktoś, kto postanowił wyrazić swój dystans do przepisów. To prezes PiS Jarosław Kaczyński.
„Rzeczpospolita" prześledziła wyniki głosowań z 17 grudnia, gdy Sejm przyjmował ustawę. Wynika z nich, że lider PiS głosował, zanim Sejm zajął się ustawą o energetyce wiatrowej, jak również po niej. W trakcie rozpatrywania samej ustawy formalnie był jednak nieobecny. Prawdopodobnie wyjął kartę do głosowania.
Podobnie zachowała się grupa najważniejszych polityków PiS: szef MON Mariusz Błaszczak, szef MSWiA Mariusz Kamiński, były szef MON Antoni Macierewicz i wicemarszałek Ryszard Terlecki. Nie głosowali dwaj liderzy Solidarnej Polski: minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i były minister środowiska Michał Woś. Od głosu wstrzymali się zaś inni wpływowi politycy PiS: wicemarszałek Małgorzata Gosiewska, były wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński oraz Leonard Krasulski, zaufany człowiek Kaczyńskiego, siedzący za nim na sali obrad.
Postawą Kaczyńskiego i jego najbliższej gwardii zdziwiony jest poseł KO Krzysztof Gadowski, który brał udział w pracach nad ustawą w Sejmie. – Nikt z PiS nie wnosił żadnego głosu sprzeciwu. Jeśli pojawiały się poprawki, to o charakterze technicznym – mówi.