Nie wiem, jak to się stało, ale kule w nas nie trafiły

23-letnia Eden cudem przeżyła atak Hamasu. Nie chce już mieszkać w Izraelu, ale będzie musiała wrócić na spotkanie z prawnikiem, który pomoże jej pozwać państwo za zaniedbanie bezpieczeństwa. 33-letni Eitan czeka na powrót swoich porwanych braci, a Neomit, emerytka, nie ma nawet wiadomości o synu. Opowiadają o tym, co wydarzyło się 7 października, i jak wygląda ich życie cztery miesiące później.

Publikacja: 09.02.2024 10:00

Nie wiem, jak to się stało, ale kule w nas nie trafiły

Foto: Tomer Ifrah

Eden Tzigielnik jest pracowniczką ochrony w położonym nieopodal granicy ze Strefą Gazy kibucu Nirim. Sobotę, 7 października, 23-latka zamierzała spędzić w domu i odpocząć po pracy, ponieważ wcześniejszego dnia była na nocnej zmianie. O piątej nad ranem złożyła broń i planowała wrócić do siebie, by położyć się spać. Tak się jednak nie stało. Jej przyjaciel namawiał ją, by dołączyła do niego na małej imprezie muzycznej „Psyduck”, która odbywała się na polach między wspomnianym Nirim a kibucem Nir Oz, niecałe dwa kilometry od granicy. W tym samym czasie w innej miejscowości miał miejsce większy festiwal muzyki psychodelicznej „Supernova”, na który zjechało się kilka tysięcy młodych ludzi z Izraela i nie tylko.

Eden w końcu się zgodziła. O „Psyducku” wiedzieli tylko nieliczni. Imprezę organizowano regularnie od pięciu lat, a rave’y odbywały się raz na dwa miesiące, w utrzymywanej w tajemnicy lokalizacji. Organizatorzy dopiero tuż przed rozpoczęciem wydarzenia podawali jego dokładne miejsce. Wraz z przyjacielem i około stu innymi wtajemniczonymi Eden nad ranem znalazła się na polu pomiędzy Nirim a Nir Oz. Ze względu na otaczający imprezę nimb tajemnicy, wydarzenie zorganizowano bez zezwolenia policji i powiadomienia władz. Godzinę po przybyciu na miejsce, 23-latka zauważyła na niebie rozbłyski wybuchających rakiet. – Zaczęliśmy mówić wszystkim „wyłączcie muzykę”, to wyglądało bardzo źle – relacjonuje.

Zgliszcza domu w Nir Oz. Osadę założono 1 października 1955 r. w zachodniej części pustyni Negew, ni

Zgliszcza domu w Nir Oz. Osadę założono 1 października 1955 r. w zachodniej części pustyni Negew, niedaleko granicy ze Strefą Gazy

Na przesłanych przez nią nagraniach widać lecące rakiety, a w tle brzmi intensywna muzyka. „Co to? Wojna? Gdzie to leci?” – słychać głos Eden, która przez większość czasu nagrywała wszystko telefonem. – To były tylko rakiety, nic więcej. Nie myśleliśmy, że to są terroryści – opowiada.

Przyjaciele zdecydowali się jak najszybciej wsiąść do samochodu i wrócić do domu dziewczyny, gdzie znajduje się schron. W drodze powrotnej do Nirim trafili jednak na członków Hamasu. Sześciu terrorystów otworzyło do nich ogień. – Nie wiem, jak to się stało, ale kule w nas nie trafiły – wspomina Eden, a na jej twarzy maluje się wyraz, którego nie sposób opisać.

Piłam wodę mojego kota

Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wybiegliśmy z auta prosto do mojego domu. Zamknęłam drzwi, nie okna, nie schron, tylko drzwi. Mój dom to jeden z pięciu szeregowców. Nie jest tak łatwo tam wejść – opisuje. Zamknęli się w schronie i nasłuchiwali. Nagle zdali sobie sprawę, że bojownicy próbują przeciąć drzwi frontowe. Nie udało im się, ale Izraelka pokazuje zdjęcia częściowo przepiłowanych poziomo drzwi. Z oddali słyszeli okrzyki po arabsku „Allah akbar” i wybuchy. To były samochody, które „dosłownie wylatywały w powietrze”, mówi Eden.

Zadzwoniła do swojego szefa, który kieruje ochroną kibucu i lokalnym zespołem ratunkowym. „Proszę przyjedź, ostrzeliwują nas, ostrzeliwują mój dom” – przypomina sobie rozmowę. – Mój przyjaciel powiedział mi wtedy, że zabili jego chłopaka, a mój znajomy dostał kulkę w nogę. Słuchaliśmy tego wszystkiego. Ja miałam pistolet, ale to i tak nic by nie dało, bo oni mieli shotguna. Strzeliłabym może dwa razy, a oni w tym czasie całą serię. To było przerażające. Wcisnęłam się pod łóżko, ale tam było bardzo mało miejsca. Po pięciu godzinach chciałam wyjść na zewnątrz, ale przez okno zobaczyłam terrorystów, którzy chodzą po kibucu i wypatrują nas, sprawdzają, czy jest ktoś jeszcze w domach – mówi.

Czytaj więcej

Po ataku na amerykańską bazę na Bliskim Wschodzie. Nic nie powstrzyma USA przed odwetem

Po kolejnych godzinach pod łóżkiem, Eden opuściła na chwilę tzw. bezpieczny pokój. Tłumaczy, że nie umiała już wytrzymać gorąca, które napływało od palących się w pobliżu schronu aut. Wspomina piekącą podłogę, na której leżała pod łóżkiem. Wyszła poszukać wody. Na zewnątrz spostrzegła, że jej cały dom płonie. Woda została odcięta, więc udało jej się zebrać tylko resztkę, którą oddała swojemu przyjacielowi. Sama wypiła to, co znalazła w kociej miseczce.

– Pijesz wodę swojego kota. Twój dom płonie. Nie możesz wytrzymać na podłodze, bo parzy – powtarza.

Podłogę wyłożyli więc tym, co mieli. Co jakiś czas uchylali też okno, wystawiając przezeń jednocześnie broń, ponieważ dusili się od dymu. Okazało się, że wystrzał z granatnika powalił elementy domów, które zablokowały wyjście ze schronu. – Słyszysz na zewnątrz swoich przyjaciół, jak wrzeszczą, słyszysz serie z karabinu – próbuje wyjaśnić, co przeżywała, godzinami leżąc w ukryciu. Terroryści przechodzili od domu do domu, ale w pięciu szeregowcach, zamieszkałych przez Eden i jej znajomych, nikogo nie znaleźli. Wszystkie były drewniane, więc oczywiście spłonęły. Choć w kibucu nie było wody, był internet – godzinami scrollowali więc kolejne tragiczne doniesienia. „Nie wychodźcie z domów, pomóżcie mi, są w moim domu, terroryści mnie otoczyli, zabrali mojego męża” – cytuje kolejne wiadomości z komunikatorów.

– Gdy terroryści podeszli pod schron, napisałam do mojej rodziny, że umrę, że nie dam rady wyjść z tego cało i ich kocham. Oni myśleli, że ja i mój przyjaciel zginęliśmy. Wydostano nas ze schronu po 17 godzinach – podsumowuje.

Zamordowani przyjaciele

Dopiero gdy izraelscy żołnierze wyciągnęli ich z kryjówki, Eden i jej towarzysz zobaczyli pełną skalę zniszczeń, w tym leżące na ścieżkach zwłoki terrorystów, cywilów i żołnierzy. Mówi też o dziesięciu osobach, które zostały zabite jeszcze na imprezie, na której była. – Miałam też dużo znajomych, którzy poszli na tę wielką imprezę („Supernova” – red.). Już ich z nami nie ma.

Zdjęcia z masakry, do której doszło na festiwalu w Re’eim, obiegły media na całym świecie. To właśnie stamtąd pochodzą jedne z najbrutalniejszych opisów zbrodni, których dopuścili się członkowie Hamasu w Izraelu. Mowa m.in. o relacjach dotyczących zbiorowych gwałtów, okaleczeń i bezczeszczenia zwłok zabitych uczestników imprezy. Dokładnie taką historię opowiada Eden, która wspomina jedną ze swoich zamordowanych koleżanek. – Obcięli jej piersi, pocięli jej ciało i skończyli w jej zwłokach. Ona umierała, kiedy to robili – relacjonuje historię, która pojawiła się wcześniej w zeznaniach naocznego świadka. Dziewczyna podkreśla, że porównywalne akty terroru miały miejsce w pobliskim kibucu Nir Oz, w którym mieszkali jej rodzice. Jako ochroniarz Eden ma dostęp do wiedzy o tym, co działo się w osadzie w trakcie ataku. – Oni zostali wycięci niemal w pień. Moim rodzicom udało się przeżyć, ale ich sąsiadom już nie – wspomina.

Ojca Bena Alexa Dancygera uprowadzono z Nir Oz. Ostatnia wiadomość, że żyje, nadeszła 59 dni po porw

Ojca Bena Alexa Dancygera uprowadzono z Nir Oz. Ostatnia wiadomość, że żyje, nadeszła 59 dni po porwaniu

Tomer Ifrah

To nie był jednak koniec cierpienia, bo w następnych dniach Eden musiała zmierzyć się z kolejną falą wiadomości o śmierci wielu znajomych, którzy byli w kibucu bądź pojechali na zabawę w Re’eim. Poza tym, ani ona, ani jej rodzina nie mieli już domu, a cały ich dobytek spłonął.

– Ja nie mogę tego zrozumieć. To jest twój dom. Ja wiem, że cały czas spadają rakiety, ludzie zostają ranni, umierają. Ale oni przyszli do naszych domów i wystrzeliwali ludzi po kolei. Tam były dzieci. Co one im zrobiły? Oni chcą nas zabić, bo jesteśmy Żydami, ale my ich tak nie zabijaliśmy – przekonuje.

Według Eden, jeżeli izraelscy żołnierze kogoś zabijają, to tylko dlatego, że ten ktoś jest terrorystą i krzywdzi ludzi, „co jest jakoś uzasadnione”. – Oni dają broń swoim dzieciom i uczą ich zabijać ludzi, tylko dlatego, że są Żydami. Widziałam młodego terrorystę. Miał może 14 lub 15 lat. Widziałam różnych, młodszych, starszych. Oni zabijają, bo chcą zabijać – twierdzi 23-latka, dodając, że sama nic im nie zrobiła, jedynie mieszka na południu Izraela i tu pracuje. Twierdzi, że nawet gdyby chciała – a nie chce – nie mogłaby pojechać do Gazy, podczas gdy Palestyńczycy wjeżdżają do Izraela. Zapewnia jednak, że żałuje, że nie zobaczy już palestyńskich pracowników kibucu, z którymi była zaprzyjaźniona.

Teraz jednak Eden nie chce mieszkać w Izraelu, choć twierdzi, że kocha swój kraj. Przebywa w Tajlandii, która jest popularnym kierunkiem turystycznym wśród młodych Izraelczyków. Mówi, że jest jej lepiej, ale czasem czuje dyskomfort, widząc graffiti z flagą Palestyny na jednym z okolicznych domów. Eden chce pozwać swój kraj za to, że dopuścił do tragedii, a także utraty majątku jej rodziny. Niedługo będzie musiała przełamać swój strach i wrócić do Izraela na spotkanie z prawnikiem.

Czytaj więcej

Prezydent USA krytykuje Izrael. Reakcja wojskowa w Strefie Gazy była „przesadna”

Nie jest zresztą jedyna. Już na początku stycznia izraelskie media obiegła wiadomość, że 42 ocalałych z festiwalu „Supernova” złożyło do Sądu Okręgowego w Tel Awiwie pozew w związku z październikową masakrą. Uczestnicy festiwalu domagają się 200 mln szekli (ok. 220 mln zł) odszkodowania, obwiniając państwo, armię, policję i służbę specjalną Szin Bet za zaniechania i zaniedbania. W pozwie oskarża się armię za brak ochrony podczas porannego ataku Hamasu, w wyniku którego na imprezie zginęły 364 osoby, a 40 uprowadzono do Gazy. Służbom zarzuca się też, że nie powiadomiły organizatorów, gdy wieczorem 6 października pojawiły się pierwsze oznaki możliwego ataku.

Spaleni żywcem

Ośmiu członków rodziny 33-letniego Eitana Kunio zostało porwanych przez terrorystów z kibucu Nir Oz do Strefy Gazy. Brat bliźniak Eitana, David, i jego żona Sharon zostali uprowadzeni wraz z dwiema trzyletnimi córkami. Po 52 dniach niewoli w wymianie zakładniczek wolność odzyskały Sharon i jej córki, które wymieniono na palestyńskich więźniów. Zwolniono wówczas także siostrę Sharon, Daniel, i jej pięcioletnią córkę. To jednak nie wszystko, bo drugi brat Eitana, Ariel, również został porwany wraz ze swoją dziewczyną Arbel. Uprowadzenie większości bliskich odcisnęło na Eitanie swoje piętno. Mężczyzna nadal nie ma informacji na temat swoich braci, którzy od czterech miesięcy pozostają w niewoli.

Z ośmiorga porwanych członków rodziny Silvii Kunio i jej syna Eitana kobiety i dzieci zostały już wy

Z ośmiorga porwanych członków rodziny Silvii Kunio i jej syna Eitana kobiety i dzieci zostały już wymienione za palestyńskich więźniów. Dwaj synowie Silvii wciąż pozostają w niewoli

Tomer Ifrah

W ataku 7 października członkowie Hamasu porwali łącznie ok. 240 zakładników. Uprowadzeni pochodzili głównie z położonych na południu kraju kibuców. Wśród nich były zarówno kobiety, jak i mężczyźni, ludzie w średnim wieku, młodzi, emeryci, a nawet niemowlę, obcokrajowcy. Była też mowa o trojgu Polaków, spośród których jedna kobieta wyszła na wolność w pierwszej wymianie zakładników. Wiadomo, że w rękach terrorystów pozostaje jeszcze przynajmniej dwóch obywateli Polski. Jednym z nich jest 75-letni historyk Alex Dancyger. Od ponad 50 dni nie ma na jego temat nowych informacji.

63-letnia Neomit Dekel-Chen, została porwana, gdy terroryści Hamasu podpalili jej dom w Nir Oz. Marek Matusiak z Ośrodka Studiów Wschodnich wspomina w komentarzu, że mordom w przygranicznych kibucach „towarzyszyło masowe podpalanie budynków, także z ludźmi w środku”, co potwierdzają relacje Eden i Neomit.

Cmentarzysko samochodów z 1200 spalonymi wrakami aut uczestników imprezy muzycznej w Re'eim. Członko

Cmentarzysko samochodów z 1200 spalonymi wrakami aut uczestników imprezy muzycznej w Re'eim. Członkowie Hamasu dopuścili się tam mordów, zbiorowych gwałtów i okaleczeń

Tomer Ifrah

– Złapali też mojego sąsiada. Byłam boso i przytrzymali mnie. Choć nie znam ani słowa po arabsku, zrozumiałam, że mówili mi, żebym nie próbowała uciekać. Poprowadzili mnie w stronę pól, do tylnej bramy kibucu, w kierunku Gazy. Po drodze widziałam domy w płomieniach i zrozumiałam, że nikt nie wydostanie się z nich żywy. Ja musiałam zostawić mój dom, żeby ratować życie – opisała w świadectwie, które przekazała autorowi zdjęć do tego tekstu, Tomerowi Ifrahowi, gdy ten ją fotografował.

Kobieta wspomina też o grabieżach, które towarzyszyły masakrom w przygranicznych osadach. Neomit widziała, jak terroryści zabierali z Nir Oz telewizory, elektroniczne wózki dla seniorów oraz walizki wypchane różnymi mniejszymi przedmiotami. Zaledwie 150 metrów przed granicą Strefy Gazy udało jej się uciec, kiedy wojsko ostrzeliwało bojowników z helikoptera. – Wszyscy terroryści byli martwi, a my przeżyliśmy, z wyjątkiem jednej kobiety. Jej córka, która przyszła tego dnia w odwiedziny, przytulała jej zwłoki. Matka zmarła w jej ramionach. Wzięłam na ręce jedną z dziewczynek, inna koleżanka wzięła drugą córeczkę i zaczęliśmy biec w stronę pól – opisała. Razem z nią biegli jeszcze inni sąsiedzi, w tym para z córką i kobieta z trójką małych dzieci.

Tuż przy granicy, Neomit została trafiona odłamkami w głowę, kolano i plecy, krwawiła. – Położyłam się na ziemi i zobaczyłam traktor. To był mój traktor, ten, na którym pracuję w kibucu, a w nim siedzieli terroryści. Zobaczyli nas i zaczęli jechać w naszym kierunku. Chcieli zabrać nas ze sobą. Pomyślałam, teraz albo nigdy; zdecydowałam się udawać martwą – zostawili mnie. Wszyscy inni, którzy tam byli i żyli, zostali zabrani do Gazy – relacjonuje.

Eden Tzigelnik ze swoim byłym chłopakiem Eladem Negevem w hotelu Yam Suf. 23-latka ocalała z ataku n

Eden Tzigelnik ze swoim byłym chłopakiem Eladem Negevem w hotelu Yam Suf. 23-latka ocalała z ataku na festiwal „Psyduck”, a następnie z pogromu w kibucu Nirim

Tomer Ifrah

63-latka udawała martwą za każdym razem, gdy przez pole przejeżdżali kolejni terroryści. Co jakiś czas na niebie przelatywały izraelskie helikoptery, ale mimo sygnałów, załogi jej nie zauważyły. W południe upał był już nie do zniesienia, ale Neomit udało się napić z przecinającej pole rury nawadniającej. Jako że pomoc nie przybywała, musiała doczołgać się do kibucu o własnych siłach.

– Brakuje słów, żeby opisać ten pogrom. Wszystko było spalone, połamane. Nie było już drewnianych domów, ostały się tylko metalowe schrony. Straszne widoki. Dotarłam do domu mojej córki. Waliłam w drzwi, ale nie otwierali. Krzyknęłam: „Ofir, tu mama”, ale myśleli, że to terroryści. W końcu drzwi się uchyliły, a ja upadłam. Krwawiłam wszędzie. Od tego momentu czekałam, żeby tylko usłyszeć coś o moim synu – opisuje.

Neomit Dekel-Chen porwano z kibucu Nir Oz. Jej syn prawdopodobnie jest zakładnikiem w Strefie Gazy

Neomit Dekel-Chen porwano z kibucu Nir Oz. Jej syn prawdopodobnie jest zakładnikiem w Strefie Gazy

Tomer Ifrah

Początkowo myślano, że Sagi zginął, ale prawdopodobnie został uprowadzony do Strefy Gazy.

Syn na filmie dżihadystów

Podobny los spotkał nastoletnich synów Renany Gome Yaacov, również z kibucu Nir Oz. 16-letni Or i 12-letni Yagil trafili do niewoli. – Zadzwonili do mnie śmiertelnie przestraszeni. Powiedzieli, że słyszeli, że ktoś włamał się do domu. W słuchawce usłyszałam osoby mówiące po arabsku. Choć syn z całych sił starał się zamknąć drzwi, w końcu wyłamano wejście do bezpiecznego pokoju – opowiedziała Ifrahowi.

Tomer Ifrah

Ostatnią rzeczą, jaką usłyszała kobieta, był głos jej młodszego syna Yagila, który krzyknął: „Nie zabieraj mnie, jestem za młody”. Później porywacze sami zadzwonili do niej, żeby przekazać, że mają jej synów. 12-latek pojawił się nawet w jednym z propagandowych filmów, który 9 listopada opublikowała palestyńska grupa terrorystyczna Islamski Dżihad. Cierpienie Renany miało jednak swój koniec, bo po 52 dniach niewoli w Strefie Gazy, Or i Yagil wrócili do domu.

Po zakończeniu zawieszenia broni w listopadzie i wznowieniu działań wojennych w Gazie, Izrael szacował, że w niewoli pozostawało ponad 132 zakładników. Na podstawie nowych informacji wywiadowczych, potwierdzono jednak śmierć 25 z nich, więc w chwili powstawania tego tekstu (5 lutego) przy życiu pozostało prawdopodobnie 107 osób, w tym dwoje dzieci.

W połowie stycznia terroryści opublikowali serię trzech propagandowych nagrań z udziałem porwanych. Na filmach Jossi Sharabi (53 lata), Itaj Svirski (38 lat) i Noa Argamani (26 lat) zaapelowali do rządu Beniamina Netanjahu o przerwanie walk w Gazie i sprowadzenie ich do domu.

Jednego ze swych porwanych synów Renana Gome Yaacov zobaczyła na propagandowym filmie Islamskiego Dż

Jednego ze swych porwanych synów Renana Gome Yaacov zobaczyła na propagandowym filmie Islamskiego Dżihadu

Tomer Ifrah

Bojownicy zapowiedzieli, że następnego dnia ujawnią losy trojga Izraelczyków. W kolejnym wideo poinformowano, że Sharabi i Svirsky zginęli w izraelskim nalocie.

W filmie znów pojawiła się 26-letnia Argamani, która opowiedziała o śmierci towarzyszy i przekazała, że ​sama została ranna. Izrael zaprzecza doniesieniom, jakoby to właśnie naloty jego armii doprowadziły do śmierci mężczyzn, nazywając to „kłamstwem” i „wojną psychologiczną” Hamasu.

Jak donoszą izraelskie media, strona rządowa wysyła sygnały, że nowe porozumienie w sprawie wymiany zakładników nie nastąpi szybko, jeśli w ogóle do niego dojdzie. Pod koniec stycznia Hamas odrzucił propozycję zwolnienia zakładników w zamian za zawieszenie broni w Strefie Gazy, ponieważ w ofercie nie przewidziano stałego rozejmu.

Opracowany w Paryżu projekt zakładał, że bojownicy w dwóch etapach uwolnią resztę porwanych, a w zamian Izraelczycy wstrzymają działania militarne na dwa miesiące. W rozmowach uczestniczyli szefowie wywiadów USA, Izraela i Egiptu oraz premier Kataru. W odpowiedzi Hamas oznajmił, że zanim nastąpi jakakolwiek wymiana więźniów, Izrael musi wstrzymać ofensywę w Gazie i wycofać się z palestyńskiej enklawy.

Według różnych szacunków, w ataku na Izrael zginęło około 1300 osób. Ośrodek Studiów Wschodnich wymienia dokładnie 827 cywilów, 401 żołnierzy i 72 policjantów. Z kolei według kontrolowanego przez Hamas resortu zdrowia enklawy, w wyniku trwającej w Strefie Gazy izraelskiej operacji „Żelazne miecze” do początku lutego zginęło ponad 27 tys. Gazańczyków. Spośród tej liczby zdecydowaną większość stanowią cywile, w tym kobiety i dzieci.

Eden Tzigielnik jest pracowniczką ochrony w położonym nieopodal granicy ze Strefą Gazy kibucu Nirim. Sobotę, 7 października, 23-latka zamierzała spędzić w domu i odpocząć po pracy, ponieważ wcześniejszego dnia była na nocnej zmianie. O piątej nad ranem złożyła broń i planowała wrócić do siebie, by położyć się spać. Tak się jednak nie stało. Jej przyjaciel namawiał ją, by dołączyła do niego na małej imprezie muzycznej „Psyduck”, która odbywała się na polach między wspomnianym Nirim a kibucem Nir Oz, niecałe dwa kilometry od granicy. W tym samym czasie w innej miejscowości miał miejsce większy festiwal muzyki psychodelicznej „Supernova”, na który zjechało się kilka tysięcy młodych ludzi z Izraela i nie tylko.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi