Emilka pierwsza rzuciła granat

Po 80 latach młode badaczki od nowa przypatrują się roli kobiet w żydowskim ruchu oporu. I przypominają, że Mira Fuchrer była nie tylko „dziewczyną Anielewicza”, ale także wpływową działaczką ŻOB, a znana ze swojej urody Niuta Tajtelbaum walczyła z bronią w ręku w dywersji.

Publikacja: 10.05.2024 17:00

Kurierka Tosia Altman jako jedna z nielicznych zdołała opuścić bunkier przy ul. Miłej 18 i uciekła z

Kurierka Tosia Altman jako jedna z nielicznych zdołała opuścić bunkier przy ul. Miłej 18 i uciekła z ruin getta. Niedługo później uległa ciężkim poparzeniom i trafiła w ręce Niemców, którzy zabronili udzielać jej pomocy medycznej. Zmarła 26 maja 1943 r. w wieku 25 lat. Tosię oraz osiem innych żydowskich bojowniczek upamiętnia warszawski mural, odsłonięty w 2021 r. na 78. rocznicę wybuchu powstania w getcie

Foto: Adam Burakowski/REPORTER

Piękna Emilka pierwsza z tłumu prowadzonych na Umschlagplatz rzuciła granat w strażników prowadzących tam Żydów. Została zabita na miejscu” – opisuje swoją starszą koleżankę nastoletnia Liza Mełamed. Jednak takie postacie, jak Emilia Landau, nie przeniknęły do „konspiracyjnego mainstreamu”. W dotychczasowej narracji członkinie żydowskiego ruchu oporu przedstawiano raczej jako pomocniczki, siostry albo partnerki swoich bardziej znanych towarzyszy. Opowiadaną z męskiej perspektywy historię przyjęły, w mniej lub bardziej świadomy sposób, nawet niektóre badaczki. Duże zmiany w tym aspekcie przyniósł rok 2023, który decyzją Senatu ustanowiono Rokiem Pamięci Bohaterek i Bohaterów Getta Warszawskiego. Nacisk na szczególną rolę kobiet wzmocniła także wydana wówczas książka – „Kwestia charakteru. Bojowniczki z Getta Warszawskiego” pod redakcją Sylwii Chutnik i Moniki Sznajderman.

– Niejednokrotnie mówiąc o funkcjonowaniu struktur żydowskiego ruchu oporu, niejako naturalnie nasuwa się porównanie do tego, jak to wyglądało w Armii Krajowej. Jedna z różnic dotyczyła właśnie roli kobiet, w AK role były znacznie bardziej rozdzielone ze względu na płeć. Mężczyźni byli tymi, którzy dowodzili, a kobiety funkcjonowały raczej na zapleczu, jako kurierki czy sanitariuszki – podkreśla dr Martyna Grądzka-Rejak z Muzeum Getta Warszawskiego oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Jak dodaje, w żydowskiej konspiracji funkcje te były bardziej zbliżone i nikogo nie dziwiły kobiety stające do walki ramię w ramię z kolegami.

Zdaniem dr Marii Ferenc z Żydowskiego Instytutu Historycznego i Uniwersytetu Wrocławskiego stereotyp sprowadzający żydowskie konspiratorki do roli „pomocniczek” bierze się stąd, że dużo patrzymy na samo powstanie w getcie warszawskim. Wówczas, jak zaznacza badaczka, rzeczywiście role bojowe były rozdysponowane w bardziej tradycyjny sposób i choć kobiety też walczyły, to nie było wśród nich dowódczyń grup bojowych. Współcześnie może to zastanawiać, ponieważ wiemy, że pełniły one ważne funkcje ruchach, które tworzyły współodpowiedzialną za wzniecenie powstania Żydowską Organizację Bojową (ŻOB).

Czytaj więcej

Hamas zabija nas, bo jesteśmy Żydami

Od harcerek do bojowniczek

Wskład podziemia getta warszawskiego wchodziły m.in. syjonistyczne ruchy młodzieżowe przypominające harcerstwo. Ich zadaniem było przygotowanie młodych do przyszłego życia w państwie żydowskim na terenie Mandatu Palestyny. Wymagało to wychowania nowego typu Żyda i Żydówki: osób sprawczych, niebojących się fizycznej pracy w kibucu, nastawionych na budowanie nowego kraju w duchu socjalistycznych ideałów – słowem, zupełnego przeciwieństwa ówczesnych stereotypów.

Nowoczesna agenda syjonistycznych młodzieżówek przyciągała kobiety z różnych miejsc i klas społecznych. Poza towarzystwem, wspólną nauką i rozrywką, organizacje dawały im również możliwość zajścia wysoko w wewnętrznych strukturach, co w ówczesnych czasach należało do rzadkości. – Są historie Żydówek z bardzo religijnych rodzin chasydzkich, których bliscy sprzeciwiali się ich uczestnictwu w takich ruchach. Mamy też przykłady kobiet z bogatszych domów, często zasymilowanych rodzin. One odzyskiwały w ten sposób swoją tożsamość żydowską. To są też kwestie pokoleniowe, bo młodzi Żydzi, którzy dorastali już w II Rzeczypospolitej, szukali formuły na to, jak się określić wobec swoich rodziców – mówi dr Ferenc.

Spojrzenie Anielewicza

Zanim jednak doszło do aktów oporu zbrojnego i samego powstania, organizacje pomocowe i polityczne w getcie zajmowały się przede wszystkim bieżącymi potrzebami jego mieszkańców. – Przed masowymi deportacjami do obozu zagłady w Treblince latem 1942 r. oraz przed ukonstytuowaniem się grup oporu zbrojnego w getcie dominował opór cywilny. Taki powszedni opór ludności, którego celem była walka o przetrwanie każdego dnia. I to była przede wszystkim domena kobiet – zaznacza dr Grądzka-Rejak, zaznaczając ich wiodącą rolę m.in. w organizacjach samopomocowych, szpitalach czy opiece nad sierotami i starszymi, a także w życiu domowym.

Podobnie było z młodzieżówkami, które najpierw stawiały sobie za cel kontynuację swojej przedwojennej działalności. „Dyskutowałyśmy na temat różnych ustrojów politycznych, słuchałyśmy prelekcji. Mówiłyśmy o lepszej przyszłości, wierzyłyśmy, że kiedyś nadejdzie i że my będziemy w niej uczestniczyć” – wspomina w swoich dziennikach wydanych po latach pod tytułem „Młodość w płomieniach” nastoletnia wówczas narratorka Liza Mełamed, a dziś jedna z ostatnich żyjących wciąż działaczek ŻOB. Zanim Liza dołączyła do Haszomer Hacair („Młody Strażnik”), wspominała, że jako nastolatce w getcie bardzo jej się nudziło. Przez większość czasu nie działały bowiem szkoły, dzieciaki błąkały się po ulicach, na dodatek panowały straszny głód, bieda i demoralizacja. Przynależność do ruchu młodzieżowego nie tylko wypełniła jej tę pustkę, ale dawała też perspektywę na nowe życie po wojnie.

Później Liza zaangażowała się również w konspirację, roznosząc ulotki i szmuglując broń. Jak opowiedziała mi podczas naszego pierwszego i jedynego spotkania w kibucu Givat Oz, kilkukrotnie zdarzyło jej się spotkać dowódcę ŻOB Mordechaja Anielewicza. Pewnego razu natknęła się na niego na jednym ze strychów i ledwo go poznała, ponieważ był w przebraniu studenta. Odwrócił się, spojrzał na nią, ale nie powiedział ani słowa. Innym razem widziała go na ulicy, tym razem w stroju robotnika.

Wspomnienia swoich przyjaciół i przyjaciółek Liza zabrała ze sobą do Izraela, gdzie żyje do dziś, znana jako Aliza Witis-Szomron. To m.in. dzięki niej poznaliśmy pełniejszy obraz działalności żydowskich konspiratorek, w tym jej wychowawczyni Miry Fuchrer. „Mira była niską szatynką, o krótko przyciętych włosach i pełnych ustach, a głos miała zawsze zachrypnięty. Wysokie kości policzkowe nadawały jej wygląd nieco azjatycki. Na ogół była poważna, ale uśmiech miała cudowny i bardzo lubiła się śmiać. Zawsze siedziała między nami i słuchała, milcząc, ale kiedy już zabierała głos, mówiła w sposób wyraźny i zdecydowany” – tak zapamiętała ją Liza, która dwa dni przed wybuchem powstania dostała rozkaz opuszczenia getta i udania się do kryjówki po „aryjskiej” stronie. – Ktoś musi zostać przy życiu, aby opowiedzieć nasze dzieje, a ty jesteś za młoda na walkę – powiedziała jej przedtem Rut Hajman, łączniczka Anielewicza. Prawdopodobnie to ją ocaliło.

W żydowskim ruchu oporu to właśnie kobiety, ze względu na relatywnie większą możliwość ukrycia swojej żydowskości (brak obrzezania; farbowanie włosów etc.), często były łączniczkami. – Tej pracy nie należy nie doceniać, bo np. przejście na drugą stronę muru czy przebywanie po tzw. aryjskiej stronie wymagało ogromnej odwagi. Działalność kurierki czy łączniczki wiązała się nie tylko z ryzykiem dekonspiracji i konsekwencjami, jakie to mogło za sobą pociągnąć – do kary śmierci włącznie – ale też dotykały je klasyczne zagrożenia związane z płcią. Kobiety były bardziej narażone na różnego rodzaju formy przemocy, w tym przemoc seksualną, więc to wymagało od nich ogromnego poświęcenia. Jak wynika ze źródeł, niejednokrotnie musiały wykazać się stalowymi nerwami i pomysłowością, by przetrwać po tzw. aryjskiej stronie i wykonać swoją misję – wyjaśnia dr Martyna Grądzka-Rejak.

Członkinie ŻOB były wysyłane do różnych gett w Generalnym Gubernatorstwie oraz poza jego granicami. Taką rolę pełniła Tosia Altman, która, wykorzystując swój „aryjski” wygląd i doskonałą znajomość polskiego, podróżowała po niemal całej okupowanej Polsce. W 1941 roku razem z Lonką Koziebrodzką organizowała grupy samoobrony w getcie wileńskim, a w 1942 roku zdążyła objechać getta w Grodnie, Białymstoku, Częstochowie i Zagłębiu Dąbrowskim, gdzie sporządziła raporty o sytuacji tamtejszych Żydów. Razem z Arie Wilnerem, który był łącznikiem między Armią Krajową a ŻOB, zabiegała o broń dla żydowskich konspiratorów.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Kamienica w opałach

Z kobiałką i pistoletem w dłoni

Istnieją też relacje potwierdzające udział kobiet w działaniach dywersyjnych. Najbardziej znanym przykładem jest pochodząca z chasydzkiej rodziny członkini Polskiej Partii Robotniczej i zastępczyni dowódcy wydziału bojowego Gwardii Ludowej Niuta Tajtelbaum. „Ledwie starsza niż szesnaście lat, z blond warkoczami wystarczająco długimi, by na nich usiąść, weszła do dobrze strzeżonego niemieckiego budynku, zastrzeliła nazistowskiego oficera w jego własnym biurze” – opisał ją dziennikarz Reuben Ainsztein.

Według innej anegdoty Niuta miała wejść do niemieckiego urzędu ubrana w wiejską chustę, z kobiałką w ręku. Pod pretekstem „sprawy osobistej” rzekomo zbliżyła się do funkcjonariusza SS, po czym strzeliła do niego z rewolweru i uciekła. Kolejna historia mówi, że po nieudanym zamachu na agenta Gestapo przebrała się za lekarkę i zastrzeliła go w szpitalnej sali. Kilka miesięcy przed powstaniem w getcie warszawskim podłożyła bombę pod kino oraz teatr Kammerlicht Spiel przy ul. Marszałkowskiej 8. W dniu zrywu Gestapo aresztowało Niutę w jej mieszkaniu.

Według dr Grądzkiej-Rejak, choć istnieją pewne ograniczenia wynikające z uwarunkowań biologicznych, w żydowskim ruchu oporu role mężczyzn i kobiet aż tak bardzo od siebie nie odbiegały. – Dorka Goldkorn, Mira Fuchrer czy Niuta Tajtelbaum były zaangażowane w produkcję materiałów wybuchowych oraz akcje dywersyjne. Inne kobiety miały za zadanie np. organizowanie tras ewakuacyjnych na wypadek powstania. Zajmowały się też logistyką, a ze względu na swoje kontakty po drugiej stronie muru organizowały tzw. aryjskie dokumenty oraz lokale poza gettem. Kolportowały ulotki i prasę podziemną. Były też kobiety zaangażowane w działalność konspiracyjną, które organizowały komórki ruchu oporu w innych gettach. Kobiety także pełniły ważne funkcje, np. Cywia Lubetkin należała do kierownictwa ŻOB – wymienia.

Żołnierki „drugiej kategorii”

WWarszawie myśl o powstaniu pojawiła się w połowie 1942 roku. Przez cały okres przygotowań ŻOB borykał się z brakiem broni, a kontakty z polskim podziemiem były utrudnione. Na dodatek różne ugrupowania konspiracyjne nie potrafiły porozumieć się między sobą w kwestiach ideologicznych, które okazywały się niekiedy nie do przeskoczenia.

Ostatecznie do zrywu przystąpiły większa Żydowska Organizacja Bojowa oraz mniejszy i bardziej konserwatywny Żydowski Związek Wojskowy. – We wspomnieniach i pamiętnikach bojowników pojawiają się wzmianki o niesamowicie ważnej roli Cywii Lubetkin. Myślę, że to dużo mówi o wadze tej postaci w żydowskim ruchu podziemnym, najpierw w getcie, a potem w ŻOB. Ona była rodzajem ikony dla tych ludzi, a mimo to nie miała tej pozycji bojowej, nie była przywódczynią żadnej grupy walczącej – zaznacza dr Ferenc.

Nieobecność kobiet w kierownictwie powstania badaczka tłumaczy kontaktami ŻOB z polskim podziemiem. Jak wyjaśnia, od pewnego momentu Żydowska Organizacja Bojowa kształtowała swoje struktury tak, żeby móc je pokazywać polskiemu podziemiu, co miało przekonywać, by podzielono się z żydowskimi konspiratorami bronią. Celem było m.in. udowodnienie, że organizacja nie jest filtrowana przez komunistów. – Oni w taki sposób starają się komunikować. Między innymi dlatego odeszli od bardziej egalitarnej struktury, czyli jednej dużej komendy Żydowskiej Organizacji Bojowej, w której była Cywia Lubetkin, na rzecz akcentowania hierarchicznej struktury – podsumowuje badaczka związana z ŻIH i Uniwersytetem Wrocławskim.

Sztab Żydowskiej Organizacji Bojowej w trakcie powstania składał się z mężczyzn, a pozostałe stanowiska zostały rozdysponowane tak jak w innych organizacjach militarnych. Po zmianach struktury pojawiło się stanowisko komendanta, którym został wywodzący się z Haszomer Hacair dowódca ŻOB Mordechaj Anielewicz, jego zastępcy oraz przywódcy grup bojowych. Nikła ilość broni przekładała się też na to, kto mógł ją dostać. Jeżeli w grupie bojowej byli mężczyzna i kobieta, to broń dostawał ten pierwszy. – Kobiety stają się żołnierzami drugiej kategorii – stwierdza dr Ferenc.

„Nastroje moje i ich nie były najlepsze. Czuliśmy się skrzywdzeni, jak gdyby odstawiono nas na bok. Mimo, że wiedzieliśmy, że nie ma dosyć broni, szczególnie dla młodych dziewcząt, to i tak byliśmy rozczarowani. Też chcieliśmy walczyć!” – wspominała po latach Liza. Mimo to niektóre Żydówki, którym udało się otrzymać broń i faktycznie walczyły, wprawiły w osłupienie tłumiących bunt Niemców.

Czytaj więcej

Prof. Wojciech Fałkowski: Trump nie chciał usiąść na tle „Batorego pod Pskowem”

Miasto w płomieniach

Powstanie trwało niespełna miesiąc – od 19 kwietnia do 15 maja 1943 roku – i walczyło w nim około tysiąca bojowników oraz bojowniczek. W chwili jego wybuchu getto było już po wielkiej akcji deportacyjnej, a pozostali w nim mieszkańcy to osoby wyłącznie zdolne do pracy fizycznej. Nie wiadomo, ile spośród powstańców stanowiły kobiety, można jedynie przypuszczać, że było ich mniej niż mężczyzn. Gdy rozpoczęła się ostateczna likwidacja getta i wybuchły walki, ludność cywilna zeszła do schronów.

„Ostatkiem sił Żydzi szukali ratunku, poruszając się między gruzami i płomieniami. Ogień wyganiał ich z kryjówek i podziemnych bunkrów. Wielu spaliło się żywcem lub udusiło od dymu. Inni: mężczyźni, kobiety i dzieci wychodzili z resztkami jedzenia z bunkrów. Matki trzymały na rękach niemowlęta, większe dzieci wlokły się za rodzicami, ze smutkiem i rozpaczą w oczach. Wszyscy poruszali się, szukając ratunku za każdym stojącym jeszcze murem, stertą gruzu niepochłoniętą przez ogień. Kto może opisać rozmiar tej rozpaczy i ten strach błądzących wśród płomieni Żydów. Getto płonęło. Dniami i nocami ogień pożerał budynki. Dom za domem, ulica za ulicą. […]” – opisuje ostatnie dni powstania Cywia Lubetkin.

Jak przyznaje dr Grądzka-Rejak, nie ma jednej konkretnej odpowiedzi na pytanie, o co walczyły żydowskie bojowniczki. Niektóre chciały, żeby pamięć o nich i ich czynach oraz o wszystkich Żydach, którzy zginęli wcześniej w akcji „Reinhardt” (Einsatz Reinhardt), przetrwała. Inne walczyły z zemsty za śmierć swoich bliskich: mężów, dzieci i rodziców. Jeszcze inne chciały uczynić Niemcom jak najwięcej szkód. Niektóre po prostu wybierały śmierć z bronią w ręku. Każda miała swoją własną motywację, dodaje badaczka.

„Była wśród nas wielka radość”

Żydowskim bojownikom udało się zabić kilkudziesięciu Niemców, a ranić 400. W czasie powstania zginęło kilka tysięcy mieszkańców zamkniętej dzielnicy, reszta została wywieziona do obozów pracy na Lubelszczyźnie i do obozu zagłady w Treblince. Tak skończyła się historia getta warszawskiego.

W czasie powstania 23-letnia Mira Fuchrer znajdowała się w centralnej części getta. 8 maja 1943 roku razem z Mordechajem Anielewiczem i ponad setką innych powstańców była w bunkrze przy ul. Miłej 18. Kiedy kryjówka została otoczona przez Niemców, bojownicy nie chcieli się poddać. Po wezwaniu Ariego Wilnera większość popełniła samobójstwo. Zgodnie z relacją Marka Edelmana Mirę miał zastrzelić jej ukochany, który następnie sam odebrał sobie życie.

W bunkrze przy Miłej 18 zginęła również 23-letnia Rachela „Sarenka” Zylberberg. Była jedną z nielicznych, która – choć ukrywała się po „aryjskiej” stronie – postanowiła wrócić do getta i organizować ruch oporu. W tym celu zostawiła nawet swoją malutką córeczkę Maję.

Choć Tosia Altman również ukryła się we wspomnianym bunkrze, to jako jednej z niewielu udało jej się uciec. Podczas walk odniosła rany głowy i nóg, a jej towarzysze przenieśli ją do innej kryjówki. Razem z grupą kilkudziesięciu bojowników pod wodzą Marka Edelmana wyszła z getta i schroniła się w okolicach Łomianek. Po kilku dniach wróciła jednak do Warszawy, gdzie razem z kilkoma innymi bojownikami ukryła się na strychu fabryki materiałów celuloidowych. Pod koniec maja w budynku wybuchł pożar. Mimo że ciężko rannej Altman udało się uciec, została zatrzymana przez granatową policję. Następnie trafiła do szpitala, ale Niemcy zakazali personelowi udzielania jej pomocy. Zmarła najprawdopodobniej w wyniku ciężkich poparzeń 26 maja. Miała 25 lat.

Powstanie i wojnę przeżyło niewielu mieszkańców getta warszawskiego – w sumie najwyżej kilka tysięcy osób. Wśród nich była Cywia Lubetkin oraz jej mąż Icchak Cukierman. Po wojnie wyjechali do Izraela, gdzie założyli kibuc Bohaterów Getta.

„To było bardzo dziwne, że niektórzy żydowscy chłopcy i dziewczęta, widząc wielkiego wroga z całym jego uzbrojeniem, byli jednak radośni i weseli. Dlaczego? Wiedzieliśmy, że nasz koniec już nadszedł. Wiedzieliśmy już wcześniej, że nas pokonają, ale wiedzieliśmy też, że oni zapłacą wysoką cenę za nasze życie. Rzeczywiście tak się stało. […] Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników” – zeznawała Lubetkin w 1961 r. w Jerozolimie podczas procesu Adolfa Eichmanna, jednego z wpływowych niemieckich nazistów realizujących plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.

W 2014 roku w Warszawie na kilka lat odrodził się Haszomer Hacair. Młodzi żydowscy harcerze na swoją patronkę wybrali Tosię Altman.

Piękna Emilka pierwsza z tłumu prowadzonych na Umschlagplatz rzuciła granat w strażników prowadzących tam Żydów. Została zabita na miejscu” – opisuje swoją starszą koleżankę nastoletnia Liza Mełamed. Jednak takie postacie, jak Emilia Landau, nie przeniknęły do „konspiracyjnego mainstreamu”. W dotychczasowej narracji członkinie żydowskiego ruchu oporu przedstawiano raczej jako pomocniczki, siostry albo partnerki swoich bardziej znanych towarzyszy. Opowiadaną z męskiej perspektywy historię przyjęły, w mniej lub bardziej świadomy sposób, nawet niektóre badaczki. Duże zmiany w tym aspekcie przyniósł rok 2023, który decyzją Senatu ustanowiono Rokiem Pamięci Bohaterek i Bohaterów Getta Warszawskiego. Nacisk na szczególną rolę kobiet wzmocniła także wydana wówczas książka – „Kwestia charakteru. Bojowniczki z Getta Warszawskiego” pod redakcją Sylwii Chutnik i Moniki Sznajderman.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi