Schrzaniliśmy” – tymi słowami Wyatt podsumowuje nie tyle przedstawione w „Swobodnym jeźdźcu” (1969) wydarzenia, ile ogólnie czasy kontestacji. Jeff Nichols w „Motocyklistach” dochodzi do takich samych wniosków. Podobnie jak twórca i aktor z tamtego filmu Dennis Hopper pozwala nam śnić piękny amerykański sen tylko po to, aby zamienić go w koszmar. Pokazać, jak roztrzaskuje się w starciu z brutalnie zmieniającą się rzeczywistością Stanów Zjednoczonych przełomu lat 60. i 70.
Nichols luźno inspiruje się albumem fotografa i dziennikarza Danny’ego Lyona, co przekłada się na nieco zbyt epizodyczną fabułę. „Motocyklistów” ogląda się przez to jak kolejne zdjęcia dokumentujące losy fikcyjnego klubu motocyklowego Vandals. Można jednak się w nich zatracić, bo choć reżyser i scenarzysta w jednym osadza akcję w konkretnym kontekście historycznym – opowieść rozgrywa się między 1965 a 1973 rokiem – realizm wcale go nie interesuje. Zamiast odtwarzać ówczesną rzeczywistość, przestylizowuje ją, aby romantyzować swoich bohaterów.
W narracji przywodzącej na myśl „Chłopców z ferajny” spoglądamy na motocyklistów oczami Kathy (31-letnia Jodie Comer). Początkowo się ich boi, ale w końcu daje namówić się na przejażdżkę z Bennym (Austin Butler, znany z „Elvisa” i „Diuny 2”). W jej trakcie widzi, jak Vandalsi suną za nimi w zwartej grupie po drodze ekspresowej. Uwodzi ją nie tyle otaczająca ich siła, ile idące z nią w parze poczucie wolności. Dostrzega, że wspólne wypady i spotkania to dla bohaterów sposób na ucieczkę od nieprzyjaznej rzeczywistości, pracy na etacie i nudnego życia osobistego.
Czytaj więcej
W „Twisters” Hollywood próbuje ponownie sprzedać nam hit sprzed niemal 30 lat. Czy film porywa z mocą tornada?
Tytułowi motocykliści miłującymi pokój hipisami na pewno nie są. Jeff Nichols rozsmakowuje się w ich toksycznych zachowaniach: za kołnierz nie wylewają, rwą się do siebie z pięściami, a po bójce z inną grupą wspólnie idą na piwo. Nawet bar podpalą i z zadziornymi minami będą obserwować, jak płonie, bo policjanci się ich boją. Klub staje się przez to męską enklawą, w której mogą oddawać się pierwotnym instynktom bez obawy o konsekwencje. To przestrzeń zmitologizowana, dająca poczucie siły, wspólnoty i braterstwa. Reżyser pokazuje alternatywny kodeks moralny bohaterów, celebrując wyznawane przez nich wartości.