Marcin Łuniewski: Gwiazda, której boi się Donald Trump

Czy amerykańskimi wyborami prezydenckimi, w których najpewniej zmierzy się dwóch starszych mężczyzn, wstrząśnie 34-letnia kobieta? Od decyzji Taylor Swift zależeć może, kto je wygra.

Publikacja: 01.03.2024 10:00

53 proc. Amerykanów przyznaje, że jest fanami Taylor Swift, i ponad połowa z nich identyfikuje się j

53 proc. Amerykanów przyznaje, że jest fanami Taylor Swift, i ponad połowa z nich identyfikuje się jako demokraci. Na zdjęciu występ piosenkarki podczas gali rozdania nagród MTV w Newark, we wrześniu 2023 r.

Foto: AFP

Zwolennicy byłego prezydenta Donalda Trumpa mają nowego arcywroga. Została nim najpopularniejsza obecnie w USA, a pewnie i na całym świecie, piosenkarka Taylor Swift.

I tak na przykład prowadzący program w prawicowej telewizji Newsmax Greg Kelly stwierdził, że ludzie „całkowicie przesadzają z uwielbieniem dla tej kobiety”. Podkreślił także, że popularność, jaką cieszy się artystka, to bałwochwalstwo. „Nie powinniście tego robić. Gdy spojrzy się do Biblii, to grzech!”, grzmiał prezenter. W podobnym tonie o Swift wypowiedziała się dziennikarka kanału One America News Alison Steinberg, która stwierdziła, że „jej muzykę posiada George Soros, a jej duszę sam diabeł”.

Gdy na początku lutego 2024 r. Swift pojawiła się na Super Bowl, czyli finałowym meczu rozgrywek futbolu amerykańskiego, w którym grała drużyna jej chłopaka Travisa Kelce’a, na prawicy natychmiast popularna stała się teoria spiskowa, jakoby rozgrywki były ustawione. Wszystko po to, by przynieść jeszcze większą popularność piosenkarce i jej partnerowi, którzy następnie mają poprzeć Partię Demokratyczną. Według komentatora stacji Fox News Jesse’ego Wattersa wpisuje się to w operację psychologiczną Pentagonu i CIA, której celem jest zwiększenie poparcia dla kandydata demokratów Joe Bidena. To, że te ataki zaczęły się w roku wyborczym, nie jest przypadkiem i wiąże się z obawami republikanów, że Swift może wpłynąć na to, jak zagłosują Amerykanie. Nie są one bezpodstawne.

Czytaj więcej

Ostatnia szansa rosyjskiej opozycji

Czy Taylor Swift poprze w wyborach w USA Joe Bidena. Z Trumpem już starła się w sieci. O co poszło? 

Przez wiele lat gwiazda pop znana ze śpiewania o złamanym sercu, rozstaniach i przyjaźni nie zabierała głosu ani w kwestiach politycznych, ani społecznych. To podejście zaczęło się zmieniać w 2016 r., gdy Taylor Swift odbierała kolejną już nagrodę muzyczną Grammy. Wówczas zadedykowała ją „wszystkim młodym kobietom, które na swojej drodze spotkają ludzi, którzy będą chcieli podciąć im skrzydła albo wykorzystać ich sukces”. Dwa lata później pierwszy raz zaangażowała się w wielką politykę. W rozmowie z magazynem „Vanity Fair” tłumaczyła, dlaczego się na to zdecydowała. „Jako muzyk zawsze słyszałam, że powinnam trzymać się z dala od polityki. Prezydentura Trumpa (2017–2021 – red.) zmusiła mnie do zainteresowania się nią i dokształcenia się. Zaczęłam rozmawiać o władzy i polityce z moim partnerem”, zwierzyła się dziennikarzom. 

– Najbardziej widocznym tego znakiem były jej posty na Instagramie dotyczące głosowania na kandydatów demokratów w wyborach środka kadencji. Wtedy zobaczyliśmy jej polityczne preferencje – mówi „Plusowi Minusowi” dr Simone Driessen, ekspertka ds. komunikacji i mediów z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie.

Wtedy, w październiku 2018 r., piosenkarka opublikowała swoje czarno-białe zdjęcie wraz z towarzyszącym mu długim tekstem. „Zawsze oddawałam swój głos w oparciu o to, który kandydat będzie walczył o prawa człowieka. Wierzę w walkę o prawa osób LGBTQ i w to, że każda forma dyskryminacji ze względu na orientację seksualną lub płeć jest zła. […] Chociaż w przeszłości głosowałam na kobiety, nie mogę poprzeć Marshy Blackburn (kandydatka republikanów – red.). Jej historia głosowania w Kongresie mnie przeraża. Głosowała przeciwko równym płacom dla kobiet”, napisała Swift. Zapowiedziała także, że odda swój głos na kandydatów demokratów w stanie Tennessee, gdzie zaczęła się jej muzyczna kariera i gdzie ma dwie posiadłości. Wpis polubiło niemal 2,5 mln internautów.

W czasie prezydenckiej kampanii wyborczej w 2020 r. piosenkarka zdecydowanie poparła kandydaturę Joe Bidena. Na Instagramie opublikowała zdjęcie, na którym szeroko się uśmiecha, a w rękach trzyma cały talerz ciasteczek z lukrowym napisem „Biden-Harris-2020”. Pod postem zostawiono ponad 3 mln serduszek. W tym samym czasie coraz popularniejsza gwiazda starła się z Donaldem Trumpem na Twitterze. Ówczesny prezydent z oburzeniem skomentował zamieszki i protesty, jakie wybuchły po śmierci czarnoskórego George’a Floyda, sugerując, że do rabujących sklepy należy strzelać. „Po tym, jak podsycałeś ogień białej supremacji i rasizmu przez całą swoją prezydenturę, masz czelność udawać moralną wyższość i grozić przemocą? Pozbędziemy się ciebie w listopadzie”, odpowiedziała Trumpowi Swift, nawiązując do daty wyborów prezydenckich. Tę wymianę zdań opisała większość mediów w Stanach Zjednoczonych. Gwiazda opowiedziała się także za ruchem Black Lives Matter walczącym o prawa osób czarnoskórych, pisząc na Twitterze, że „rasistowska niesprawiedliwość zakorzeniła się głęboko na poziomie lokalnym i stanowym, dlatego zmiany muszą nastąpić”.

W tym samym roku na ekranach kin i na platformie Netflix zadebiutował film dokumentalny „Miss Americana”, w którym piosenkarka opowiada o swoim życiu. Wspomina w nim, że jest smutna, że już podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r. nie sprzeciwiła się głośno Donaldowi Trumpowi. Dodała, że „to już nie są republikanie z czasów waszych rodziców” oraz że nie zamierza więcej milczeć w sprawach politycznych. W zeszłym roku tylko jednym wpisem na Instagramie gwiazda muzyki pop zachęciła 35 tys. Amerykanów, by zarejestrowali się w spisie wyborców. To o ponad 22 proc. więcej niż rok wcześniej. „Już się zarejestrowaliście? Widzę tak wielu z was na moich koncertach. Słyszę wasz głos i wiem, jak jest silny. Upewnijcie się, że wykorzystacie go w wyborach”, napisała Swift. To wydarzenie odbiło się takim echem na świecie, że – jak na początku 2024 r. ujawnił magazyn Politico – przedstawiciele Komisji Europejskiej zastanawiają się, czy nie poprosić piosenkarki o zachęcenie młodych Europejczyków do głosowania w tegorocznych wyborach do europarlamentu.

Swift coraz częściej wypowiada się także na tematy społeczne, również w tych budzących skrajne emocje. W 2022 r., gdy zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy de facto zniósł konstytucyjne prawo do aborcji, gwiazda to potępiła. „Jestem absolutnie wstrząśnięta, że jesteśmy w tym miejscu – po tak wielu dekadach walk o prawo kobiet do ich ciał, ta decyzja pozbawia nas tego”, napisała na Twitterze.

– Czasami wspomina o swoim wsparciu dla społeczności LGBTQ. Wystąpiła m.in. w teledysku GLAAD (organizacja walcząca z homofobią – red.) i był to jedyny raz, kiedy jej muzyka i polityka się połączyły – zauważa dr Driessen. Gwiazda, która jest bardzo przywiązana do liczby 13, zaskoczyła swoich fanów, gdy podarowała 113 tys. dolarów dla organizacji pozarządowej z Tennessee walczącej ze stanowymi ustawami anty-LGBT. W zeszłym roku piosenkarka zapewniła, że jej koncerty to bezpieczna przestrzeń dla członków tej społeczności. Zachęcała także fanów, by głosowali na polityków, którzy chronią prawa osób LGBT.

Wszystkie dotychczasowe wypowiedzi i działania Swift każą się spodziewać, że zabierze ona głos także przy okazji tegorocznych wyborów prezydenckich i poprze Joe Bidena. Biorąc pod uwagę, jak przez lata jej sława i popularność tylko rosły, może to mieć o wiele większe znaczenie niż wszystkie jej wcześniejsze deklaracje. Przez 17 lat swojej kariery Swift stała się bowiem nie tylko piosenkarką, ale jednoosobową globalną marką muzyczną i gwiazdą popkultury.

Kochana jak The Beatles. Miliardy płyną na konto Taylor Swift, a fani wywołują na koncercie trzęsienie ziemi

Taylor Alison Swift urodziła się 13 grudnia 1989 r. w Reading w stanie Pensylwania (na północnym wschodzie USA), w rodzinie doradcy finansowego i gospodyni domowej. Dzieciństwo, co do dzisiaj ciepło wspomina, spędziła na prowadzonej przez ojca farmie choinek. To wówczas miała odkryć pasję do muzyki i zapisać się do kościelnego chóru. W wieku dziewięciu lat zaczęła występować z piosenkami country w klubach, kawiarniach i na festiwalach.

Za początek jej kariery można uznać spotkanie z menedżerem Danem Dymytrowem. To dzięki niemu zaczęła pracować jako modelka firmy Abercrombie & Fitch i stała się bardziej rozpoznawalna. By wesprzeć rozwój córki, rodzina przeniosła się na południe, do Tennessee, gdzie dziewczyna uczęszczała na lekcje gitary. W 2003 r. podpisała swoją pierwszą umowę z wytwórnią muzyczną RCA Records. Dwa lata później Swift dostrzegł były producent Dreamworks Records i zaprosił ją do założonej przez siebie wytwórni Big Machine Records. To z nią wydała swój pierwszy singiel „Tim McGraw”. Znalazł się on na jej debiutanckim albumie „Taylor Swift”, którzy spotkał się z uznaniem krytyków i szybko znalazł się na liście 200 najlepiej sprzedających się albumów muzycznych w Stanach Zjednoczonych.

Następne lata to pasmo sukcesów młodej piosenkarki. Jej drugi album „Fearless” nagrany, gdy miała 18 lat, dał jej międzynarodową rozpoznawalność, a znajdujący się na nim singiel „Love Story” utrzymywał się przez kilkanaście tygodni na szczytach list notowań. Podobnie było z kolejnymi. W 2019 r. doszło do wydarzenia, którego mogło zachwiać jej karierą, ale gwiazda wyszła z niego obronną ręką. Wówczas studio Big Machine Records, z którym nagrała wiele hitów, przeszło w ręce nowego właściciela. Swift chciała odkupić prawa autorskie do swoich piosenek, ale przedstawiona jej oferta była niekorzystna. Artystka utraciła tym samym możliwość wykonywania utworów z pięciu pierwszych albumów. Postanowiła więc nagrać je ponownie i uzupełnić o niepublikowane wcześniej fragmenty. To spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem przez fanów, którzy docenili jej determinację. Upór się opłacił, bo w 2022 r. ponownie nagrany piąty album „1989” zdominował listy sprzedaży w 78 krajach. Obecnie artystka jeździ po świecie w ramach trasy koncertowej Eras Tour. Według „Washington Post” trasa już teraz przyniosła przychody w wysokości miliarda dolarów, a szacuje się, że łącznie będzie to ponad 4 mld. To absolutny rekord. W zeszłym roku popularny portal branżowy Music Business Worldwide pisał, że Swift odniosła taki sukces, że weszła „w stratosferę globalnej kariery”.

Piosenkarka przez lata zdobyła tyle nagród muzycznych, że trudno je wszystkie zliczyć. Jest m.in. zdobywczynią 12 prestiżowych nagród Emmy oraz 14 American Music Awards. Niemal każdy jej singiel pokrył się platyną. Przyniosło jej to taką rozpoznawalność i sławę, że jej fenomenem zajmują się poważni badacze na uniwersytetach. „Efekt Taylor Swift” jest badany pod kątem kulturowym, społecznym i ekonomicznym.

Jak wyliczyli dziennikarze „Forbesa”, każdy jej koncert przynosi właścicielom miejsc noclegowych w mieście, w którym się odbywa, od 10 do 13 mln dolarów. Tylko w zeszłym roku dzięki niej do budżetu Stanów Zjednoczonych miało wpłynąć ponad 5 mld dolarów. W tym zawierają się wydatki jej fanów nazywanych „Swifties”, z których każdy podczas jednego koncertu na pamiątki, hotele, kostiumy i dojazdy wydaje średnio ponad 1,5 tys. dolarów.

Kontakt z fanami Swift utrzymuje najczęściej za pomocą Instagrama, gdzie obserwuje ją rekordowe 280 mln osób. W 2022 r. wystarczyło ,by gwiazda w swojej piosence wspomniała o tworzeniu bransoletek przyjaźni, a „Swifties” zaczęli je masowo kupować i tworzyć, teraz zaś przynoszą je na każdy koncert. Rok później w lipcu na jej dwa koncerty w Seattle przyszło ponad 144 tys. osób. Jak donosili wówczas sejsmolodzy, ich skoki, tańce i okrzyki spowodowała wstrząsy ziemi o magnitudzie 2,3 stopni w skali Richtera. Miłość fanów, jaką cieszy się Swift, została uznana przez dziennikarzy muzycznych za „Beatlemanię XXI wieku”.

– Mamy do czynienia z kimś kto regularnie pojawia się w mediach, wydaje muzykę, która jest atrakcyjna dla szerokiego segmentu odbiorców, ale także świadomie kreuje swój wizerunek i tworzy narrację. Wielu fanów dorastało wraz z nią – tłumaczy fenomen gwiazdy dr Driessen. Od kiedy stała się sławna, piosenkarka jest przedstawiana jako zwyczajna dziewczyna z sąsiedztwa albo „ukochana dziewczyna Ameryki”. Miłości fanów nie osłabiły nawet pojawiające się coraz częściej w mediach doniesienia, że Swift niemal co chwila, nawet na krótkie dystanse, lata prywatnym odrzutowcem, co przecież wiąże się z ogromną emisją dwutlenku węgla.

Czytaj więcej

Sztuczna inteligencja Władimira Putina

Wybory w USA. Kilka tysięcy głosów może zdecydować o tym, kto zostanie prezydentem. „Taylor Swift ma wszystkie cechy, by pozyskać polityczne poparcie”

Według sondażu przeprowadzonego w marcu 2023 r. przez firmę Morning Consult 53 proc. Amerykanów przyznaje, że jest fanami Taylor Swift, a 16 proc. nazywa siebie samych „zagorzałymi fanami”. Co więcej, uwielbienie dla gwiazdy przełamuje polityczne podziały. Wśród jej fanów 55 proc. identyfikuje się jako demokraci, a 23 proc. jako republikanie. Badanie miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem wspomnianej trasy Eras Tour. W styczniu 2024 r. „Newsweek” opublikował z kolei sondaż, z którego wynika, że według 18 proc. Amerykanów jest „bardzo prawdopodobne”, że zagłosują na kandydata wspieranego przez Swift. To na tę popularność „ukochanej dziewczyny Ameryki” szczególną uwagę w związku z wyborami prezydenckimi zwracają politycy. Jak donosi „New York Times”, kampanijny sztab Joe Bidena desperacko stara się o pozyskanie poparcia Swift, licząc, że dzięki jej popularności obecny prezydent zdobędzie reelekcję. Podobno pojawiły się nawet pomysły, by wysłać go na jeden z koncertów w ramach trasy Eras Tour.

Zdaniem ekspertów te starania mogą się okazać skuteczne. – Taylor Swift ma wszystkie cechy, która pozwalają pozyskać polityczne poparcie. Jest sławna, fani ją uwielbiają i postrzegają jako osobę wiarygodną. Jeśli poprze Bidena, wierzę, że zwiększy to jego szanse na wygraną. Dzięki promocji w mediach społecznościowych i ewentualnie innym rodzajom publicznych oświadczeń mogłaby zainspirować swoich zwolenników do wzięcia udziału w wyborach i głosowania na popieranego przez nią kandydata – mówi „Plusowi Minusowi” prof. David Jackson, politolog z Bowling Green State University, koncentrujący się w swoich badaniach na powiązaniach między rozrywką a preferencjami politycznymi młodych ludzi.

Jak pisze brytyjski dziennik „Guardian”, o ile mało prawdopodobne jest, by zdanie Swift było decydującym czynnikiem w podjęciu decyzji u wyborcy, który waha się między Trumpem a Bidenem, o tyle jej głos może zmotywować więcej zwolenników demokratów do pójścia na wybory. W przypadku niewielkiej różnicy między oboma kandydatami może to mieć kluczowe znaczenie. W końcu w 2020 r. Trump próbował wpłynąć na sekretarza stanu Georgia, by ten „znalazł” 11 tys. głosów, których brakowało, by ówczesny prezydent wygrał w tym stanie. Margines w tegorocznym głosowaniu może być jeszcze mniejszy.

– Fandomy, czyli społeczności fanów, są jednym z miejsc, gdzie ludzie poznają polityczne wartości. Niezależnie od tego, czy jesteśmy fanami Harry’ego Pottera, piłki nożnej, czy „Gwiezdnych wojen”, rozwijamy nasze polityczne przekonania w tych przestrzeniach. Dzieje się tak częściowo dlatego, że stykamy się z polityką w miejscach, gdzie tworzymy nasze społeczności: w sąsiedztwie, w którym mieszkamy, w miejscach modlitwy czy organizacjach pozarządowych. Polityczne tożsamości kształtują się w fandomach w takim samym stopniu, jak w tych miejscach. Swift może pomóc wielu swoim fanom ukształtować i wzmocnić określone poglądy polityczne – tłumaczy „Plusowi Minusowi” dr Ashley Hinck, specjalistka ds. komunikacji i nowych mediów z Xavier University oraz autorka książki o tym, jak fandom i polityka krzyżują się w internecie.

W 2020 r. na Joe Bidena zagłosowało 61 proc. Amerykanów w wieku 18–29 lat. Tym razem młodzi nie wydają się już tak chętni, by go poprzeć. Badanie z listopada 2023 r. przeprowadzone przez „New York Times” oraz Siena College pokazuje, że w tegorocznych wyborach 49 proc. wyborców w wieku 18–29 lat chce poprzeć Trumpa. Biden może liczyć na 43 proc. Zdaniem ekspertów poparcie Taylor Swift może odwrócić ten trend i w ten sposób także pomóc demokratom.

– W przeszłości pokazała, że jest w stanie zwiększyć frekwencję wyborczą młodych osób w wyborach do Białego Domu albo w głosowaniu do Kongresu z jej rodzinnego Tennessee, choć wtedy nie przykuło to aż takiej uwagi mediów –zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem” prof. David B. Allan, ekspert ds. marketingu oraz branży muzycznej z Saint Joseph’s University.

Głosu młodych sztabowcy Bidena nie mogą zlekceważyć, szczególnie gdy wziąć pod uwagę, że pokolenie milenialsów i Z stanowi obecnie prawie połowę elektoratu w Stanach Zjednoczonych. – Młodzi ludzie w Ameryce są generalnie bardziej postępowi niż całość populacji, ale nie głosują masowo. W 2020 r. było inaczej i poparli Bidena, ale teraz są rozczarowani. Jednak nawet niewielki wzrost frekwencji może mieć znaczenie, a jeśli Taylor Swift użyczy swojego wsparcia i głosu na rzecz kampanii wyborczej, może to być wręcz bardzo ważne – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof.  Henry Laurence, specjalista ds. mediów i polityki z Bowdoin College. Szczególnie że tak wielu fanów piosenkarki to młodzi ludzie podzielający jej światopogląd i wartości.

Za tezą, że gwiazda tego formatu co Swift może wpłynąć na wynik wyborów, przemawia historia z 2008 r. Jak pisze „Guardian”, poparcie, jakiego Barackowi Obamie udzieliła wówczas Oprah Winfrey, przyniosło mu milion dodatkowych głosów. Jednak należy pamiętać, że choć w 2016 r. Hillary Clinton poparli Madonna, Bruce Springsteen oraz Lady Gaga, kandydatka Partii Demokratycznej przegrała z Donaldem Trumpem.

Czy poparcie dla Joe Bidena może zaszkodzić karierze Taylor Swift? „Pozostanie neutralnym nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem”

Jak donosi magazyn „Rolling Stone”, gdy tylko „New York Times” napisał o tym, że sztab Joe Bidena stara się zyskać poparcie Taylor Swift, otoczenie Donalda Trumpa miało zadeklarować rozpoczęcie „świętej wojny” przeciwko piosenkarce, jeśli wesprze ona kandydata demokratów. Według źródeł dziennikarzy sytuacja wokół Swift ma być od kilku miesięcy omawiana przez sztabowców byłego prezydenta. On sam jeszcze nie zabrał głosu w jej sprawie, choć prywatnie ma twierdzić, że jest dużo popularniejszy od niej. Gwiazda miała się także znaleźć na jego „liście wrogów”.

Pytanie, czy pomagając Joe Bidenowi, Taylor Swift nie zaszkodzi swojej karierze i nie zacznie tracić części fanów. Szczególnie gdy zwolennicy Trumpa rozpoczną przeciwko niej kampanię nienawiści. – Zawsze istnieje takie ryzyko, jeśli chodzi o polityczne zaangażowanie celebrytów. Z pewnością Swift ma też fanów, którym nie spodobałoby się, gdyby ponownie poparła Bidena – zauważa prof. Jackson.

Czytaj więcej

Garantex i ludzie Kremla. Jak kryptowaluty pomagają Rosjanom omijać sankcje

Jako przestroga może posłużyć historia grupy Dixie Chicks. W marcu 2003 r. wokalistka tego bardzo popularnego wówczas zespołu country Natalie Maines publicznie skrytykowała George’a W. Busha. Piosenkarka przyznała, że Dixie Chicks wstydzą się, że są z tego samego stanu co prezydent i że nie popierają inwazji na Irak. Ta deklaracja wywołała wściekłość fanów o prawicowych poglądach. Zespół znalazł się na czarnej liście wielu rozgłośni radiowych w całym kraju i przestał być zapraszany na festiwale. Odeszli sponsorzy, a sprzedaż biletów znacznie spadła. Ostateczne Maines musiała przeprosić Busha.

Jednak według części ekspertów paradoksalnie Swift mogłaby się narazić fanom, gdyby nie zabrała głosu podczas kampanii. Jak pisze „Guardian”, w ich oczach mogłoby to podważyć jej autentyczność. – Pozostanie neutralnym nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Artyści tacy jak Swift powinni dokładnie przemyśleć wartości, jakie leżą u podstaw ich społeczności fanów. Celebryci najczęściej ich tracą, gdy angażują się politycznie w działania, które nie są oparte na wartościach fandomu – wyjaśnia dr Hinck.

Inni analitycy podkreślają, że Swift jest „zbyt duża, by upaść”. – Nie sądzę, by podzieliła los Dixie Chicks. Jest od nich większa. Co więcej, wszyscy wiedzą, że nie popiera Trumpa. Media konserwatywne o niej mówią, ale Trump do tej pory uważał, aby nie sprowokować jej do zaangażowania się. Robi to w obawie przed aktywizacją „Swifties” do działania – mówi prof. Allan. W końcu, jak ujął to jeden z amerykańskich politologów, atakując piosenkarkę, wielu republikanów zaatakowałoby swoje córki i synów. 

Zwolennicy byłego prezydenta Donalda Trumpa mają nowego arcywroga. Została nim najpopularniejsza obecnie w USA, a pewnie i na całym świecie, piosenkarka Taylor Swift.

I tak na przykład prowadzący program w prawicowej telewizji Newsmax Greg Kelly stwierdził, że ludzie „całkowicie przesadzają z uwielbieniem dla tej kobiety”. Podkreślił także, że popularność, jaką cieszy się artystka, to bałwochwalstwo. „Nie powinniście tego robić. Gdy spojrzy się do Biblii, to grzech!”, grzmiał prezenter. W podobnym tonie o Swift wypowiedziała się dziennikarka kanału One America News Alison Steinberg, która stwierdziła, że „jej muzykę posiada George Soros, a jej duszę sam diabeł”.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi