Komunistyczna walka z podziemiem

Marian Spychalski, w PRL prominentny generał, miał dać Hrynkiewiczowi listę około stu nazwisk członków AK i Delegatury Rządu na Kraj, a ten przekazał ją gestapo – wynika ze śledztwa IPN.

Aktualizacja: 28.11.2014 23:34 Publikacja: 28.11.2014 01:41

Rok 1946. Marian Spychalski (szef wywiadu AL, po wojnie wiceminister obrony) dekoruje „zasłużonych d

Rok 1946. Marian Spychalski (szef wywiadu AL, po wojnie wiceminister obrony) dekoruje „zasłużonych działaczy podziemia”. Czy również wykonawców akcji na Poznańskiej?

Foto: PAP, Stanisław Dąbrowiecki SD Stanisław Dąbrowiecki

Drzwi mieszkania pod numerem 20 na ulicy Poznańskiej 37 w Warszawie otworzył lekko utykający 50-letni mężczyzna. Był ranek 17 lutego 1944 roku. Na progu stali dwaj uzbrojeni napastnicy. Wtargnęli do środka. Byli bojownikami Armii Ludowej. Ich ofiara to „Kruk", współpracownik Delegatury Rządu na Kraj. Bojowcy weszli na strych i zaczęli szukać kartoteki. Wspierali ich współpracownicy niemieckiego wywiadu – Abwehry, oraz gestapo.

Podczas tej akcji komunistyczna bojówka weszła w posiadanie archiwum Kontrwywiadu Delegatury Rządu na Kraj nazywanego kartoteką „Kruka". Jak ustalił śledczy IPN Mariusz Rębacz, śmierć poniosło wtedy siedmiu żołnierzy podziemia.

Człowiek bez nogi

Kamienica przy Poznańskiej znajduje się w ścisłym centrum Warszawy. Została wybudowana w 1904 roku. Dzisiaj to perła przedwojennej architektury, jakich w stolicy nie zostało wiele. Na podwórze studnię prowadzi kuta z żelaza brama, przypominająca wejście do luksusowej rezydencji. Dziedziniec otaczają wyremontowane mury. Tuż po II wojnie mieszkał tu m.in. poeta i pisarz Miron Białoszewski. Potem mieszkania zostały podzielone na komunalne klitki. Drugie życie budynek dostał dopiero niedawno. Deweloper kupił go od spadkobierców i chce ponownie przebudować. To tu 70 lat temu rozegrał się wielopiętrowy dramat z wątkami sensacyjnymi.

W mieszkaniu pod numerem 20 mieszkał Wacław Kupiecki. Urodzony w 1893 roku, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Stracił wtedy nogę i odtąd poruszał się dzięki protezie. W swoim mieszkaniu prowadził punkt skupu odpadów. Ale była to tylko przykrywka dla jego działalności konspiracyjnej. W rzeczywistości mężczyzna nosił pseudonim Kruk i współpracował z Wydziałem Bezpieczeństwa Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu. Był archiwistą centralnego wywiadu politycznego.

Od połowy 1943 roku – za wiedzą i zgodą kierownictwa Delegatury – prowadził rozmowy z przedstawicielami Miecza i Pługa. Ta powstała na przełomie 1939 i 1940 roku organizacja podziemna zbliżona była do chadecji i endecji. Tworzyli ją oficerowie, którzy przed wojną byli pracownikami Oddziału II Wojska Polskiego – kontrwywiadu prowadzącego m.in. walkę z komunistami.

Człowiekiem, który wtargnął do mieszkania numer 20, był Bogusław Hrynkiewicz. Miał 35 lat i był wyjątkowo pewny siebie. Święcie wierzył, że potrafi prowadzić gry operacyjne z różnymi służbami wywiadowczymi.

Pochodził z Podlasia. Przed wojną studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W 1929 roku wstąpił do Związku Młodzieży Komunistycznej, działał też w Organizacji Młodzieży Studenckiej Życie. W latach 30. jako członek Komunistycznej Partii Polski trafił do więzienia. Jesienią 1939 roku uciekł z żoną ze stolicy do okupowanego przez Sowietów Białegostoku. Zaczął pracę w wydziale oświaty.

W lipcu 1940 roku przedstawiciel lokalnej bezpieki wezwał go na rozmowę. Po latach Hrynkiewicz tak to wspominał: „Przyjął mnie kierownik specoddziału i przedstawił obecnemu w gabinecie członkowi NKWD Konowałowowi. Konowałow zaproponował mi współpracę z organami NKWD".

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku Hrynkiewicz próbował uciekać w głąb Związku Sowieckiego. Ale jedyna droga była już zablokowana. Chcąc nie chcąc, wrócił więc do Warszawy. Na początku 1942 roku spotkał dawnego znajomego z OMS Życie Artura Rittera-Jastrzębskiego, w owym czasie agenta NKWD.

Ritter miał skomplikowane związki rodzinne. Urodził się w Rosji w rodzinie o korzeniach niemieckich. Ponieważ wywodziła się ona z Łodzi, po I wojnie wróciła do Polski. Młody Ritter z młodzieżą komunistyczną związał się już w latach 20., a w latach 30. przeszedł szkolenie w Związku Sowieckim. Oczywiście należał też do KPP.

Po wybuchu II wojny podpisał volkslistę i podjął pracę w niemieckiej policji, został też członkiem SA. Ale nie przestał być sowieckim agentem – rozpracowywał nie tylko Niemców, ale także kolaborujących z nimi Rosjan. Po wojnie pełnił różne funkcje w komunistycznych organach bezpieczeństwa i wojsku. Zdaniem niektórych historyków to on był pierwowzorem Hansa Klossa, filmowego agenta sowieckiego pracującego w niemieckim mundurze.

Z zachowanych w IPN dokumentów wynika, że w marcu 1942 roku Hrynkiewicz został zaangażowany do pracy z „organami wywiadowczymi". Jego pierwszym oficerem prowadzącym został Ritter, który następnie przedstawił go innemu agentowi Czesławowi Skonieckiemu, ps. Ksiądz. Hrynkiewicz dostał zadanie wniknięcia i przejęcia kontroli nad organizacją Miecz i Pług. „Miał kontakty w środowisku reakcyjnym, przekazywał informacje m.in. o wydawnictwach prasy podziemnej, pobycie Hitlera w okolicach Skierniewic, testach z bronią w okolicach Świnoujścia" – wspominał Ritter.

„Twierdził, że ma dostęp do Stefana Roweckiego (komendanta głównego AK – przyp. red.). Zaproponował jego likwidację. Na to jednak, po przedyskutowaniu w kierownictwie partii i drogą radiową z Moskwą, nie wyraziłem zgody" – dodawał Czesław Skoniecki.

Hrynkiewicz posługiwał się wtedy pseudonimem Inspektor z Białegostoku. Skoniecki twierdził, że „Hrynkiewicz niechętnie udzielał informacji o swych kontaktach". W związku z tym latem 1943 roku zerwał z nim znajomość.

Likwidacja szefów MiP

Hrynkiewicz doskonale wykonał zadanie postawione mu przez wywiad sowiecki. Latem 1942 roku dzięki znajomemu wniknął w struktury organizacji Miecz i Pług. Poznał jej ścisłe kierownictwo.

Zgodnie z instrukcją Rittera udawał byłego komunistę, rozczarowanego ustrojem po pobycie w Sowietach. Przybrał pseudonim Aleksander. Szybko awansował i zyskał dostęp do materiałów wywiadu MiP. Zdobyte informacje przekazywał Skonieckiemu. Ten polecił mu „piąć się w górę celem opanowania organizacji, a następnie włączenia jej do bloku PPR".

Nie było to jednak takie proste, bo członkowie Miecza i Pługa mieli poglądy radykalnie antykomunistyczne.

Liderzy organizacji Anatol Słowikowski, ps. Andrzej Nieznany, i dr Zbigniew Grad utrzymywali nawet bliskie kontakty z niemieckimi władzami. Mieli zamiar utworzyć współpracujący z Niemcami tzw. legion białoruski, który – zgodnie z ich planami – dopiero w późniejszym czasie miał rozpocząć walkę z okupantem niemieckim. „Zorientowałem się, że członkowie Miecza i Pługa Grad i Słowikowski po konsultacjach z adiutantem Himmlera zamierzali współpracować z Niemcami. To nie spodobało się innym członkom zarządu" – wspominał Hrynkiewicz po wojnie.

„Aleksander" oskarżył obu szefów o współpracę z gestapo. We wrześniu 1943 roku zostali zabici w Warszawie przez pluton specjalny Miecza i Pługa. Doprowadzając do likwidacji kierownictwa organizacji, Hrynkiewicz wzmocnił swoją pozycję. We wrześniu 1943 roku stał się jednym z członków zarządu MiP.

Na początku 1943 roku Hrynkiewicz poznał Mariana Spychalskiego, wówczas kierownika Oddziału Informacji Gwardii Ludowej, zbrojnego ramienia PPR. Bojówka ta prowadziła walkę nie tylko z Niemcami, ale także z polskim podziemiem niepodległościowym, licząc na to, że po wojnie to komuniści przejmą władzę w Polsce.

Tymczasem nowi liderzy MiP postanowili się zbliżyć do władz Państwa Podziemnego. Rozmowy prowadził Wacław Kupiecki „Kruk". Hrynkiewicz zyskał nowe źródła. Odtąd donosił komunistom, co się dzieje nie tylko w MiP, ale także w Delegaturze Rządu na Kraj.

Wtedy też za zgodą Spychalskiego zbliżył się do „Kruka". Działał sprytnie i ostrożnie. Przekazywał „Krukowi" mniej istotne informacje na temat organizacji komunistycznych. Z czasem poznał konspiracyjny lokal Kupieckiego. Wiedział, że zgromadził on i przechowuje kartotekę rozpracowywanych komunistów. Powiedział o tym Spychalskiemu.

– Były tam nazwiska około tysiąca osób – zeznał Hrynkiewicz po wojnie. Najpierw starał się wynotowywać nazwiska rozpracowanych przez AK komunistów, ale wszystkich nie był w stanie skopiować. Wtedy przedstawił Spychalskiemu plan – trzeba zabić Kupieckiego i przejąć jego archiwum. Sprawa była pilna. Tym bardziej że Hrynkiewicz natrafił m.in. na zdjęcie Spychalskiego wraz z kopią jego danych z fałszywego dowodu osobistego (co mogło wskazywać, że w kierownictwie partii komunistycznej działa agent AK), a także dane dotyczące Heleny Wolińskiej, która za kilka lat, już w PRL, zasłynie jako krwawa prokurator oskarżająca w procesach politycznych i będzie uczestniczyła w tzw. mordach sądowych.

Gra z gestapo

Chciałem zahamować akcję Delegatury – wspominał po wojnie Hrynkiewicz. Zdecydował się więc na karkołomną grę. Do akcji postanowił wciągnąć Niemców.

„Gra, którą Hrynkiewicz podjął pod płaszczykiem MiP, miała służyć obronie PPR przed wrogą penetracją innych służb kontrwywiadowczych, ale przede wszystkim miała mieć ofensywny charakter, wymierzony w struktury Polskiego Państwa Podziemnego" – twierdzi dr Janusz Marszalec, historyk, autor opracowania na temat archiwum „Kruka".

Pod koniec 1943 roku Hrynkiewicz skontaktował się z Włodzimierzem Bondorowskim, członkiem wywiadu ROA (Rosyjska Armii Wyzwoleńczej), białym Rosjaninem współpracującym z Abwehrą. Przedstawił się jako członek organizacji Miecz i Pług i poprosił o kontakt z gestapo. Dostał go. W biurze przyjął go Wolfgang Birkner, kierownik referatu IV warszawskiego gestapo. Ten 30-letni esesman już we wrześniu 1939 roku był członkiem grupy specjalnej działającej na Białostocczyźnie, uczestniczył w masowych zbrodniach na Żydach na Podlasiu. W 1943 roku został przeniesiony do Warszawy.

Hrynkiewicz, Bondorowski i Birkner uzgodnili, że gestapo będzie wspierać Miecz i Pług. Niemcy mieli dostarczać organizacji broń, pieniądze i przepustki. W zamian mipowcy mieli im pomagać w zwalczaniu komunistów. O kontaktach miano szczegółowo informować Spychalskiego. Ten dla uwiarygodnienia Hrynkiewicza dostarczał mu informacje i materiały dotyczące PPR, które bez straty dla organizacji mogły zostać przekazane Niemcom.

Z akt śledztwa IPN wynika, że Spychalski miał dać Hrynkiewiczowi listę około stu nazwisk członków AK i Delegatury, które ten przekazał gestapo. „Wielokrotnie planował uderzenie na AK rękami gestapo" – utrzymywał Hrynkiewicz w czasie powojennych przesłuchań.

To Hrynkiewicz zainteresował Birknera kartoteką „Kruka". „Ten zaproponował przeprowadzenie akcji po cichu" – opisywał kontakty z gestapowcem. Ale Hrynkiewicz naciskał. Kłamał, że Kupiecki uczestniczył w zabójstwach Niemców. W końcu Birkner zgodził się, by w akcji uczestniczyli ludzie Bondorowskiego, a także jeden jego człowiek.

Hrynkiewicz do akcji wziął dwóch żołnierzy GL-AL: 20-letniego Wincentego Romanowskiego, ps. Roman, i Jerzego Wiechockiego, ps. Stefan. Operację miał akceptować Spychalski.

16 lutego 1944 roku Hrynkiewicz przyszedł do mieszkania Kupieckiego. Został na noc. Nazajutrz około godz. 6.30 wyszedł z kamienicy przy Poznańskiej 37. Na rogu Nowogrodzkiej i Żurawiej spotkał się z Romanowskim i Wiechockim.

„Kazał, abym mu przystawił pistolet do głowy, kiedy będziemy wchodzić do mieszkania na ostatnim piętrze. Potem miałem go doprowadzić do kuchni" – zeznał Romanowski w czasie przesłuchania przez prokuratora IPN Mariusza Rębacza. Wiechocki nie był uzbrojony.

Na początku do mieszkania „Kruka" weszło dwóch mężczyzn. „W mieszkaniu czuć było zapach alkoholu, na stole stały butelki po wódce, ktoś spał w łóżku z kobietą" – wspominał po latach Romanowski. Bojowcy sterroryzowali „Kruka", potem poszli na strych. Tam „Aleksander" z „pryzmy z piaskiem wyjął jakieś teczki z dokumentami pisanymi na bibule, inną teczkę wyjął spod krokwi". „Polecił mi, abym w jednej teczce szukał materiałów na temat komunistów i ludzi PPR. W kuchni posegregowaliśmy dokumenty" – opowiadał Romanowski.

Do mieszkania weszli kolejni napastnicy – wśród nich najpewniej człowiek Bondorowskiego, a także funkcjonariusz gestapo (nie wiemy, kim był). W mieszkaniu urządzili kocioł. Wpadło w niego 20–30 osób. Wśród zatrzymanych znaleźli się ludzie związani z podziemiem, m.in. sekretarka Kupieckiego Zofia Lambrycht, łączniczka Delegatury Zofia Nanowska, łącznik – granatowy policjant Aleksander Księżopolski. Wpadł także Wacław Iwaszkiewicz, ps. Weber, z wywiadu politycznego Delegatury Rządu Okręgu Warszawa. Nie został jednak rozpoznany. To on pozostawi opis napadu na Poznańskiej, znany w podziemiu jako „Echa sprawy »Kruka«".

Ponieważ Kupiecki prowadził w mieszkaniu punkt handlowy, zatrzymywano także osoby przypadkowe. Wszyscy byli krępowani paskami lub ręcznikami i okradani przez ludzi Bondorowskiego. W zamkniętym pokoju gestapowiec przesłuchiwał zatrzymanych. Żołnierze GL-AL zachowywali się dyskretnie. „Byłem tylko statystą" – zeznał Romanowski po latach przed śledczym IPN. Po wojnie zaczął pracę w Informacji Wojskowej. Okrutnie znęcał się nad zatrzymanymi, za co został w latach 90. skazany i zdegradowany. Zmarł w Warszawie w 2011 roku.

Hrynkiewicz zabrał kartotekę „Kruka". Romanowskiemu i Wiechockiemu dał cyjanek i polecił otruć Kupieckiego. Romanowski podał mu truciznę, ale „Kruk" zaczął wymiotować. Nic poważnego mu się nie stało, bo cyjanek był zwietrzały.

W południe w kocioł wpadł m.in. Jerzy Śliwczyński, kuzyn żony Kupieckiego. Jak relacjonował w 1950 roku w czasie przesłuchania w MBP, drzwi mieszkania otworzył mężczyzna w mundurze esesmana. Przystawił mu do głowy pistolet, szalikiem skrępował ręce.

Śliwczyński był przekonany, że kocioł zorganizowało gestapo, chociaż strażnicy mówili po polsku. „W salonie siedziało kilkanaście osób, w tym granatowy policjant" – wspominał. Jeden z napastników zasugerował, że akcja ma charakter podziemny. W raporcie przygotowanym przez kontrwywiad AK pojawiły się sugestie, że mogło ją przeprowadzić NKWD.

Jak ustalił IPN, około godz. 19.30 z mieszkania wyprowadzono „Kruka" z żoną, Lambrychtównę, Nanowską, inną łączniczkę o nieustalonej tożsamości, policjanta Księżopolskiego oraz nieznaną z nazwiska łączniczkę Miecza i Pługa. Wtedy widziano ich po raz ostatni, do dzisiaj się nie odnaleźli, nie znaleziono też ich ciał.

Jak wspominał Śliwczyński, następnego dnia o godz. 4.30 pozostali zatrzymani zostali zwolnieni. „Mówiono wówczas, że Kupieckiego zamordowano w jego mieszkaniu, a pozostałe osoby wywieziono za miasto i zlikwidowano. Według innej wersji więziono ich w jakiejś podmiejskiej willi"  – zeznała w czasie śledztwa MBP Stanisława Sowińska, bliska współpracownica Spychalskiego z sekretariatu Oddziału Informacji GL-AL.

Prokurator IPN Mariusz Rębacz nie wyklucza i takiej możliwości, że ludzie „Kruka" mogli zostać zabici przez ludzi Hrynkiewicza. Nie ma na to jednak twardych dowodów. „Aleksander" miał przekazać Spychalskiemu informację od Birknera, że wszyscy zostali zabici przez gestapowców.

Po wojnie Hrynkiewicz twierdził, że zabrał teczkę z materiałami antykomunistycznymi. Sowińska zeznała, że w archiwum znajdowały się informacje o ok. 2 tys. członkach partii komunistycznej (dane osobowe, wiek, zawód, przynależność organizacyjna). Część dokumentów trafiła do Spychalskiego. Początkowo przechowywano je na Saskiej Kępie. Potem Sowińska przewiozła je na Żoliborz do mieszkania państwa Gubiców, którzy prowadzili archiwum AL. Podczas Powstania Warszawskiego część materiałów spłonęła.

Spychalski miał być zadowolony z akcji. Żałował tylko, że nie przeprowadził jej sam. Przesłuchiwany po wojnie Ritter przyznał, że miesiąc po akcji Hrynkiewicz przekazał mu zabrane z Poznańskiej materiały, które uznał za bardzo wartościowe. Część kartoteki „Kruka" miała trafić do Moskwy. Pod koniec 1946 roku Spychalski część zniszczonego archiwum przekazał Sowińskiej. Ta zaś wiosną 1947 roku dała dokumenty płk. Józefowi Różańskiemu, wówczas szefowi Departamentu Śledczego MBP.

Walka z reakcją

Z pewnością była to największa akcja kontrwywiadu komunistycznego wymierzona w polskie podziemie. Nie miała charakteru wyjątkowego, gdyż wyraźnie wpisywała się w twardy kurs zwalczania »reakcji« akowskiej, którego głównym wykonawcą był Marian Spychalski, późniejszy marszałek PRL" – uważa dr Marszalec. I przypomina, że sprawa przejęcia archiwum i uprowadzenia „Kruka" odbiła się głośnym echem w całym podziemiu. Wywiad Delegatury rozpoczął w tej sprawie śledztwo, które nadzorował słynny szef Centrali Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa Bolesław Kontrym, ps. Żmudzin. Nie przyniosło ono jednak efektu.

Okoliczności napadu na Poznańskiej wyjaśniane były w latach 40. i 50. przez śledczych X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W ramach wewnątrzpartyjnych rozgrywek ubecy chcieli obarczyć odpowiedzialnością za współpracę z Niemcami Mariana Spychalskiego, Stanisławę Sowińską i Władysława Gomułkę. Liderzy partii komunistycznej mieli odpowiedzieć przed sądem za odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne i udział w tzw. spisku w wojsku.

Wprawdzie Hrynkiewiczowi udowodniono współpracę z Niemcami, ale Spychalskiemu takiego zarzutu nie postawiono. W czasie przesłuchań przyszły marszałek, który przeszedł załamanie nerwowe, próbował się wybielać. Gen. Edwin Rozłubirski, który w czasie wojny był członkiem grupy szturmowej GL-AL, a w 1957 roku został szefem gabinetu Mariana Spychalskiego, wówczas szefa resortu obrony, tłumaczył śledczym z IPN: – Spychalski powiedział mi, że akcję tę wymusiła sytuacja, ponieważ znajdowało się tam archiwum dotyczące działaczy lewicowych z ich adresami. Akcja została przeprowadzona niewłaściwie, gdyż nie znaleziono materiałów dotyczących osób o nastawieniu prohitlerowskim.

Sam Hrynkiewicz w 1945 roku został skazany w Związku Sowieckim na pięć lat łagru za „niewypełnianie rozkazów". Wyszedł z więzienia w 1948 roku i od razu stał się więźniem MBP. W 1955 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za „współpracę z gestapo i Abwehrą na szkodę PPR i GL-AL". Ale już w czerwcu 1956 roku wyrok został uchylony, a on sam uniewinniony. W uzasadnieniu napisano: „Hrynkiewicz w porozumieniu ze Spychalskim zorganizował przekazanie materiałów Kupieckiego na potrzeby partii, co zostało pozytywnie ocenione przez współpracowników. Zrobił to z pobudek patriotycznych i w celu przysporzenia korzyści ruchowi robotniczemu".

Hrynkiewicz po wojnie zmienił imię na Bolesław, zmarł w 2003 roku w Warszawie.

Publikujemy fragmenty listu do redakcji Małgorzaty Sokorskiej

(…) Rozpoczynający tekst tytuł: „Marian Spychalski miał dać Hryniewiczowi listę około stu nazwisk AK-wynika ze śledztwa IPN”, ten fragment artykułu mija się z prawdą i jest bezprawnym oskarżeniem Mariana Spychalskiego, oskarżeniem nie opartym na wiarygodnych źródłach historycznych.

Jestem wnuczką Mariana Spychalskiego i nie mogę się zgodzić na niezgodne z prawdą znieważanie pamięci mojego dziadka. (…)

„Z materiałów poszlakowych, zeznań, których wartość jest jednak mała, wynikałoby, że Spychalski przekazał donos do gestapo.”- czytamy w wywiadzie udzielonym przez doktora Roberta Spałka historyka z IPN ( Biuletyn IPN I-II 2005).

Zeznania wymuszane były przez oficerów dziesiątego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, nie ma też żadnych dokumentów niemieckich na ten temat.„Dlatego mówię na ten temat w trybie warunkowym i z wielką ostrożnością”- czytamy dalej w wywiadzie z Robertem Spałkiem.(…)

Zarzut ten pochodzi wyłącznie z okresu stalinowskiego i jest oparty na notatkach stalinowskich śledczych. Zgodnie ze wspomnieniami Józefa Światło (Zbigniew Błażyński, "Mówi Józef Światło") zarzut ten miał być wykorzystany do ostatecznej likwidacji Mariana Spychalskiego.

Marian Spychalski oskarżony został wtedy również o bycie agentem przedwojennego wywiadu antykomunistycznego - dwójki, spisek którego finałem było zabicie generała Świerczewskiego, oraz co było zgodne z prawdą zwalniane radzieckich wojskowych oraz mianowanie na ich miejscu polskich dowódców. Był też w więzieniu za to, że spotykał się ze swoim bratem Józefem, dowódcą AK na Kraków.

Terminen „spychalszczyzna” określano zwolenników współpracy z przeciwną stroną polityczną. Oskarżenia o współpracę z „Krótka była droga od oskarżenia o współpracę ze znienawidzoną dwójką do gestapo” uważa Profesor Andrzej Paczkowski (Biuletyn IPN I-II 2005). Tytuł artykułu to kłamstwo. Historycy związani z IPN nie potwierdzają tego zarzutu. Równie dobrze na podstawie tych zarzutów można by było napisać, że Marian Spychalski był agentem antykomunistycznego wywiadu.

Dla autorów artykułu jedynym źródłem są zeznania wymuszane torturami oraz protokoły z przesłuchań. Wykorzystują bezkrytycznie te informacje, celowo pomijając podane fakty w znanej książce Zbigniewa Błażyńskiego „Mówi Józef Światło, za kulisami bezpieki i partii”.

Kto rozbudował współpracę z gestapo zgodnie z instrukcjami z Moskwy dowiadujemy się w cytowanej książce.Od Józefa Światły wiemy - pisze Zbigniew Błażyński - że instrukcje współpracy z gestapo i współpracę rozbudowywali Bolesław Bierut, Franciszek Jóźwiak oraz Jerzy Albrecht. Dwaj ostatni wymienieni panowie skutecznie pomogli Bierutowi w walce z Wiesławem Gomułką i Marianem Spychalskim.Nieprzypadkowo w książce Zbigniewa Błażyńskiego na długiej liście wysoko postawionych funkcjonariuszy z KC PZPR, którzy z polecenia NKWD podjęli współpracę z gestapo, nazwiska Mariana Spychalskiego nie ma.

(…) Profesor Andrzej Friszke w swojej poważnej książce (Polska Losy Państwa i Narodu) pisze o niewybrednych paszkwilach - donosach między innymi na Mariana Spychalskiego, rozpowszechnianych przez aparat PZPR. (…)

Żołnierze AK też byli oskarżani niezgodnie z prawdą przez funkcjonariuszy MBP o współpracę z gestapo. Jednak ten fakt uznaje się zawsze za nieprawdziwy podważając słusznie wiarygodność źródeł preparowanych przez stalinowski aparat bezpieczeństwa. Przyzwoitość nakazuje stosować te same oceny do wszystkich ludzi.

“Z oczywistymi lokalnymi odmiennościami podobny był repertuar oskarżeń: współpraca z faszystowskimi policjami politycznymi, współpraca z III Rzeszą (Abwerą oraz Gestapo)” - pisze Profesor Andrzej Paczkowski w posłowiu do książki Stanisławy Sowińskiej “Gorzkie Lata”.

Istnieją również duże rozbieżności w zeznaniach Bogusława Hryniewicza. W artykule podano, że Hryniewicz obciążył Mariana Spychalskiego donosem do gestapo. Zgodnie z relacją Józefa Światły (dyrektora MBP) – „Bierut tymczasem, który chce mieć materiały do ostatecznego wykończenia Gomułki i Spychalskiego domaga się, aby Hryniewicz zeznał, że współpracował z gestapo na polecenie Spychalskiego i Gomułki. Hryniewicz jest uparty. Z rozpaczą twierdzi, że nie miał nic wspólnego ze Spychalskim i Gomułką. Również aresztowanie Lechowicza i Jaroszewicza miało przygotować teren do likwidacji Spychalskiego. „Jeszcze raz stwierdzam, że w zeznaniach tych ludzi nie było niczego co by obciążało Spychalskiego” przyznaje Józef Światło. (Zbigniew Błażyński, „Mówi Józef Światło”). Józef Światło, który aresztował Spychalskiego nie miał żadnego powodu aby bronić go w tej sprawie.

Zdaniem historyków donos ten nie miał żadnego znaczenia, ponieważ na liście znajdowały się fikcyjne nazwiska a także nazwiska agentów niemieckich w AK.

Marian Spychalski był w więzieniu stalinowskim przez sześć lat i właśnie z tego czasu jest zarzut donosu do gestapo, postawiony przez stalinowskich śledczych.W więzieniu był brutalnie torturowany psychicznie i fizycznie. Przez pierwsze trzy lata nie miał żadnego kontaktu z rodziną ani z zewnętrznym światem.Opisywanie tej sytuacji przez autorów artykułu; poprzez określenie :“okoliczności wyjaśniane były” to kpina z cierpień jakie zadawali stalinowscy zbrodniarze nie tylko mojemu dziadkowi, to kpina z oceny okresu stalinowskiego. To wyjątkowe zakłamywanie tych tragicznych dla Polski lat.

Absurdalny jest zarzut dr Janusza Marszalca, że Marian Spychalski był głównym wykonawcą nagonki na żołnierzy AK, ponieważ w czasach największych prześladowań żołnierzy AK był w więzieniu.

Na opinie funkcjonariuszy MBP w tej sprawie powołuje się artykuledr Janusz Marszalec będąc kontynuatorem ich nagonki na Mariana Spychalskiego.Marian Spychalski był znany z tego, że zatrudniał w Biurze Odbudowy Stolicy a także w wojsku byłych żołnierzy AK, miał zawsze opinie człowieka pomagającego osobom związanym z AK. Wśród żołnierzy AK wielu przyjaciół. Należał do nich Zygmunt Stępiński, państwo Dobrzyńscy, którzy prowadzili lokal AK na ulicy Buga do którego często przychodził Marian Spychalski. Na to są różne dowody, w tym wspomnienia żołnierzy AK. Na przykład Zygmunta Stępińskiego. Gdyby donos miał znaczenie i gdyby jego autorem był Marian Spychalski, AK wydałaby na niego wyrok śmierci. (…) Marian Spychalski zwalniał radzieckich wojskowych z Wojska Polskiego. Za to właśnie był w stalinowskim więzieniu.

Na naradzie centralnego aktywu wojskowego (przed aresztowaniem Mariana Spychalskiego) uznano, że kierował się przesadnym szacunkiem dla AK. (Biuletyn IPN I-II 2005).

W czasach stalinowskich, funkcjonariusze i politycy chcieli go zniszczyć ponieważ- „zgodnie z dokumentami MBP, Marian Spychalski był zdrajcą, który działał na zlecenie AK” twierdzi prof. Andrzej Paczkowski (Biuletyn IPN I-II 2005).W więzieniu był brutalnie torturowany psychicznie i fizycznie.

Temat donosu do gestapo wymaga obiektywnego spojrzenia i wnikliwej analizy. Nie można nikogo na podstawie niepewnych źródeł historycznych oskarżać o donos do gestapo, powodując nagonkę na tą osobę.

Kolejny tekst w którym napisano nieprawdę o moim dziadku ukazał się w internetowym wydaniu Rzeczpospolitej w dniu 07.05. 2017. W tekście “Władza potrafi się ośmieszyć “ Piotr Gajdziński napisał o Marianie Spychalskim, że był „tragicznym wojskowym dowódcą. Wojsko go nie pociągało, ani nie interesowało.”Na te słowa niezgodne z prawdą odpowiadam listem ambasadora Lebiediewa do ministra spraw zagranicznych i przewodniczącego Komitetu Informacji Wieczesława Mołotowa z marca 1948 roku. Lebiediew napisał:“Spychalski kierował się nie skrywanym uczuciem nienawiści do ludzi radzieckich”. Oraz, że jest “zainfekowany polskim szowinizmem”.

W lipcu tego samego roku Lebiediew pisał do następcy Mołotowa, że Marian Spychalski był agentem „dwójki” od 1928 roku. Przedstawiono też konkretne zarzuty : Spychalski usunął z armii polskiej bardzo wielu sowieckich ludzi, przyjmował do wojska polskich oficerów wracających z emigracji w Londynie.

Człowiek, który tak bardzo narażał się nie mógł być złym dowódcą. Bolesław Bierut oraz stalinowscy funkcjonariusze nie mogli darować mu zmian w wojsku dlatego jako jeden z ostatnich wyszedł na wolność ze stalinowskiego więzienia.

W czasie gdy sprawował funkcję Ministra Obrony Narodowej w Wojsku Polskim powrócono do regulaminów i ceremoniału sprzed okresu stalinowskiego, odchodząc od wzorców przeszczepionych z ZSRR. Sformowano i rozwinięto wojska rakietowe, zwiększono rolę lotnictwa, przekształcono związki taktyczne w dywizje zmechanizowane.

W 1967 przekształcono szkoły oficerskie w szkoły wyższe i wprowadzono obowiązek posiadania przez oficerów co najmniej średniego wykształcenia.Z dowództw i jednostek usunięto prawie wszystkich doradców i oficerów radzieckich.

Przejawiał nieufność wobec oficerów radzieckich. Zachował się dokument zgodnie z którym zwracał uwagę, że lepiej w ogóle nie mieć w jednostkach wojskowych politycznych, niż mieć rosyjskich. W drugiej połowie lat 60-tych został negatywnie oceniany przez radzieckiego ambasadora jako minister obrony wysuwający na najważniejsze stanowiska antyradziecko nastawionych generałów.(…)

Mój dziadek był wybitnym architektem i miał ogromne zasługi dla odbudowy Warszawy. W latach 1935-1939 Marian Spychalski był kierownikiem Wydziału Ogólnego Planu Zabudowania Warszawy, nad architekturą Warszawy pracował razem ze Stefanem Starzyńskim, który mianował go na to stanowisko. W 1937 roku był laureatem nagrody Grand Prix na wystawie Sztuka i Technika w Paryżu.

Założył Biuro Organizacji i Odbudowy Warszawy przekształcone w Biuro Odbudowy Stolicy. Na kierownika biura architektury zabytkowej powołał Jana Zachwatowicza. Bardzo zdecydowanie występował przeciwko planom zaniechania odbudowy Warszawy lub pozbawienie jej funkcji stolicy.

"W czasie dyskusji nad przyszłością Warszawy w tym specjalnym zespole były rzucane nie z tej ziemi pomysły. Czy warto podejmować odbudowę Warszawy na starym miejscu?" - pisał w swoich wspomnieniach.

"Mąż od początku stawiał sprawę twardo. Warszawa musi być odbudowana i wrócić do dawnego kształtu. Uruchomienie zrujnowanego miasta wymagało niesamowitej kondycji. Były to miesiące nieprzespanych nocy. W ciężkich warunkach wytyczał kształt przyszłej Warszawy. Oddał jej wszystkie siły i umiejętności"- wspomina moja babcia Barbara Spychalska.

W 2011 roku akta BOS wpisano na listę "Pamięć świata" prowadzoną przez UNESCO. Złożył pierwszy wniosek dotyczący odbudowy Warszawy. W sprawozdaniu z 31 grudnia 1944 roku napisał: "Warszawa musi być odbudowana w całości przy zachowaniu tradycyjnego obszaru miasta i pełnej rekonstrukcji zabytków".

Bardzo ciekawym tematem na artykuł byłaby historia mojego dziadka i jego brata. Historia o dwóch braci , z których jeden był na najwyższym stanowisku w Armii Ludowej a drugi na najwyższym stanowisku w AK. Józef Spychalski był komendantem AK na Kraków. W okresie komunizmu i teraz niechętnie piszę się o tym. Obie strony politycznego konfliktu nie chciały i nie chcą napisać prawdy, że Mariana i Józefa nigdy nie podzieliły poglądy polityczne, że rozmawiali ze sobą. Przez to Józef nie został dowódca AK na Polskę a Marian był zawsze w kręgu komunistów podejrzanych o współpracę z AK. Powodem aresztowania Mariana Spychalskiego były też spotkania z bratem. W zeszłym roku Bellona wydała Jego wspomnienia pod tytułem "Warszawa architekta".

Sokorska Małgorzata

Drzwi mieszkania pod numerem 20 na ulicy Poznańskiej 37 w Warszawie otworzył lekko utykający 50-letni mężczyzna. Był ranek 17 lutego 1944 roku. Na progu stali dwaj uzbrojeni napastnicy. Wtargnęli do środka. Byli bojownikami Armii Ludowej. Ich ofiara to „Kruk", współpracownik Delegatury Rządu na Kraj. Bojowcy weszli na strych i zaczęli szukać kartoteki. Wspierali ich współpracownicy niemieckiego wywiadu – Abwehry, oraz gestapo.

Podczas tej akcji komunistyczna bojówka weszła w posiadanie archiwum Kontrwywiadu Delegatury Rządu na Kraj nazywanego kartoteką „Kruka". Jak ustalił śledczy IPN Mariusz Rębacz, śmierć poniosło wtedy siedmiu żołnierzy podziemia.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach