Na początku do mieszkania „Kruka" weszło dwóch mężczyzn. „W mieszkaniu czuć było zapach alkoholu, na stole stały butelki po wódce, ktoś spał w łóżku z kobietą" – wspominał po latach Romanowski. Bojowcy sterroryzowali „Kruka", potem poszli na strych. Tam „Aleksander" z „pryzmy z piaskiem wyjął jakieś teczki z dokumentami pisanymi na bibule, inną teczkę wyjął spod krokwi". „Polecił mi, abym w jednej teczce szukał materiałów na temat komunistów i ludzi PPR. W kuchni posegregowaliśmy dokumenty" – opowiadał Romanowski.
Do mieszkania weszli kolejni napastnicy – wśród nich najpewniej człowiek Bondorowskiego, a także funkcjonariusz gestapo (nie wiemy, kim był). W mieszkaniu urządzili kocioł. Wpadło w niego 20–30 osób. Wśród zatrzymanych znaleźli się ludzie związani z podziemiem, m.in. sekretarka Kupieckiego Zofia Lambrycht, łączniczka Delegatury Zofia Nanowska, łącznik – granatowy policjant Aleksander Księżopolski. Wpadł także Wacław Iwaszkiewicz, ps. Weber, z wywiadu politycznego Delegatury Rządu Okręgu Warszawa. Nie został jednak rozpoznany. To on pozostawi opis napadu na Poznańskiej, znany w podziemiu jako „Echa sprawy »Kruka«".
Ponieważ Kupiecki prowadził w mieszkaniu punkt handlowy, zatrzymywano także osoby przypadkowe. Wszyscy byli krępowani paskami lub ręcznikami i okradani przez ludzi Bondorowskiego. W zamkniętym pokoju gestapowiec przesłuchiwał zatrzymanych. Żołnierze GL-AL zachowywali się dyskretnie. „Byłem tylko statystą" – zeznał Romanowski po latach przed śledczym IPN. Po wojnie zaczął pracę w Informacji Wojskowej. Okrutnie znęcał się nad zatrzymanymi, za co został w latach 90. skazany i zdegradowany. Zmarł w Warszawie w 2011 roku.
Hrynkiewicz zabrał kartotekę „Kruka". Romanowskiemu i Wiechockiemu dał cyjanek i polecił otruć Kupieckiego. Romanowski podał mu truciznę, ale „Kruk" zaczął wymiotować. Nic poważnego mu się nie stało, bo cyjanek był zwietrzały.
W południe w kocioł wpadł m.in. Jerzy Śliwczyński, kuzyn żony Kupieckiego. Jak relacjonował w 1950 roku w czasie przesłuchania w MBP, drzwi mieszkania otworzył mężczyzna w mundurze esesmana. Przystawił mu do głowy pistolet, szalikiem skrępował ręce.
Śliwczyński był przekonany, że kocioł zorganizowało gestapo, chociaż strażnicy mówili po polsku. „W salonie siedziało kilkanaście osób, w tym granatowy policjant" – wspominał. Jeden z napastników zasugerował, że akcja ma charakter podziemny. W raporcie przygotowanym przez kontrwywiad AK pojawiły się sugestie, że mogło ją przeprowadzić NKWD.
Jak ustalił IPN, około godz. 19.30 z mieszkania wyprowadzono „Kruka" z żoną, Lambrychtównę, Nanowską, inną łączniczkę o nieustalonej tożsamości, policjanta Księżopolskiego oraz nieznaną z nazwiska łączniczkę Miecza i Pługa. Wtedy widziano ich po raz ostatni, do dzisiaj się nie odnaleźli, nie znaleziono też ich ciał.
Jak wspominał Śliwczyński, następnego dnia o godz. 4.30 pozostali zatrzymani zostali zwolnieni. „Mówiono wówczas, że Kupieckiego zamordowano w jego mieszkaniu, a pozostałe osoby wywieziono za miasto i zlikwidowano. Według innej wersji więziono ich w jakiejś podmiejskiej willi" – zeznała w czasie śledztwa MBP Stanisława Sowińska, bliska współpracownica Spychalskiego z sekretariatu Oddziału Informacji GL-AL.
Prokurator IPN Mariusz Rębacz nie wyklucza i takiej możliwości, że ludzie „Kruka" mogli zostać zabici przez ludzi Hrynkiewicza. Nie ma na to jednak twardych dowodów. „Aleksander" miał przekazać Spychalskiemu informację od Birknera, że wszyscy zostali zabici przez gestapowców.
Po wojnie Hrynkiewicz twierdził, że zabrał teczkę z materiałami antykomunistycznymi. Sowińska zeznała, że w archiwum znajdowały się informacje o ok. 2 tys. członkach partii komunistycznej (dane osobowe, wiek, zawód, przynależność organizacyjna). Część dokumentów trafiła do Spychalskiego. Początkowo przechowywano je na Saskiej Kępie. Potem Sowińska przewiozła je na Żoliborz do mieszkania państwa Gubiców, którzy prowadzili archiwum AL. Podczas Powstania Warszawskiego część materiałów spłonęła.
Spychalski miał być zadowolony z akcji. Żałował tylko, że nie przeprowadził jej sam. Przesłuchiwany po wojnie Ritter przyznał, że miesiąc po akcji Hrynkiewicz przekazał mu zabrane z Poznańskiej materiały, które uznał za bardzo wartościowe. Część kartoteki „Kruka" miała trafić do Moskwy. Pod koniec 1946 roku Spychalski część zniszczonego archiwum przekazał Sowińskiej. Ta zaś wiosną 1947 roku dała dokumenty płk. Józefowi Różańskiemu, wówczas szefowi Departamentu Śledczego MBP.
Walka z reakcją
Z pewnością była to największa akcja kontrwywiadu komunistycznego wymierzona w polskie podziemie. Nie miała charakteru wyjątkowego, gdyż wyraźnie wpisywała się w twardy kurs zwalczania »reakcji« akowskiej, którego głównym wykonawcą był Marian Spychalski, późniejszy marszałek PRL" – uważa dr Marszalec. I przypomina, że sprawa przejęcia archiwum i uprowadzenia „Kruka" odbiła się głośnym echem w całym podziemiu. Wywiad Delegatury rozpoczął w tej sprawie śledztwo, które nadzorował słynny szef Centrali Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa Bolesław Kontrym, ps. Żmudzin. Nie przyniosło ono jednak efektu.
Okoliczności napadu na Poznańskiej wyjaśniane były w latach 40. i 50. przez śledczych X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W ramach wewnątrzpartyjnych rozgrywek ubecy chcieli obarczyć odpowiedzialnością za współpracę z Niemcami Mariana Spychalskiego, Stanisławę Sowińską i Władysława Gomułkę. Liderzy partii komunistycznej mieli odpowiedzieć przed sądem za odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne i udział w tzw. spisku w wojsku.
Wprawdzie Hrynkiewiczowi udowodniono współpracę z Niemcami, ale Spychalskiemu takiego zarzutu nie postawiono. W czasie przesłuchań przyszły marszałek, który przeszedł załamanie nerwowe, próbował się wybielać. Gen. Edwin Rozłubirski, który w czasie wojny był członkiem grupy szturmowej GL-AL, a w 1957 roku został szefem gabinetu Mariana Spychalskiego, wówczas szefa resortu obrony, tłumaczył śledczym z IPN: – Spychalski powiedział mi, że akcję tę wymusiła sytuacja, ponieważ znajdowało się tam archiwum dotyczące działaczy lewicowych z ich adresami. Akcja została przeprowadzona niewłaściwie, gdyż nie znaleziono materiałów dotyczących osób o nastawieniu prohitlerowskim.
Sam Hrynkiewicz w 1945 roku został skazany w Związku Sowieckim na pięć lat łagru za „niewypełnianie rozkazów". Wyszedł z więzienia w 1948 roku i od razu stał się więźniem MBP. W 1955 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za „współpracę z gestapo i Abwehrą na szkodę PPR i GL-AL". Ale już w czerwcu 1956 roku wyrok został uchylony, a on sam uniewinniony. W uzasadnieniu napisano: „Hrynkiewicz w porozumieniu ze Spychalskim zorganizował przekazanie materiałów Kupieckiego na potrzeby partii, co zostało pozytywnie ocenione przez współpracowników. Zrobił to z pobudek patriotycznych i w celu przysporzenia korzyści ruchowi robotniczemu".
Hrynkiewicz po wojnie zmienił imię na Bolesław, zmarł w 2003 roku w Warszawie.
Publikujemy fragmenty listu do redakcji Małgorzaty Sokorskiej
(…) Rozpoczynający tekst tytuł: „Marian Spychalski miał dać Hryniewiczowi listę około stu nazwisk AK-wynika ze śledztwa IPN”, ten fragment artykułu mija się z prawdą i jest bezprawnym oskarżeniem Mariana Spychalskiego, oskarżeniem nie opartym na wiarygodnych źródłach historycznych.
Jestem wnuczką Mariana Spychalskiego i nie mogę się zgodzić na niezgodne z prawdą znieważanie pamięci mojego dziadka. (…)
„Z materiałów poszlakowych, zeznań, których wartość jest jednak mała, wynikałoby, że Spychalski przekazał donos do gestapo.”- czytamy w wywiadzie udzielonym przez doktora Roberta Spałka historyka z IPN ( Biuletyn IPN I-II 2005).
Zeznania wymuszane były przez oficerów dziesiątego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, nie ma też żadnych dokumentów niemieckich na ten temat.„Dlatego mówię na ten temat w trybie warunkowym i z wielką ostrożnością”- czytamy dalej w wywiadzie z Robertem Spałkiem.(…)
Zarzut ten pochodzi wyłącznie z okresu stalinowskiego i jest oparty na notatkach stalinowskich śledczych. Zgodnie ze wspomnieniami Józefa Światło (Zbigniew Błażyński, "Mówi Józef Światło") zarzut ten miał być wykorzystany do ostatecznej likwidacji Mariana Spychalskiego.
Marian Spychalski oskarżony został wtedy również o bycie agentem przedwojennego wywiadu antykomunistycznego - dwójki, spisek którego finałem było zabicie generała Świerczewskiego, oraz co było zgodne z prawdą zwalniane radzieckich wojskowych oraz mianowanie na ich miejscu polskich dowódców. Był też w więzieniu za to, że spotykał się ze swoim bratem Józefem, dowódcą AK na Kraków.
Terminen „spychalszczyzna” określano zwolenników współpracy z przeciwną stroną polityczną. Oskarżenia o współpracę z „Krótka była droga od oskarżenia o współpracę ze znienawidzoną dwójką do gestapo” uważa Profesor Andrzej Paczkowski (Biuletyn IPN I-II 2005). Tytuł artykułu to kłamstwo. Historycy związani z IPN nie potwierdzają tego zarzutu. Równie dobrze na podstawie tych zarzutów można by było napisać, że Marian Spychalski był agentem antykomunistycznego wywiadu.
Dla autorów artykułu jedynym źródłem są zeznania wymuszane torturami oraz protokoły z przesłuchań. Wykorzystują bezkrytycznie te informacje, celowo pomijając podane fakty w znanej książce Zbigniewa Błażyńskiego „Mówi Józef Światło, za kulisami bezpieki i partii”.
Kto rozbudował współpracę z gestapo zgodnie z instrukcjami z Moskwy dowiadujemy się w cytowanej książce.Od Józefa Światły wiemy - pisze Zbigniew Błażyński - że instrukcje współpracy z gestapo i współpracę rozbudowywali Bolesław Bierut, Franciszek Jóźwiak oraz Jerzy Albrecht. Dwaj ostatni wymienieni panowie skutecznie pomogli Bierutowi w walce z Wiesławem Gomułką i Marianem Spychalskim.Nieprzypadkowo w książce Zbigniewa Błażyńskiego na długiej liście wysoko postawionych funkcjonariuszy z KC PZPR, którzy z polecenia NKWD podjęli współpracę z gestapo, nazwiska Mariana Spychalskiego nie ma.
(…) Profesor Andrzej Friszke w swojej poważnej książce (Polska Losy Państwa i Narodu) pisze o niewybrednych paszkwilach - donosach między innymi na Mariana Spychalskiego, rozpowszechnianych przez aparat PZPR. (…)
Żołnierze AK też byli oskarżani niezgodnie z prawdą przez funkcjonariuszy MBP o współpracę z gestapo. Jednak ten fakt uznaje się zawsze za nieprawdziwy podważając słusznie wiarygodność źródeł preparowanych przez stalinowski aparat bezpieczeństwa. Przyzwoitość nakazuje stosować te same oceny do wszystkich ludzi.
“Z oczywistymi lokalnymi odmiennościami podobny był repertuar oskarżeń: współpraca z faszystowskimi policjami politycznymi, współpraca z III Rzeszą (Abwerą oraz Gestapo)” - pisze Profesor Andrzej Paczkowski w posłowiu do książki Stanisławy Sowińskiej “Gorzkie Lata”.
Istnieją również duże rozbieżności w zeznaniach Bogusława Hryniewicza. W artykule podano, że Hryniewicz obciążył Mariana Spychalskiego donosem do gestapo. Zgodnie z relacją Józefa Światły (dyrektora MBP) – „Bierut tymczasem, który chce mieć materiały do ostatecznego wykończenia Gomułki i Spychalskiego domaga się, aby Hryniewicz zeznał, że współpracował z gestapo na polecenie Spychalskiego i Gomułki. Hryniewicz jest uparty. Z rozpaczą twierdzi, że nie miał nic wspólnego ze Spychalskim i Gomułką. Również aresztowanie Lechowicza i Jaroszewicza miało przygotować teren do likwidacji Spychalskiego. „Jeszcze raz stwierdzam, że w zeznaniach tych ludzi nie było niczego co by obciążało Spychalskiego” przyznaje Józef Światło. (Zbigniew Błażyński, „Mówi Józef Światło”). Józef Światło, który aresztował Spychalskiego nie miał żadnego powodu aby bronić go w tej sprawie.
Zdaniem historyków donos ten nie miał żadnego znaczenia, ponieważ na liście znajdowały się fikcyjne nazwiska a także nazwiska agentów niemieckich w AK.
Marian Spychalski był w więzieniu stalinowskim przez sześć lat i właśnie z tego czasu jest zarzut donosu do gestapo, postawiony przez stalinowskich śledczych.W więzieniu był brutalnie torturowany psychicznie i fizycznie. Przez pierwsze trzy lata nie miał żadnego kontaktu z rodziną ani z zewnętrznym światem.Opisywanie tej sytuacji przez autorów artykułu; poprzez określenie :“okoliczności wyjaśniane były” to kpina z cierpień jakie zadawali stalinowscy zbrodniarze nie tylko mojemu dziadkowi, to kpina z oceny okresu stalinowskiego. To wyjątkowe zakłamywanie tych tragicznych dla Polski lat.
Absurdalny jest zarzut dr Janusza Marszalca, że Marian Spychalski był głównym wykonawcą nagonki na żołnierzy AK, ponieważ w czasach największych prześladowań żołnierzy AK był w więzieniu.
Na opinie funkcjonariuszy MBP w tej sprawie powołuje się artykuledr Janusz Marszalec będąc kontynuatorem ich nagonki na Mariana Spychalskiego.Marian Spychalski był znany z tego, że zatrudniał w Biurze Odbudowy Stolicy a także w wojsku byłych żołnierzy AK, miał zawsze opinie człowieka pomagającego osobom związanym z AK. Wśród żołnierzy AK wielu przyjaciół. Należał do nich Zygmunt Stępiński, państwo Dobrzyńscy, którzy prowadzili lokal AK na ulicy Buga do którego często przychodził Marian Spychalski. Na to są różne dowody, w tym wspomnienia żołnierzy AK. Na przykład Zygmunta Stępińskiego. Gdyby donos miał znaczenie i gdyby jego autorem był Marian Spychalski, AK wydałaby na niego wyrok śmierci. (…) Marian Spychalski zwalniał radzieckich wojskowych z Wojska Polskiego. Za to właśnie był w stalinowskim więzieniu.
Na naradzie centralnego aktywu wojskowego (przed aresztowaniem Mariana Spychalskiego) uznano, że kierował się przesadnym szacunkiem dla AK. (Biuletyn IPN I-II 2005).
W czasach stalinowskich, funkcjonariusze i politycy chcieli go zniszczyć ponieważ- „zgodnie z dokumentami MBP, Marian Spychalski był zdrajcą, który działał na zlecenie AK” twierdzi prof. Andrzej Paczkowski (Biuletyn IPN I-II 2005).W więzieniu był brutalnie torturowany psychicznie i fizycznie.
Temat donosu do gestapo wymaga obiektywnego spojrzenia i wnikliwej analizy. Nie można nikogo na podstawie niepewnych źródeł historycznych oskarżać o donos do gestapo, powodując nagonkę na tą osobę.
Kolejny tekst w którym napisano nieprawdę o moim dziadku ukazał się w internetowym wydaniu Rzeczpospolitej w dniu 07.05. 2017. W tekście “Władza potrafi się ośmieszyć “ Piotr Gajdziński napisał o Marianie Spychalskim, że był „tragicznym wojskowym dowódcą. Wojsko go nie pociągało, ani nie interesowało.”Na te słowa niezgodne z prawdą odpowiadam listem ambasadora Lebiediewa do ministra spraw zagranicznych i przewodniczącego Komitetu Informacji Wieczesława Mołotowa z marca 1948 roku. Lebiediew napisał:“Spychalski kierował się nie skrywanym uczuciem nienawiści do ludzi radzieckich”. Oraz, że jest “zainfekowany polskim szowinizmem”.
W lipcu tego samego roku Lebiediew pisał do następcy Mołotowa, że Marian Spychalski był agentem „dwójki” od 1928 roku. Przedstawiono też konkretne zarzuty : Spychalski usunął z armii polskiej bardzo wielu sowieckich ludzi, przyjmował do wojska polskich oficerów wracających z emigracji w Londynie.
Człowiek, który tak bardzo narażał się nie mógł być złym dowódcą. Bolesław Bierut oraz stalinowscy funkcjonariusze nie mogli darować mu zmian w wojsku dlatego jako jeden z ostatnich wyszedł na wolność ze stalinowskiego więzienia.
W czasie gdy sprawował funkcję Ministra Obrony Narodowej w Wojsku Polskim powrócono do regulaminów i ceremoniału sprzed okresu stalinowskiego, odchodząc od wzorców przeszczepionych z ZSRR. Sformowano i rozwinięto wojska rakietowe, zwiększono rolę lotnictwa, przekształcono związki taktyczne w dywizje zmechanizowane.
W 1967 przekształcono szkoły oficerskie w szkoły wyższe i wprowadzono obowiązek posiadania przez oficerów co najmniej średniego wykształcenia.Z dowództw i jednostek usunięto prawie wszystkich doradców i oficerów radzieckich.
Przejawiał nieufność wobec oficerów radzieckich. Zachował się dokument zgodnie z którym zwracał uwagę, że lepiej w ogóle nie mieć w jednostkach wojskowych politycznych, niż mieć rosyjskich. W drugiej połowie lat 60-tych został negatywnie oceniany przez radzieckiego ambasadora jako minister obrony wysuwający na najważniejsze stanowiska antyradziecko nastawionych generałów.(…)
Mój dziadek był wybitnym architektem i miał ogromne zasługi dla odbudowy Warszawy. W latach 1935-1939 Marian Spychalski był kierownikiem Wydziału Ogólnego Planu Zabudowania Warszawy, nad architekturą Warszawy pracował razem ze Stefanem Starzyńskim, który mianował go na to stanowisko. W 1937 roku był laureatem nagrody Grand Prix na wystawie Sztuka i Technika w Paryżu.
Założył Biuro Organizacji i Odbudowy Warszawy przekształcone w Biuro Odbudowy Stolicy. Na kierownika biura architektury zabytkowej powołał Jana Zachwatowicza. Bardzo zdecydowanie występował przeciwko planom zaniechania odbudowy Warszawy lub pozbawienie jej funkcji stolicy.
"W czasie dyskusji nad przyszłością Warszawy w tym specjalnym zespole były rzucane nie z tej ziemi pomysły. Czy warto podejmować odbudowę Warszawy na starym miejscu?" - pisał w swoich wspomnieniach.
"Mąż od początku stawiał sprawę twardo. Warszawa musi być odbudowana i wrócić do dawnego kształtu. Uruchomienie zrujnowanego miasta wymagało niesamowitej kondycji. Były to miesiące nieprzespanych nocy. W ciężkich warunkach wytyczał kształt przyszłej Warszawy. Oddał jej wszystkie siły i umiejętności"- wspomina moja babcia Barbara Spychalska.
W 2011 roku akta BOS wpisano na listę "Pamięć świata" prowadzoną przez UNESCO. Złożył pierwszy wniosek dotyczący odbudowy Warszawy. W sprawozdaniu z 31 grudnia 1944 roku napisał: "Warszawa musi być odbudowana w całości przy zachowaniu tradycyjnego obszaru miasta i pełnej rekonstrukcji zabytków".
Bardzo ciekawym tematem na artykuł byłaby historia mojego dziadka i jego brata. Historia o dwóch braci , z których jeden był na najwyższym stanowisku w Armii Ludowej a drugi na najwyższym stanowisku w AK. Józef Spychalski był komendantem AK na Kraków. W okresie komunizmu i teraz niechętnie piszę się o tym. Obie strony politycznego konfliktu nie chciały i nie chcą napisać prawdy, że Mariana i Józefa nigdy nie podzieliły poglądy polityczne, że rozmawiali ze sobą. Przez to Józef nie został dowódca AK na Polskę a Marian był zawsze w kręgu komunistów podejrzanych o współpracę z AK. Powodem aresztowania Mariana Spychalskiego były też spotkania z bratem. W zeszłym roku Bellona wydała Jego wspomnienia pod tytułem "Warszawa architekta".
Sokorska Małgorzata