Zdjąć odium radykalizmu

68 lat po tym, gdy Jean-Marie Le Pen pierwszy raz został posłem, jego córka ma szansę przejąć rządy we Francji. Nie byłaby to jednak wymarzona prezydentura, ale kohabitacja z Emmanuelem Macronem. Nie brakuje głosów, że prezydent zastawia pułapkę na partię Le Pen.

Publikacja: 21.06.2024 17:00

Uśmiechnięta nacjonalistka o krok od władzy. Czy Emmanuel Macron da radę jeszcze raz zatrzymać Marin

Uśmiechnięta nacjonalistka o krok od władzy. Czy Emmanuel Macron da radę jeszcze raz zatrzymać Marine Le Pen? Na zdjęciu przywódczyni Zjednoczenia Narodowego wraz z Jordanem Bardellą, kandydatem tej partii na premiera przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi, 24 maja 2024 r.

Foto: FRANCOIS LO PRESTI/AFP

Podstawową cechą Marine Le Pen jest to, że nie wybrała polityki po prostu, tak jak większość innych jej uczestników. Ona po prostu wpadła do politycznego kociołka zaraz po narodzinach, jak komiksowy Obelix. Marine jest bowiem najmłodszą córką jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci powojennej historii Francji.

Jean-Marie Le Pen, który przyszedł na świat w bretońskiej chacie bez elektryczności i bieżącej wody, a jego dziadkowie nie umieli jeszcze czytać i pisać, od dzieciństwa był ambitnym awanturnikiem, co tylko pogłębiło się po śmierci jego ojca w 1942 r. Kuter rybacki dziadka, którego Marine nigdy nie poznała, wpłynął na minę i wybuchł. Jean-Marie miał wtedy 14 lat i dopiero kształtowały się jego poglądy. II wojny światowej nie uważał za prosty konflikt dobra ze złem. Klęska Francji w 1940 r. była upokorzeniem, ale marszałek Philippe Pétain, przywódca kolaborującego z Niemcami rządu Vichy, w jego optyce trzymał Francję z dala od dalszych działań wojennych i oszczędzał życie Francuzów – dlatego w domu Le Penów wisiał jego portret. Życie pod niemiecką okupacją było trudne, wiadomości o porażkach Trzeciej Rzeszy na dalekich frontach cieszyły, ale dorastający chłopak nie pałał też miłością do aliantów, którzy bombardowali francuskie wybrzeża, w tym miasta jego rodzinnego regionu.

Po wojnie Le Pen za największe zagrożenie dla Francji przez kolejne 40 lat uważa komunizm – Francuska Partia Komunistyczna rzeczywiście ma wówczas poparcie rzędu dwudziestu kilku procent, jest też silna w mediach i na uczelniach. Jean-Marie jako student prawa wchodzi w środowisko nacjonalistyczne, w którym nie brakuje również ludzi zaangażowanych wcześniej w państwo Vichy lub kolaborację z Niemcami oraz ich dzieci. Ma zrozumienie dla starszych kolegów, którzy angażowali się w „krucjatę z bolszewizmem” na froncie wschodnim.

Obok antykomunizmu jego zasadniczym przekonaniem jest imperializm: chce ratować francuskie posiadłości kolonialne. Zaraz po studiach jedzie jako ochotnik do Wietnamu walczyć przeciwko „czerwonym”. Gdy Francja przegrywa w wojnie indochińskiej, Le Pen angażuje się politycznie, wraz ze znajomymi z wojska wchodząc w populistyczny ruch Pierre’a Poujade’a. To wtedy w wieku zaledwie 27 lat zostaje posłem. Po drodze bierze też udział w desancie w Kanale Sueskim i wojnie w Algierii.

Poseł Le Pen wierzy na tym etapie w możliwość integracji algierskich muzułmanów oraz siłę przyciągania francuskiej kultury. Perorując w Zgromadzeniu Narodowym, posuwa się nawet do stwierdzenia, że arabska młodzież może być przyszłością francuskiego narodu. Po dwóch kadencjach wypada z parlamentu – kilka miesięcy po tym, gdy sprawa Algierii Francuskiej, w którą był tak zaangażowany, ostatecznie upada.

Marine przychodzi na świat w burzliwym roku 1968. Ma cztery lata, gdy jej ojciec zakłada Front Narodowy. Misją partii jest zjednoczenie środowisk na prawo od gaullistów – od młodych narodowych rewolucjonistów i neofaszystów, którzy chętnie ścierają się na ulicach z młodymi maoistami i anarchistami, przez weteranów Algierii Francuskiej i wojen kolonialnych, monarchistów, nacjonalistów, antykomunistów, zwolenników Nowej Prawicy Alaina de Benoista, aż po dawnych kolaborantów z Vichy. Wśród założycieli Frontu Narodowego znajdziemy dwóch esesmanów z francuskiej dywizji Charlemagne (Karol Wielki), ale też działaczkę pro-life odznaczoną medalem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata.

Na przestrzeni kolejnych czterech dekad Front będzie rozdzierany rozmaitymi konfliktami między konkurencyjnymi frakcjami – solidarystami i wolnorynkowcami, tradycjonalistycznymi katolikami oraz tożsamościowymi neopoganami... Dzielić ich będzie też stosunek do Izraela. We Froncie będą zażarci antysemici wzdychający do świeckich autorytaryzmów w rodzaju Egiptu pod rządami Gamala Abdela Nasera czy Syrii Hafiza Asada, ale też entuzjaści Izraela widzący w nim wzorowe państwo nacjonalistycznych osadników rozprawiające się z Arabami.

Czytaj więcej

Od faszystki do centrystki. Wiele twarzy Giorgii Meloni

Le Pen traktował Front Narodowy jak rodzinny biznes

Marine miała osiem lat, gdy w środku nocy obudził ją wybuch i zobaczyła, że całe jej łóżko jest pokryte odłamkami szkła. Ktoś podłożył ładunek wybuchowy na klatce schodowej obok mieszkania rodziny, próbując zabić Le Pena, jego żonę i trzy nieletnie córki. Jean-Marie i jego żona zeszli w piżamach z piątego piętra po drabinie podstawionej przez strażaków i to oni również znieśli Marine – była bowiem zbyt mała, żeby ryzykować. Cudem nikt nie zginął, roczny synek sąsiadów, który wypadł przez okno, szczęśliwie spadł na drzewo i tylko złamał rękę.

„Wtedy zdałam sobie sprawę, że z tej strasznej i niezrozumiałej dla mnie sprawy mój ojciec nie jest traktowany jako równy innym i my też nie jesteśmy traktowani jako równi innym. Stanie się to ważnym elementem mojej własnej konstrukcji psychicznej” – napisze obecna posłanka we wspomnieniach. Nigdy nie znaleziono sprawcy niedoszłego zabójstwa Le Penów. Nie wyjaśniono też mającego miejsce dwa lata później w 1978 r. morderstwa członka władz Frontu François Duprata.

Najmłodsza córka Le Pena dorasta w opozycji do świata i miłości do ojca. Niektórzy rodzice nie chcieli, żeby ich dzieci się z nią zadawały – także ze względu na ich bezpieczeństwo. Dla kolegów, koleżanek i nauczycieli zawsze była córką swojego ojca. Tym bardziej że na początku lat 80. Le Pen wszedł do politycznej ekstraklasy, gdy pierwszoplanowym przedmiotem debaty publicznej pierwszy raz stała się pozaeuropejska imigracja – zwłaszcza muzułmańska. Front Narodowy stał się główną siłą krytyczną, przekonując, że ze względu na różnice kulturowe sprowadzanie z tego kierunku imigrantów zarobkowych doprowadzi do katastrofy. Straszył „inwazją” i utratą przez Francuzów swojego kraju.

W 1984 r. partia przebojem zdobyła 10 proc. w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przez kolejne kilkadziesiąt lat w paradoksalny sposób ugrupowanie niechętne integracji europejskiej utrzymywało się w istotnej części dzięki europarlamentowi, gdzie ze względu na ordynację znacznie łatwiej było mu zdobyć mandaty niż na poziomie krajowym.

Dla Jeana-Marie rodzina zawsze była na drugim planie wobec polityki, przez co często nie było go w domu. Doigrał się i żona porzuciła rodzinę, uciekając z kochankiem. Dla Marine była to dodatkowa trauma – była w liceum, gdy cały kraj śledził widowiskowy rozwód jej rodziców, z finałem w postaci sesji jej matki w „Playboyu”. Córki jednoznacznie opowiedziały się po stronie ojca. Le Pen nie zawsze miał dla nich czas, ale miał silny instynkt klanowy. Nikomu nie ufał tak, jak swoim dzieciom. Zachęcał je do zaangażowania politycznego i promował w partii.

Marine, podobnie jak obie jej siostry, stawiała początkowo opór. Także poszła na studia prawnicze i kilka lat próbowała swoich sił jako adwokat. Potem jednak przyciągnęło wilka do lasu i w wieku 30 lat ostatecznie wybrała pracę partyjnej prawniczki. Od tej pory reszta jej kariery była już pełnowymiarowo skupiona na Froncie (dziś: Zjednoczeniu) Narodowym. Przy okazji Marine zyskała też stabilną pracę na trudniejszy czas – była w ciąży. Ledwie po kilku tygodniach od narodzin dziecka zaszła zresztą znowu, i to z bliźniakami, przez co urodziła troje dzieci w odstępie dziesięciu i pół miesiąca.

Nastoletnia Marine według własnej relacji „weszła do świata ojca [polityki], bo on nie chciał wejść do mojego”, a z czasem odkryła w sobie „wirusa” i pogodziła się z tym, że to polityką chce się w życiu zajmować. Krytycy mówili, że przyszła na gotowe i wybrała partię, bo nie wyszła jej „normalna” kariera. Faktem jest jednak, że Marine jako młoda, uśmiechnięta kobieta doskonale odnalazła się w mediach, które szybko zainteresowały się nową twarzą Frontu i pomogły jej w zbudowaniu przekonania, że to ona jest jego przyszłością. Na przestrzeni kolejnych lat sprawnie przeprowadziła proces sukcesji. Stopniowo przekonała ojca, że tylko ona może go zastąpić, czego Jean-Marie nie planował z wyprzedzeniem. Rękami ojca wycinała też i marginalizowała kolejnych partyjnych rywali oskarżanych o nielojalność wobec przywódcy. Le Pen traktował Front jak rodzinny biznes – był przekonany, że to on go stworzył, więc ma prawo zrobić z nim, co chce, czyli np. zatrudniać swoje dzieci i ostatecznie przekazać im „interes”.

Marine Le Pen za swoje podstawowe zadanie po przejęciu Frontu Narodowego uważała jego dediabolizację

Wiele mówiło się potem o konflikcie między Jeanem-Marie i Marine oraz różnicach między nimi. Prawda jest jednak taka, że mają ze sobą wiele wspólnego. Marine była ukochaną córeczką tatusia, a on dla niej – kluczowym punktem odniesienia i autorytetem. Podobnie jak on jest uparta i jednowładcza, jest też skądinąd najbardziej podobna do Le Pena fizycznie z trzech córek. Głośnym echem odbiło się to, że w 2015 r. w końcu wyrzuciła ojca z partii. Znacznie mniej mediów zagranicznych odnotowało jednak, że już trzy lata później Jean-Marie i Marine pojednali się, gdy 90-latek trafił do szpitala.

Za swoje podstawowe zadania po przejęciu Frontu Marine uważała jego dediabolizację. Kluczowe było zwłaszcza zrzucenie brzemienia antysemityzmu. W 1987 r. jej ojciec stwierdził w wywiadzie, dopytywany o holokaustowych negacjonistów, że istnienie komór gazowych nie jest dowiedzionym faktem, tylko „detalem historii”, o który sprzeczają się historycy, podobnie jak liczba ofiar Holocaustu. Pogrzebał w ten sposób swoje szanse na partycypację we władzy. Jeszcze w miesiącach bezpośrednio przed „detalem” Le Pen wydawał się być wschodzącą gwiazdą francuskiej polityki. Miał dobre wyniki w sondażach, mógł marzyć o współrządzeniu krajem w gabinecie z gaullistami, spotkał się z prezydentem USA, premierem Japonii czy amerykańskimi senatorami, deklarował, że jest „francuskim Reaganem” (antykomunistą, patriotą i wolnorynkowcem), wystąpił też w Nowym Jorku na Światowym Kongresie Żydów, deklarując się tam jako zwolennik sojuszu z Izraelem… W kluczowym momencie nie chciał jednak odciąć się od najbardziej kontrowersyjnych znajomych ani przyznać do błędu. Następnie stopniowo przeszedł od logiki walki o władzę do logiki prowokacji pozwalających utrzymać oddane kilkanaście procent zwolenników.

Dla Marine formacyjnym doświadczeniem było tłumaczenie i obrona ojca, co przez lata robiła. Chciała jednak uczynić z Frontu normalną partię. Bezpośrednią przyczyną usunięcia Jeana-Marie Le Pena z partii było jego powracanie do „detalu” i czynienie antysemickich aluzji. Marine wolała stopniowo przejść na pozycje proizraelskie na bazie wspólnego wroga – politycznie reprezentowanego islamu i dżihadyzmu. Proces domknął się jesienią 2023 r., gdy Marine zaangażowała się w potępienie Hamasu po ataku na Izrael 15 października i wzięła udział w marszu przeciwko antysemityzmowi wraz z innymi politykami, uczestnikami życia publicznego i tysiącami Francuzów.

Le Pen w normalizacji pomogła radykalizacja Jeana-Luca Mélenchona, przywódcy lewicowej Niepokornej Francji, który poszedł bardzo daleko w atakach na Izrael i antysemickich aluzjach nastawionych na zjednanie mu głosów muzułmanów. W końcu nawet Serge Klarsfeld, syn ofiary Auschwitz i legendarny łowca nazistów, stwierdził, że mając do wyboru partie Le Pen i Mélenchona, „bez wahania” zagłosowałby na tę pierwszą, przestrzegając przed „antysemicką skrajną lewicą”.

Czytaj więcej

Manuel Valls: Największy błąd Macrona

Dobra ciotka nie może być niebezpieczna

Wpodobny sposób Marine opakowała na nowo tradycyjne tezy Frontu. Partię zaczęła przedstawiać jako stojącą na straży praw kobiet, świeckiego państwa oraz republikańskiego porządku, zagrożonych przez islam, imigrantów i ich potomków. Twierdzi, że nie jest przeciwko islamowi jako takiemu, w praktyce sprzeciwiając się jednak jego obecności w przestrzeni publicznej – domaga się choćby zakazu noszenia hidżabu. Marine przyjęła też założenie, że nie da się wygrać wyborów tylko na tematyce islamu, imigracji i tożsamości narodowej. Pod jej kierownictwem partia zaczęła także zajmować się tematami życia codziennego, poszerzając bazę zwłaszcza o mieszkańców mniejszych miejscowości i regionów dotkniętych dezindustrializacją. Le Pen wzięła na sztandary choćby walkę o dostęp do usług publicznych poza wielkimi miastami czy obronę interesów kierowców.

Obok zdjęcia odium radykalizmu z partii kluczową różnicą w stosunku do ojca stało się jednoznaczne postawienie na retorykę solidarystyczną. Marine deklarowała niedługo po przejęciu partii: „Nasz projekt polityczny jest oparty na odrzuceniu indywidualizmu i wszechwładzy pieniądza. Na odmowie podporządkowania człowieka czysto konsumenckiej logice, wspieranej przez chciwe międzynarodowe korporacje. Chcą one uczynić z człowieka zuniformizowany byt, którego jedynym sensem życia jest produkcja i konsumpcja”.

Jest par excellence populistką o tyle, że nie chce używać kategorii prawicy i lewicy, woli za to deklarować się właśnie po stronie ludu przeciw elitom czy patriotów przeciwko globalistom. Le Pen skutecznie gra też od lat swoim kobiecym ciepłem, przedstawiając się jako uśmiechnięta dobra ciocia i sympatyczna pani w średnim wieku. Matka Francuzka, która zresztą niedawno została babcią, ma sześć kotów, chętnie opowie też o swojej pasji do ogrodnictwa i kwiatów albo podzieli się ulubionym przepisem na ciasto…

W ten sposób nie tylko zwiększyła bazę zwolenników partii (po drodze przemianowanej na Zjednoczenie Narodowe), ale przede wszystkim – co kluczowe w systemie V Republiki – liczbę osób gotowych uznać ją za „mniejsze zło” w drugiej turze wyborów – co jest potrzebne zarówno w elekcji prezydenckiej, jak i parlamentarnej. Jej ojciec zdobył przeciw Jacques’owi Chiracowi 18 proc. głosów. Ona doszła w rywalizacji z Macronem do 41,5 proc., a w sondażach ma w tym roku już 51–53 proc. Ojciec miał jednego posła, a jej kandydaci byli w stanie dwa lata temu wygrać już w 89 okręgach jednomandatowych.

Teraz lepeniści mają szansę zdobyć nawet dwa–trzy razy więcej mandatów i powalczyć o większość w Zgromadzeniu Narodowym – choć sondaże dają im raczej 40–45 proc. mandatów.

Ryzykowna gra Emmanuela Macrona

Triumf Marine Le Pen w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego (31,4 proc. głosów) nie musiał oznaczać rozwiązania Zgromadzenia Narodowego. Prezydent Macron mógł spokojnie dokończyć swoją drugą kadencję. Najwyraźniej uznał jednak, że jeśli pozostanie bierny, Le Pen będzie na dobrej drodze, by przejąć po nim prezydenturę za dwa i pół roku. Tym bardziej że zagrożona została pozycja jego własnego obozu – socjaliści dostali w wyborach do PE ledwie 0,8 pkt proc. mniej od listy prezydenckiej (14,6 proc.).

Macron liczy teraz na zaskoczenie swoich przeciwników i konsolidację wokół hasła „walki ze skrajną prawicą i skrajną lewicą”. Na razie jednak efekty wydają się skromne – cztery partie lewicy w kilka dni ponownie skonsolidowały się mimo kontrowersji wokół Mélenchona, a Marine przeprowadziła rozłamy w dwóch konkurencyjnych partiach prawicy, Republikanach i Rekonkwiście, poszerzając swoje zaplecze. Obozowi prezydenckiemu grozi więc nie tylko porażka, ale też spadek na trzecie miejsce i zmiażdżenie między prawicą a lewicą.

W praktyce Macron bierze pod uwagę scenariusz zwycięstwa Zjednoczenia Narodowego i kohabitacji ze wskazanym przez Marine Le Pen na premiera Jordanem Bardellą. Prezydent liczy, że w tej sytuacji lepeniści zużyją się u władzy i wytracą impet, podobnie jak miało to miejsce z Chirakiem jako premierem w kohabitacji z François Mitterrandem w latach 1986–1988. Macron po upływie roku znów mógłby zaś rozwiązać Zgromadzenie albo po prostu doczekać do kwietnia–maja 2027 r. i kolejnych wyborów prezydenckich. Mając po drugiej stronie stołu rząd, Le Pen musiałaby odłożyć na dalszy plan wielkie wizje referendum w sprawie polityki migracyjnej, zmian w konstytucji (uznanie jej wyższości nad prawem unijnym) czy dążenie do likwidacji Komisji Europejskiej. Gdyby Le Pen uzyskała większość lub sformowała koalicję z gaullistami, zasadniczo mogłaby jednak rządzić samodzielnie – prezydent we Francji mimo rozległych kompetencji nie ma bowiem prawa weta.

Z polskiego punktu widzenia kluczowa byłaby oczywiście postawa takiego rządu wobec Rosji. Marine przez długie lata była zwolenniczką współpracy z Moskwą, do której kilkakrotnie jeździła. Ciągnie się za nią sprawa słynnej pożyczki uzyskanej w 2014 r. w rosyjskim banku, prawdopodobnie związanej z jej publiczną akceptacją aneksji Krymu, formalnie spłaconej w ubiegłym roku.

Ostatnie dwa lata przyniosły wyraźne przesunięcie się postawy francuskiego społeczeństwa i elit wobec Rosji, za którym do pewnego stopnia podążyła również Le Pen. Marine deklaruje dziś poparcie dla pomocy militarnej dla Ukrainy, jednocześnie unikając twardych zobowiązań co do jej wymiaru. Powtarza, że ostatecznie niezbędne będzie rozwiązanie dyplomatyczne, jakkolwiek trzeba zabiegać, by Ukraina była w możliwie dobrej pozycji negocjacyjnej. W niedawnej kampanii przed wyborami do PE potencjalny premier Bardella poparł francuską obecność wojskową na flance wschodniej w Estonii i Rumunii, jednocześnie zdecydowanie skrytykował deklaracje Macrona o gotowości do użycia francuskich żołnierzy w Ukrainie.

Lepeniści są przeciw członkostwu Ukrainy w NATO i UE, argumentując to pierwsze niebezpieczeństwem wciągnięcia Francji do wojny, a to drugie – interesami własnych rolników (sondaże wskazują, że sprawa członkostwa w UE dzieli Francuzów równo po pół). Prezydent Macron i premier Bardella byliby z kolei zgodni co do konieczności odbudowy przemysłu zbrojeniowego, zwiększania wydatków na zbrojenia i chęci budowy „autonomii strategicznej”, choć różniliby się w kwestii przekazywania w dziedzinie bezpieczeństwa kompetencji na poziom unijny.

Czytaj więcej

George Simion: Europa musi znów stać się normalna

Nie jest jeszcze przesądzone, że lepeniści utworzą rząd. Francję może także czekać rok chaosu, a potem kolejne wybory. Nie można też wykluczyć na tyle dobrego wyniku zjednoczonej lewicy (oficjalnie: Nowego Frontu Ludowego), by to z nią Macron próbował stworzyć gabinet, choćby i mniejszościowy. Także sama Marine nie będzie za wszelką cenę pchała się do władzy. Okazja jest przednia, ale ona doskonale rozumie, że może być jej wygodniej wzmocnić się i z perspektywy silnej opozycji krytykować status quo, a pełną pulę zgarnąć za dwa i pół roku. W każdym scenariuszu wybory 30 czerwca i 7 lipca będą próbą realnej popularności Marine i skuteczności procesów odczarowywania Zjednoczenia Narodowego.

Kluczowa będzie tu frekwencja – przez ostatnie 30 lat w kolejnych wyborach do Zgromadzenia coraz niższa. Do zwycięstwa Marine Le Pen potrzebowałaby mobilizacji swoich wyborców, przede wszystkim tych gorzej sytuowanych, z mniejszych miejscowości i aktywnych zawodowo (emeryci to baza Macrona, studenci – lewicy). Jeśli w nadchodzących latach ma dojść do znaczącej zmiany w polityce Starego Kontynentu, to najprędzej nie na forum mającego ograniczone kompetencje Parlamentu Europejskiego, ale właśnie wskutek rewolucji politycznej we Francji.

Kacper Kita

Redaktor portalu Nowy Ład, autor książki „Saga rodu Le Penów”.

Podstawową cechą Marine Le Pen jest to, że nie wybrała polityki po prostu, tak jak większość innych jej uczestników. Ona po prostu wpadła do politycznego kociołka zaraz po narodzinach, jak komiksowy Obelix. Marine jest bowiem najmłodszą córką jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci powojennej historii Francji.

Jean-Marie Le Pen, który przyszedł na świat w bretońskiej chacie bez elektryczności i bieżącej wody, a jego dziadkowie nie umieli jeszcze czytać i pisać, od dzieciństwa był ambitnym awanturnikiem, co tylko pogłębiło się po śmierci jego ojca w 1942 r. Kuter rybacki dziadka, którego Marine nigdy nie poznała, wpłynął na minę i wybuchł. Jean-Marie miał wtedy 14 lat i dopiero kształtowały się jego poglądy. II wojny światowej nie uważał za prosty konflikt dobra ze złem. Klęska Francji w 1940 r. była upokorzeniem, ale marszałek Philippe Pétain, przywódca kolaborującego z Niemcami rządu Vichy, w jego optyce trzymał Francję z dala od dalszych działań wojennych i oszczędzał życie Francuzów – dlatego w domu Le Penów wisiał jego portret. Życie pod niemiecką okupacją było trudne, wiadomości o porażkach Trzeciej Rzeszy na dalekich frontach cieszyły, ale dorastający chłopak nie pałał też miłością do aliantów, którzy bombardowali francuskie wybrzeża, w tym miasta jego rodzinnego regionu.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena