– Ikona nie jest dziełem sztuki w klasycznym tego słowa rozumieniu, tak jak jej twórca nie jest artystą. Kanon nakazuje mu zniknąć, usunąć się w cień. Jest mistrzem, ale jego zadanie sprowadza się do stworzenia lustra, które pozwoli człowiekowi spojrzeć poza widzialny świat – tłumaczy ojciec Maksymilian. To samo powtarza uczestnikom szkoły ikony w lubińskim opactwie. Pierwszy rocznik, z którym spędzę ten dzień, liczy ich 16, choć chętnych było co najmniej dwa razy tyle. Grupy jednak nie mogą być większe, bo pisanie ikony wymaga ciszy, skupienia i indywidualnego podejścia do ucznia. Powinno być tak, jak przed wiekami. – Chcieliśmy, by ikona wróciła do środowiska mniszego. Dziś kojarzy się ona przede wszystkim z prawosławiem, ale przecież pierwsze ikony powstawały jeszcze przed podziałem Kościoła na wschodni i zachodni, a tradycje zakonu benedyktynów sięgają właśnie tamtego czasu – podkreśla ojciec Maksymilian.
Początków ikony upatrywać należy w antycznej sztuce portretu i malarstwie katakumbowym, które uprawiali pierwsi chrześcijanie. Według rozpowszechnionej na Wschodzie tradycji powstawały jeszcze w czasach apostołów, autorem najdawniejszych był zaś Łukasz Ewangelista. Na to rzecz jasna brak dowodów, pewne jest za to, że o ikonach w IV wieku naszej ery wspominał biskup Cezarei Euzebiusz oraz blisko sto lat później św. Augustyn. Z VI wieku pochodzą wzmianki o czynionych przez ikony cudach. Wtedy też stworzone zostały najstarsze zachowane do dziś obrazy, które przechowywane są w klasztorze św. Katarzyny na Synaju.
Na przełomie VIII i IX wieku ikony stały się przyczyną poważnego sporu światopoglądowego. Rozpoczął go cesarz bizantyński Leon III Izauryjczyk, który nakazał usunąć wizerunek Chrystusa znad drzwi swojego pałacu i zastąpić go krzyżem. Idący jego śladem ikonoklaści argumentowali, że sacrum znajduje się poza światem widzialnym, więc nie należy go przedstawiać. Potwierdzać to miała Biblia. Spór chwilowo zakończył Sobór Nicejski II, który zezwolił na kult obrazów. Zwyciężył pogląd, że skoro Jezus przyjął ludzką postać, to i mistrzowie ikony mogą Go prezentować w ten sposób. W kolejnych wiekach spór miał jednak raz po raz odżywać z różną intensywnością, także na zachodzie Europy. Bywało, że kończył się niszczeniem wiszących w kościołach obrazów.
Tymczasem po Wielkiej Schizmie ikony zaczęły być wiązane przede wszystkim z chrześcijaństwem wschodnim. Powstawały w Bizancjum, Grecji, na Rusi, na Bałkanach. Zawsze według ściśle określonych zasad zapisanych w podręcznikach, zwanych z grecka hermeneia, z rosyjska – podlinnikami. Znaczenie miało wszystko: kształt postaci i tła, kolory, brak perspektywy, napis. A także sam twórca. Nie mógł być człowiekiem przypadkowym. Zanim pochylił się nad deską, musiał przejść odpowiednie przygotowanie teologiczne i duchowe. Ojciec Maksymilian: – Tworzenie uchodziło za czynność świętą, której dostąpić mogli tylko wybrani. Sama ikona była obrazem, ale też tekstem liturgicznym. Dlatego właśnie nie tyle się ją „maluje", ile „pisze"...
Ewelina z bloku
Ewelina, lat 29. Od pięciu pracuje jako sekretarka w szkole językowej, wcześniej skończyła polonistykę. Wspólnie z mężem mieszka w bloku na jednym z poznańskich osiedli i jak większość młodych ludzi bije się z myślami. Praca? Dobrze, że jest, chociaż nie ma się co okłamywać: to nie ta wymarzona. W dużym mieście utrzymać się niełatwo, dlatego niewykluczone, że wyjadą. Może do Norwegii? Mąż jest technologiem drewna, więc mógłby tam znaleźć dobre zajęcie... Kiedy tak człowiek myśli, zastanawia się, przychodzi moment, że pragnie już tylko ciszy. Ewelina szuka jej w pobliskim szpitalu. Jest tam kaplica, w której może pobyć sama. A kiedy się modli, często wpada jej do głowy myśl: „Halo, nie ma się czym przejmować, przecież Bóg nad tobą czuwa. Wszystko się zawsze jakoś poukłada". I Ewelina się nie przejmuje. Mówi swobodnie, lekko, często się śmieje, zakładając za ucho kosmyk włosów.
Jak tu trafiła? O, to długa historia. Wiara zawsze była dla niej ważna, lubiła też rysować, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od jej chłopaka, a teraz już męża. Choć jest trochę młodszy, zawsze nadawali na tych samych falach. Przed ślubem na przykład pojechali do pustelni w Beskidzie Niskim, żeby się wspólnie przygotować do małżeństwa. Chłopak wiedział, że Ewelina lubi rysować, więc podarował jej zestaw ołówków. Żeby rozwijała talent. Pewnego dnia pomyślała o ikonie, bo to bardziej pociągające niż zwyczajne malowanie. Ikona to nie tylko sztuka, ale też teologia, praca nad sobą.