Eden Tzigielnik jest pracowniczką ochrony w położonym nieopodal granicy ze Strefą Gazy kibucu Nirim. Sobotę, 7 października, 23-latka zamierzała spędzić w domu i odpocząć po pracy, ponieważ wcześniejszego dnia była na nocnej zmianie. O piątej nad ranem złożyła broń i planowała wrócić do siebie, by położyć się spać. Tak się jednak nie stało. Jej przyjaciel namawiał ją, by dołączyła do niego na małej imprezie muzycznej „Psyduck”, która odbywała się na polach między wspomnianym Nirim a kibucem Nir Oz, niecałe dwa kilometry od granicy. W tym samym czasie w innej miejscowości miał miejsce większy festiwal muzyki psychodelicznej „Supernova”, na który zjechało się kilka tysięcy młodych ludzi z Izraela i nie tylko.
Eden w końcu się zgodziła. O „Psyducku” wiedzieli tylko nieliczni. Imprezę organizowano regularnie od pięciu lat, a rave’y odbywały się raz na dwa miesiące, w utrzymywanej w tajemnicy lokalizacji. Organizatorzy dopiero tuż przed rozpoczęciem wydarzenia podawali jego dokładne miejsce. Wraz z przyjacielem i około stu innymi wtajemniczonymi Eden nad ranem znalazła się na polu pomiędzy Nirim a Nir Oz. Ze względu na otaczający imprezę nimb tajemnicy, wydarzenie zorganizowano bez zezwolenia policji i powiadomienia władz. Godzinę po przybyciu na miejsce, 23-latka zauważyła na niebie rozbłyski wybuchających rakiet. – Zaczęliśmy mówić wszystkim „wyłączcie muzykę”, to wyglądało bardzo źle – relacjonuje.
Zgliszcza domu w Nir Oz. Osadę założono 1 października 1955 r. w zachodniej części pustyni Negew, niedaleko granicy ze Strefą Gazy
Na przesłanych przez nią nagraniach widać lecące rakiety, a w tle brzmi intensywna muzyka. „Co to? Wojna? Gdzie to leci?” – słychać głos Eden, która przez większość czasu nagrywała wszystko telefonem. – To były tylko rakiety, nic więcej. Nie myśleliśmy, że to są terroryści – opowiada.
Przyjaciele zdecydowali się jak najszybciej wsiąść do samochodu i wrócić do domu dziewczyny, gdzie znajduje się schron. W drodze powrotnej do Nirim trafili jednak na członków Hamasu. Sześciu terrorystów otworzyło do nich ogień. – Nie wiem, jak to się stało, ale kule w nas nie trafiły – wspomina Eden, a na jej twarzy maluje się wyraz, którego nie sposób opisać.