Problemy zaczęły się parę lat temu, choć dostrzeżono je dopiero niedawno, w dniu premiery filmu „Han Solo: Gwiezdne wojny – historie". To miał być jeden z największych przebojów letniego sezonu, a jednak rozczarował. Nie przyciągnął do kin tłumów i w rezultacie jako pierwszy obraz z uniwersum „Star Wars" nie zarobił na siebie. Początkowo wierzono, że to efekt nieprzemyślanej daty premiery (zaledwie pół roku po „Ostatnim Jedi"). Wszystko wskazuje jednak na to, że film padł ofiarą wspomnianego kryzysu sequeli. Dziś, w dobie gigantycznej oferty serialowej, sama marka już nie wystarczy. Potrzebny jest oryginalny, sprawnie zareklamowany obraz, by zainteresować publiczność.
Dowody tego widać gołym okiem. Rozczarowały nowa „Godzilla" oraz „X-Men: Mroczna Phoenix". Także „Hellboy" i „Śmierć nadejdzie dziś 2" nie sprzedały się tak, jak liczyli na to producenci. Kryzys przeżywają też tytuły dziecięce – „Dumbo", „Sekretne życie zwierzaków domowych 2" i „LEGO Przygoda 2" to klapy, które zapewne nie doczekają się kontynuacji. Do finansowych porażek dołącza też „Men in Black: International".
Pierwsza część „Facetów w czerni" zadebiutowała 22 lata temu i przyniosła twórcom ponad pół miliarda dolarów. Trafiła w swój czas: widzowie oglądali wówczas „Z Archiwum X" oraz „Dzień Niepodległości" i masowo wierzyli w istnienie kosmitów. Nieoczekiwanie zobaczyli znakomitą komedię sensacyjną o ludziach, którzy ukrywali przed nimi przybyszów z innych planet. Umiejętnie dobrany duet gwiazd (Will Smith i Tommy Lee Jones), a także sporo trafionych żartów z pewnością wpłynęło na popularność tytułu.
Dwie późniejsze kontynuacje z 2002 i 2012 r. już takiej furory nie zrobiły. Okazały się typowymi letnimi blockbusterami. Efektownymi, widowiskowymi, lecz nieszczególnie zapadającymi w pamięć. Przede wszystkim jednak wyeksploatowały pomysł do granic możliwości oraz zakończyły historię agentów J i K. Tegoroczne „Men in Black: International" pojawiło się więc nieoczekiwanie. W Hollywood mówi się nawet, że na ten film nikt nie czekał.
Ponieważ ani Will Smith, ani Tommy Lee Jones nie zainteresowali się projektem, scenarzyści stworzyli nowych bohaterów. Inspirację zaczerpnęli z komiksów z serii „Faceci w czerni" i zgodnie z obowiązującą modą wprowadzili do uniwersum kobiety.