Gdy ta książka ukazała się po polsku w 1981 r., nie mieliśmy czasu należycie się nią zachwycić, pochłonięci innymi sprawami. Pora teraz nadrobić to zaniedbanie: wznowiona po latach „Czarna Chmura” Freda Hoyle’a należy do ścisłego grona najlepszych dzieł science fiction i jest najwybitniejszą przedstawicielką literatury tzw. kontaktowej, opiewającej zetknięcie ludzkości z inną cywilizacją kosmiczną. Jej autor był astrofizykiem i kosmologiem o wielkich zasługach, choć nigdy nie dostał Nobla z powodu kurczowego trzymania się modelu wszechświata stacjonarnego, a negowania Big Bangu. Ale to Hoyle rozpracował sposób, w jaki piece termojądrowe, jakimi są gwiazdy, produkują pierwiastki cięższe od wodoru i helu, w szczególności niezbędny dla powstania życia węgiel. Zajmował się też obłokami pyłu międzygwiezdnego, a uzyskane przy tym kompetencje nie pozostały bez wpływu na „Czarną Chmurę”.
Oto bowiem w powieści astronomowie spostrzegają, że w kierunku Ziemi zbliża się taki właśnie obłok i nie ma wątpliwości, że jego celem pozostaje nasze Słońce. Szacunki wskazują, że obłok ten, nazwany jak w tytule, podczas przemieszczania się przez Układ Słoneczny odetnie nas na pewien czas od światła. Spowoduje to katastrofę klimatyczną, wymrożenie flory i fauny. Co robić, jak się bronić?
Gęstość nadpływającego obłoku jest taka, że gdybyśmy zostali nim otoczeni np. w Warszawie, tobyśmy w ogóle nie zauważyli zmiany przejrzystości powietrza. Jednakże gdy taka chmura rozległością swą pokrywa obszar od orbity Ziemi do Słońca, nagle robi się ciemno. Hoyle znakomicie przedstawia działania astronomów i dyskusje, jak zwalczyć złe skutki. Porównując wizję Hoyle’a z wytworami jego kolegów po piórze, uzmysławiamy sobie, w jak odmienny sposób widzi kontakt fachowiec – zawodowy astrofizyk.
Czytaj więcej
Praktyka dostarczyła dowodów na słuszność opinii, że prequele i sequele odstają jakościowo od pierwowzorów. „Trylogia Kaladanu” jest inna.
To, co nadlatuje, okazuje się inteligentne, należące do generacji „sproszkowanych mózgów”, jakie nagminnie występują w kosmosie. Natomiast formy białkowe, wymagające do rozwoju osobnej planety, specjalnie korzystnych warunków etc. są w kosmosie rarytasem i jako takie uznaje się je za dziwolągi. Odwrócenie hierarchii życia widzianego z kosmicznej perspektywy, ukazanie naprawdę obcej, a przy tym potężnej istoty, a w tle rasy, do której ta istota należy, jest wielkim osiągnięciem Hoyle’a, naukowym i literackim.