To region bez władcy, bez kontroli. Ameryka się z niego wycofała, Europa jest w nim nieobecna. Dawne imperia osmańskie i perskie chcą w nim odbudować wpływy, ale nie odnoszą spektakularnych sukcesów. Na słabości innych graczy zyskuje Rosja, ale i ona nie ma potencjału, aby opanować sytuację na Bliskim Wschodzie. To pozwala Baszarowi Asadowi od lat prowadzić rzeź swojego narodu.
Donald Trump jest bardziej skuteczny od Baracka Obamy w tej części świata?
Uprawia marketing zamiast polityki zagranicznej. Zawierając porozumienia z talibami w Afganistanie, zachował się jak Richard Nixon wobec Wietnamu – u progu wyborów stara się przekonać Amerykanów, że jest genialnym dyplomatą, który znalazł klucz do pokoju. A tak naprawdę kieruje się zasadą: po mnie choćby potop! Co będzie później, to już nie jego problem. W przypadku planu pokojowego dla Palestyny osiągnął przynajmniej jedno: przyczynił się do zwycięstwa wyborczego premiera Beniamina Netanjahu.
Czego tak naprawdę chce od Europy prezydent Erdogan?
Znalazł się w bardzo poważnych tarapatach. Jego interwencja na północy Syrii ugrzęzła, uniknięcie katastrofy humanitarnej okazało się niemożliwe. Turecka armia ma co prawda przewagę na ziemi, ale już nie w powietrzu. Erdogan nie może już też liczyć na Rosjan. Nie udało mu się utrzymać uprzywilejowanych stosunków z Iranem. No i jest coraz mniej popularny we własnym kraju. Zdecydował się więc na ucieczkę do przodu. Stara się postawić Europę pod ścianą, aby wyciągnąć od niej więcej pieniędzy i zmusić do określenia się w konflikcie między Turcją a reżimem Asada. Sądzę, że jeśli zdobędzie dodatkowe fundusze, to już ani poparcia dyplomatycznego w wojnie w Syrii, ani tym bardziej wsparcia wojskowego nie uda mu się od Unii uzyskać. A to nie wystarczy, aby przezwyciężyć kryzys w Syrii. Tym bardziej że Erdogan źle ocenił swój sojusz z Iranem, nie docenił historycznej rywalizacji między Persami i Osmanami, a także słabości reżimu ajatollahów. No i okazał się naiwny wobec Rosji, sądząc, że Władimir Putin pójdzie na jakiś kompromis. A to cyniczny do szpiku kości gracz, któremu całkowicie obojętne jest cierpienie ludności syryjskiej.
Turcja jest jednak członkiem NATO, ma drugą największą armię sojuszu. Erdogan nie ma racji, oczekując, że w wojnie w Syrii pakt przyjdzie mu z pomocą?
NATO nie tylko nie zareagowało, ale też przed podjęciem syryjskiej interwencji Erdogan nie konsultował się z sojuszem. To pokazuje, do jak głębokiej nieufności Zachodu wobec Turków doprowadził, akumulując serię porażek, o których wcześniej wspominałem. Mówiąc w słynnym już wywiadzie dla tygodnika „The Economist" o „śmierci klinicznej" sojuszu, Macron z pewnością trochę przesadził, ale też nie minął się zupełnie z prawdą.
To może i kraje bałtyckie nie mają co liczyć na wsparcie NATO, gdyby zostały zaatakowane od wschodu?
To zupełnie inna sytuacja. Litwa, Łotwa i Estonia otrzymają pomoc sojuszu, bo to narody europejskie. Turcja nim nie jest.
Dominique Moisi jest politologiem i pisarzem, założycielem Francuskiego Instytut Spraw Międzynarodowych (IFRI)