Temat aborcji nie ma swojej czerwonej linii, która rozgranicza opinie na słuszne i niesłuszne; głupie i mądre. Byłbym ostatnim człowiekiem, który lekceważyłby wątpliwości moralne, etyczne ludzi, także jeśli chodzi o temat dozwolonej aborcji wobec płodu uszkodzonego czy zagrożonego nieuleczalną chorobą. (…) Wiem tylko tyle, że aborcja sama w sobie nie jest czymś pożądanym. Przerywanie ciąży, nawet jeśli jest trudną decyzją, w sprzyjających dla aborcji warunkach staje się najpowszechniejszym środkiem antykoncepcyjnym. Jeśli warunki będą takie, że każdy będzie mógł przerywać ciążę na życzenie, to możemy wrócić do tego złego okresu, kiedy aborcja była metodą antykoncepcyjną. Tak było w Związku Sowieckim i PRL”.
W takim tonie wypowiadał się Donald Tusk pod koniec swoich pierwszych rządów, czyli niewiele ponad dziesięć lat temu. Wtedy jeszcze rozumiał moralny aspekt przerywania ciąży, szanował odmienne wrażliwości i dostrzegał potencjalne zagrożenia związane z przywróceniem aborcji na życzenie. Obiecywał nawet, że w tej i innych w sprawach światopoglądowych nie będzie wprowadzał dyscypliny partyjnej, bo nie chce nikomu łamać kręgosłupów, a rolą rządu nie jest „stawanie na czele rewolucji czy kontrrewolucji obyczajowej”. Co się zmieniło, że po zaledwie dwóch kadencjach w poczekalni do władzy powracający do niej Tusk to właśnie aborcję na życzenie uczynił jedną ze swoich sztandarowych obietnic, wymuszając groźbami na politykach swojej partii głosowanie pod dyktando środowisk proaborcyjnych, a nie własnego sumienia, gdy nawet w sprawach dużo mniej kontrowersyjnych i moralnie neutralnych nie ma aż takiej determinacji do forsowania przedwyborczej agendy? Czy to, co obserwujemy u Donalda Tuska, to tylko zmiana jego stanowiska w sprawie aborcji, czy zmiana poglądów na nią?
Czytaj więcej
Donald Tusk: „Nie idziesz na wybory, bo się zmęczyłeś? Bo wkurzył cię ten czy inny minister? Pamiętaj: to wyborcy wygrywają i przegrywają wybory. Bo głosują za czymś, nie za kimś. Na przykład za Europą albo za Rosją. Nie głosujesz – przegrywasz swoją walkę, nie czyjąś. Walkowerem”.
Aborcja stała się neutralna moralnie
Osobiście nie wykluczam, że prywatne poglądy Donalda Tuska na aborcję wcale się nie zmieniły – po prostu mniej je eksponuje, zrozumiawszy, że po umownej „jego stronie” nie ma już przyzwolenia na podnoszenie w dyskusji o aborcji wątpliwości etycznych. Środowiska proaborcyjne dawno przestały ograniczać się do żądania zmian w systemie prawnym i konsekwentnie próbują wymuszać zmianę systemu wartości, w którym do tej pory nawet zwolennicy liberalizacji aborcji zazwyczaj uzupełniali swoje postulaty o zapewnienia, że wcale nie są za aborcją, tylko za wyborem, że nikt aborcji nie chce, że to zawsze jest dramatyczna decyzja, ale po prostu czasami kobieta ma ważne powody, a w ogóle to sam termin aborcja „na życzenie” jest nietrafiony, bo tylko banalizuje problem i sugeruje zbyt lekkie podejście do bardzo trudnego tematu… A teraz tak wypowiadają się np. fundacja Dziewuchy Dziewuchom: „Tekst »wspieram, ale sama nigdy nie zrobiłabym aborcji« akcentuje, że aborcje to coś złego, coś, czego należy unikać, coś, czego powinno być jak najmniej. Co tak naprawdę chcesz powiedzieć, mówiąc to zdanie? Czy przypadkiem nie chodzi o ochronę siebie przed oceną innych?”.
Walka środowisk proaborcyjnych o legalizację aborcji szybko przeszła z etapu „nikt nie mówi, że aborcja jest dobra” do etapu „niech nikt nie mówi, że aborcja jest zła” i wymuszania powstrzymania się od moralnych ocen aborcji niezależnie od tego, co było jej powodem i w którym momencie ciąży została dokonana. Ma być bowiem moralnie neutralna, nawet jeśli ciąża jest już tak zaawansowana, że dziecko jest zdolne do samodzielnego życia poza organizmem matki. Bo to ciągle „płód” i prawa do mówienia o nim jak o farszu na pierogi postępowa lewica będzie bronić jak niepodległości.