Liderem CDU i szefem opozycji został właśnie Friedrich Merz, wybrany imponującą większością 95 proc. delegatów partyjnego zjazdu. Zdeklarowany konserwatysta i liberał gospodarczy obejmuje partię niemal zdziesiątkowaną przez 16 lat rządów Angeli Merkel.
W opublikowanym sondażu „Spiegla" dwie trzecie obywateli Niemiec ocenia, że wybór skonfliktowanego z Merkel od niemal dwu dekad Merza oznacza, iż CDU zrywa definitywnie z wielką damą niemieckiej polityki.
Ona sama nie pozostawiła wątpliwości, że nie interesują jej już wydarzenia wewnątrz partii, której przewodziła 18 lat i której profil znacznie zmieniła, pozbawiając ją jednoznacznie konserwatywnych cech. Nie pojawiła się na zjeździe wyborczym ani na obiedzie z udziałem liderów partyjnych. Trudno o okazanie większego dystansu. Na wydarzenia w partii nie ma to żadnego wpływu.
Merz jest noszony na rękach i – jak wynika z sondażu – 81 proc. zwolenników CDU oraz bawarskiej siostrzanej partii CSU jest zdania, że jego wybór jest rozwiązaniem optymalnym. Większość społeczeństwa jest przekonana, że CDU/CSU zdobyłaby znacznie więcej głosów w wrześniowych wyborach do Bundestagu, gdyby to Merz, a nie Armin Laschet stał na czele obozu chadeckiego.
Nowy przywódca ma na początku ogromny kapitał zaufania. Problem w tym, że nie wiadomo, jak ma go wykorzystać w roli szefa opozycji. Deklaruje, że obóz konserwatywny będzie twardą opozycją, ale przy obecnym rządzie nie będzie to zadanie łatwe.