Garantex i ludzie Kremla. Jak kryptowaluty pomagają Rosjanom omijać sankcje

Dzięki giełdzie kryptowalut Garantex Rosjanie mogą prać brudne pieniądze albo prowadzić operacje finansowe na całym świecie. Niedawno znalazła się ona pod kontrolą ludzi kremlowskiego jastrzębia Igora Sieczina.

Publikacja: 24.11.2023 10:00

Garantex i ludzie Kremla. Jak kryptowaluty pomagają Rosjanom omijać sankcje

Foto: Shutterstock

Młody mężczyzna przez szklane drzwi wchodzi do kompleksu Wieża Federacji, czyli dwóch ogromnych wieżowców w prestiżowej części miasta nazywanej Moscow City. Następnie kieruje się do recepcji we wschodniej wieży liczącej łącznie 97 pięter i górującej nad całą Moskwą, gdzie po okazaniu dowodu dostaje kartę wstępu dla gości. Dzięki niej po pokonaniu nowocześnie urządzonej przestrzeni pełnej biur i luksusowych sklepów otwiera bramki prowadzące do windy.

Po wjeździe na 14. piętro zbliża się do maszyny wydającej numerki, a potem korytarzem kieruje się do niepozornego pomieszczenia. Pod ścianą wymalowaną w drzewa bambusowe stoi zielona kanapa. Nad nią znajduje się ogromny napis „Garantex”. Po lewej stronie stoją jeszcze dwie identyczne kanapy. Dalej za szklanymi drzwiami znajdują się kasy, w których można kupować albo sprzedawać kryptowaluty, przesyłać je dalej oraz wymieniać na tradycyjne pieniądze. Mimo że firma zajmuje praktycznie całe piętro, to tutaj bije jej serce.

Autor filmiku, youtuber Sasza Bodri, mówi, że w dzień powszedni do kas Garantexu ustawiają się kolejki, w których trzeba czekać nawet godzinę. Często stoją w nich biznesmeni i ludzie związani ze służbami, a rocznie przez kasy przechodzą miliony dolarów.

Czytaj więcej

Bóg chroni Rosjan na wojnie z Ukrainą? Wierzą w to nawet w FSB

Wszędzie poza Antarktyką

Jedną z pierwszych sankcji nałożonych na Rosję w związku z inwazją na Ukrainę było wykluczenie większości jej banków ze SWIFT. Jest to uniwersalny system przeznaczony do przekazywania poleceń dotyczących transakcji międzybankowych. Restrykcje oznaczają znaczne wydłużenie czasu rozliczenia zagranicznych transakcji, a nierzadko ich zablokowanie. Dotknęły one ośmiu z dziesięciu największych banków w kraju. Raiffeisen Bank, który wciąż działa w Rosji, dodatkowo w czerwcu 2023 r. zawiesił dla jej mieszkańców przelewy w euro.

Jakby tego było mało, ponieważ z powodu zachodnich sankcji nastąpił znaczny spadek wartości rubla, rosyjski bank centralny, by ratować jego kurs, wprowadził limit na wypłaty z prywatnych kont w zagranicznych walutach. Wynosi on 10 tys. dolarów. Ponadto zgodnie z decyzją władz wprowadzono ograniczenia dotyczące wysokości środków, jakie obywatele Rosji mogą przelać za granicę. Miesięcznie to również nie więcej niż 10 tys. dolarów. W praktyce oznacza to, że Rosjanin chcący poprzez bank dokonać zagranicznej transakcji w wysokości np. 900 euro, musi za nie zapłacić niemal 100 tys. rubli plus 5 proc. prowizji.

W związku z sankcjami transakcja nawet z banku nieodłączonego od SWIFT może zająć kilka dni albo zostać wstrzymana. Zdarza się też, że dochodzi do utraty środków. Przelew dużych sum wiąże się również ze zwiększoną kontrolą ze strony zagranicznych instytucji.

By uniknąć tych problemów, Rosjanie rzucili się na kryptowaluty. Dzięki nim starają się obchodzić sankcje oraz chronić wartość swoich oszczędności. Jak pisze Bloomberg, o ile w grudniu 2021 r. posiadali kryptowaluty o wartości ok. 65 mld dolarów, o tyle już w lutym 2022 r. ta kwota wzrosła do 214 mld, czyli 12 proc. globalnych zasobów. – Ograniczenia administracyjne powodują, że ludzie przechodzą na kryptowaluty, bo pozwalają one ulokować pieniądze np. w cyfrowego dolara i wymienić je z kimś za granicą bez konieczności chodzenia do banku. W obecnej sytuacji, gdy rubel jest niestabilny, Rosjanie chcą zabezpieczyć oszczędności w czymś, czego władza nie zablokuje. Unikają również niedogodności związanych z brakiem SWIFT – mówi „Plusowi Minusowi” Maciej Samcik, dziennikarz ekonomiczny i autor serwisu „Subiektywnie o finansach”.

Sam proces nie jest zbyt skomplikowany. Przede wszystkim trzeba zarejestrować się na jednej z giełd kryptowalut, a następnie wybrać sekcję P2P, w ramach której wymiana następuje między jednym a drugim użytkownikiem bez udziału samej giełdy. Jeśli dana osoba korzysta z rosyjskiej karty płatniczej, to ta opcja jest jedyną dostępną, ponieważ zachodnie platformy ich nie akceptują. Po wybraniu pasującego sprzedawcy następuje transakcja. Osoba chcąca kupić kryptowalutę przesyła odpowiednią sumę rubli na konto sprzedawcy, a ten odsyła na jej giełdowe konto kryptowalutę.

Teraz posiadacz kryptowaluty może ją przelać do wirtualnego portfela osoby trzeciej, w ramach P2P wymienić na dolary albo euro i – z pomocą platformy transferów bezgotówkowych Wise – przelać na zagraniczne konto albo pójść do biura giełdy i odebrać w gotówce. Wszystko zajmuje ok. 15 minut. Ta metoda cieszy się dużą popularnością wśród rosyjskich emigrantów, którzy pracują zdalnie i wciąż pobierają pensje w rublach.

Schody zaczynają się, gdy trzeba wyprać brudne pieniądze. Jak pisze portal śledczy Dossier Center, ścieżka dla takich klientów najczęściej wiedzie do wspomnianego już kompleksu Moscow City, który stał się rosyjskim zagłębiem kryptowalut. – Gdy dokonuje się przelewu tradycyjnymi kanałami z banku do banku, pochodzenie pieniędzy musi być wiarygodnie uzasadnione. W świecie krypto tego nie ma. Gdy zaczynamy przerzucać środki z wirtualnego portfela na giełdę i znów do portfela, nie ma możliwości sprawdzenia, skąd one pochodzą. Przykładowo – jeśli ktoś z Rosji chciałby wysłać środki na Kubę, to amerykański bank, przez który musiałyby przejść, mógłby je zablokować. Generalnie trudno jest przelać którąś z walut globalnych w taki sposób, żeby odbyło się to w sposób niezauważony i było nie do zatrzymania. Stąd też kryptoaktywa i giełdy są bardzo przydatne – wyjaśnia Samcik.

Dziennikarze Dossier Center w ramach swojego śledztwa postanowili wymienić pieniądze nieznanego pochodzenia. W tym celu udali się do firmy traderskiej Bankoff mieszczącej się na 65. piętrze Wieży Federacji. Specjalizuje się ona w transakcjach P2P. Jej pracownicy bez pytania wzięli 100 tys. rubli w gotówce i po chwili na koncie dziennikarzy założonym na największej na świecie kryptogiełdzie Binance (z powodu sankcji do końca roku wycofuje się z Rosji, ale zamiast na niej takie operacje można przeprowadzić na innej giełdzie) pojawiło się 1558 USDT (popularna kryptowaluta, której kurs jest dość stabilny, bo powiązany z kursem dolara). Bankoff policzył sobie za transakcję 6 proc. prowizji. Część otrzymanych kryptoaktywów Dossier Center w kolejnej transakcji P2P wymienił na 1015 euro, które przelał na konto na platformie Wise, a stamtąd na rachunek w zagranicznym banku. Żaden z uczestników tego procesu nie zadawał pytań. Co więcej, pieniądze do Bankoffu może przynieść pośrednik. Jak ustalili dziennikarze, właścicielem Bankoffu jest żona Andrieja Ługowoja, deputowanego Dumy oraz truciciela Aleksandra Litwinienki.

– Takie usługi sprawiły, że cyberprzestępczość oparta na kryptowalutach stała się opłacalna, dając przestępcom możliwość wymiany nielegalnie uzyskanych kryptoaktywów na gotówkę, a także możliwość uniknięcia sankcji – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Andrew Fierman, specjalista firmy analitycznej Chainalysis zajmującej się rynkami krypto.

Nie bez przyczyny, jak zauważa Dossier Center, najczęstszymi klientami Moscow City są mężczyźni około czterdziestki, w większości biznesmeni, urzędnicy albo przedstawiciele służb. Według informatora dziennikarzy większość z nich nie do końca zna się na kryptowalutach, ale wie, że jeśli przyniesie się torbę gotówki, to następnego dnia pieniądze będą „w Dubaju albo innym przyjaznym kraju”.

Największą i najpopularniejszą platformą świadczącą takie usługi w Rosji jest Garantex. To za jej pośrednictwem miliony dolarów, omijając zachodnie sankcje, miały trafić do rąk rosyjskich skrajnych nacjonalistów w Ukrainie oraz palestyńskich terrorystów. W jednym z wywiadów jej założyciel zapewniał, że przetransferuje pieniądze klientów „w każde miejsce na świecie, no, może z wyjątkiem Antarktyki”.

Przestępcza pralnia

Garantex powstał w 2019 r. jako legalna platforma handlu kryptowalutami. Jego założycielami byli Siergiej Mendelejew, były radny moskiewskiej dzielnicy Jasieniewo, znany w kręgach krypto, a także Stanisław Drugaljew. – Od 1998 r. Drugaljew był dyrektorem firmy Caravan-Telecom, jednego z najstarszych dostawców usług internetowych w Rosji. Później współpracował z rządowymi agencjami i rozwijał firmy informatyczne – opowiada „Plusowi Minusowi” Michaił Klimariew, dyrektor Towarzystwa Ochrony Internetu. Początkowo giełda jako Garantex Europe OU została zarejestrowana w Estonii. W 2020 r. dostała licencję na świadczenie usług na terenie Unii Europejskiej.

Chwilę później wokół giełdy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw policja zatrzymała Drugaljewa, by wypytać go o grupy przestępcze wykorzystujące Garantex do nielegalnej działalności. Potem, w lutym 2021 r., biznesmen w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach zginął w Dubaju, gdy jego samochód spadł z mostu. Po tym zdarzeniu jeden z dyrektorów giełdy został „poproszony” przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) o podzielenie się wszystkimi informacjami o jej klientach.

Miesiąc później Siergiej Mendelejew sprzedał swoje udziały niejakiej Irinie Czerniawskiej. Jak ustaliło Dossier Center, to była pracownica urzędu skarbowego, nigdy wcześniej nieposiadająca własnej firmy. Wiele wskazuje na to, że jest po prostu słupem.

Partnerem Czerniawskiej i współwłaścicielem Garantexu jest Paweł Karawackij. To człowiek od lat związany ze strukturami siłowymi. W 2003 r. ukończył moskiewską akademię Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a potem pracował jako specjalista ds. bezpieczeństwa gospodarczego w państwowej spółce energetycznej MOEK oraz w Rosyjskim Banku Rozwoju Regionalnego. W Garantexie odpowiada za bezpieczeństwo giełdy.

Co ważniejsze, Karawackij to zaufany człowiek Olega Fieoktistowa. Według Dossier Center to on stworzył w FSB komórkę nazywaną przez media „Siłami Specjalnymi Sieczina”. Jednostka zasłynęła m.in. tym, że przez kilka lat śledziła dziennikarza Romana Anina z gazety „Ważne Historie” oraz jego kolegów z „Nowej Gaziety”. Wszyscy swego czasu zajmowali się sprawą ówczesnej żony szefa Rosnieftu Igora Sieczina, Olgi, oraz jej wartym 100 mln dolarów jachtem. W 2016 r. Fieoktistow opuścił FSB i został szefem ochrony Rosnieftu. To on miał być organizatorem prowokacji, w ramach której minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Ulukajew, który sprzeciwiał się rosnącym ambicjom koncernu Sieczina, został oskarżony i skazany za przyjęcie łapówki. Wszystko wskazuje na to, że minister nie wiedział, iż w koszu z winem i dziczyzną, który otrzymał od Sieczina, znajdowały się pieniądze.

To, że Garantexem zainteresowali się ludzie związani z Kremlem, nie dziwi ekspertów. – Nikt w Rosji nie może prowadzić milionowych operacji, do jakich dochodzi na tej giełdzie, gdzie wypływa z kraju tyle kapitału, bez wiedzy władz – mówi „Plusowi Minusowi” Wojciech Maciejewski z serwisu Coinpaprika specjalizującego się w analizach rynku kryptowalut.

Zmiana kierownictwa Garantexu zbiegła się z gigantycznym rozkwitem giełdy. O ile w styczniu 2021 r. jej użytkownikami było 7 tys. osób, o tyle rok później już 70 tys. Jak pisze „Wall Street Journal”, od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę przez Garantex przeszło łącznie ponad 7 mld dolarów.

– W interesie Rosji jest zbudowanie systemu alternatywnego do dolara. Kryptoaktywa są jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu, stąd w jej interesie jest ich rozwijanie. Giełda kontrolowana przez Kreml to świetne miejsce dla tych, którzy nie przepadają za Stanami Zjednoczonymi – zauważa Samcik.

Jak twierdzi jedno ze źródeł Dossier Center, biuro Garantexu w Wieży Federacji działa 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i zawsze znajduje się tam odpowiednia ilość pieniędzy. „Zauważyłem, że mają gotówkę w paczkach prosto z banku” – mówi informator.

Rosnąca liczba transakcji zwróciła na Garantex uwagę Zachodu. Jeszcze w styczniu 2022 r. estońskie służby skarbowe ustaliły, że 90 proc. klientów giełdy to użytkownicy niezweryfikowani, a część kryptowalut pochodzi z portfeli wykorzystywanych do działalności przestępczej. Ostatecznie Garantex wycofał się z Estonii.

Potem na giełdę spadł kolejny cios. W kwietniu 2022 r. amerykański Departament Skarbu oskarżył ją o pranie brudnych pieniędzy oraz obchodzenie zachodnich restrykcji i nałożył nań sankcje. W ich ramach zakazane zostały jakiekolwiek amerykańskie transakcje z giełdą. Zamrożono także wszystkie środki, które do niej należą, a znajdują się pod jurysdykcją Waszyngtonu.

– Garantex to największa platforma, jaką opisaliśmy w naszym raporcie „Crypto Crime” dotyczącym prania pieniędzy poprzez kryptowaluty. Ustaliliśmy, że od 2019 do 2021 r. 31 proc. wszystkich funduszy wysłanych na tę giełdę pochodziło ze źródeł powiązanych z przestępczością albo firm podwyższonego ryzyka. Chodzi m.in. o 50 mln dolarów z funduszu inwestycyjnego Finiko, ponad 60 mln dolarów z rynku darknetowego Hydra czy 10 mln dolarów ze złośliwego oprogramowania – wylicza Fierman. Łącznie to ponad 640 mln dolarów. Garantexu do wyprania skradzionych kryptowalut mieli także użyć północnokoreańscy hakerzy. Grupa wyprała równowartość 22 mln dolarów skradzionych w 2022 r. z firmy Harmony Protocol działającej w branży kryptowalut.

Czytaj więcej

Bomby termobaryczne, broń kasetowa, biały fosfor. Rosja łamie wszelkie zasady

Łańcuch portfeli

Choć wydawałoby się, że amerykańskie sankcje to opcja atomowa, mimo ich nałożenia Garantex wciąż się rozrasta. Według ustaleń „Wall Street Journal” w lipcu 2023 r. łączna wartość transakcji na giełdzie wyniosła 865 mln dolarów, czyli trzy razy więcej niż w dniu ogłoszenia restrykcji. Jakby tego było mało, giełda ogłosiła, że otwiera swoje biuro w tureckiej Antalyi, nawiązuje partnerstwo z firmą Bithauz z Dubaju oraz zaczyna współpracę z podmiotem w Tajlandii, który pomoże klientom kupować posiadłości za kryptowaluty. Co więcej, zapewnia swoich klientów, że mogą skorzystać z jej usług w Marbelli, jednym z ulubionych miast bogatych rosyjskich turystów.

Zaledwie cztery miesiące po decyzji Departamentu Skarbu dziennikarze portalu branżowego CoinDesk ustalili, że prorosyjscy separatyści w Ukrainie zebrali kryptowaluty o wartości ponad 20 tys. dolarów, które przeznaczono na wsparcie rosyjskich neonazistów z oddziału Rusicz. Kryptoaktywa wykorzystuje do wspierania rosyjskiego wysiłku wojennego także grupa hakerów o nazwie KillNet. Chainalysis namierzyła 54 podmioty, które na prowadzenie wojny zebrały łącznie 2 mln dolarów w kryptowalutach.

W październiku 2023 r. gruchnęła wiadomość, że na chwilę przed atakiem na Izrael palestyńska organizacja terrorystyczna Islamski Dżihad otrzymała poprzez Garantex 93 mln dolarów. Tę transakcję pierwszy opisał „Wall Street Journal”, powołując się na analizy firmy Elliptic. Część ekspertów jednak zastrzega, że z powodu gęstej siatki pośredników, przez których ręce przechodzą kryptoaktywa, trudno jednoznacznie określić, czy i ile pieniędzy trafiło do terrorystów bezpośrednio z Garantexu.

Na początku listopada Departament Skarbu USA nałożył sankcje na rosyjską bizneswoman Jekaterinę Żdanową. 37-latka jest oskarżana o to, że za pomocą transakcji na giełdzie pomaga oligarchom i cyberprzestępcom omijać zachodnie restrykcje. Według Amerykanów jeden z oligarchów dzięki niej przetransferował ponad 100 mln dolarów do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Te wszystkie działania są możliwe dzięki kilku metodom, jakich Garantex i jego klienci używają, by obchodzić sankcje i nie rzucać się w oczy zachodnim instytucjom. Podstawowy sposób sprowadza się do schematu: torba pełna gotówki–giełda–konto bankowe w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarze Dossier Center w ramach śledztwa zanieśli do kas Garantexu 100 tys. rubli, które sama giełda wymieniła im na 1500 USDT. Te środki dziennikarze przelali następnie na swój drugi wirtualny portfel, tym razem na giełdzie Binance, i za jej pomocą wymienili je na „zwykłe” dolary. Na koniec poprzez system Wise mogli je przesłać niemal do każdego kraju na świecie.

By jeszcze bardziej utrudnić namierzenie tego, skąd pochodzą aktywa, Garantex wykorzystuje często jak najdłuższy łańcuch wirtualnych portfeli. Ten schemat dokładnie przeanalizowali eksperci ze szwajcarskiej firmy Global Ledger. Giełda przerzuca środki swoich klientów z jednego portfela do drugiego, mieszając je z legalnymi aktywami innych użytkowników tak, że na końcu trudno ocenić, skąd pochodzą. Łańcuchy potrafią liczyć nawet 15 różnych portfeli. Co więcej, Garantex nierzadko „porzuca” dany portfel po wykorzystaniu go do jednorazowego transferu kryptowalut.

Jest jeszcze inna metoda omijania sankcji. – Użytkownik może przyjść z walizką gotówki do biura Garantexu, wymienić ją na kryptoaktywa, a potem z tymi środkami na wirtualnym portfelu wyjechać za granicę. Tam zawsze znajdzie się jakaś mniejsza firma, która je od niego kupi i za 3-proc. prowizję dostarczy mu gotówkę do rąk. Wiemy, że tacy pośrednicy istnieją – mówi Maciejewski.

Kotek i myszka

Kolejne metody wymyślane przez kryptoprzestępców oraz fakt, że jest to wciąż relatywnie nowy rynek, powodują, że walka z podmiotami takimi jak Garantex jest trudna. – To złożony problem, którego nie rozwiąże się, dodając kogoś do listy sankcji. Jeśli dotyczy to jakiejś firmy, to po prostu powstanie nowa zajmująca się tym samym. Jeśli już, dużo skuteczniejsze są sankcje osobiste oraz ściganie i karanie osób zaangażowanych w nielegalne operacje – zauważa Klimariew.

Maciej Samcik wskazuje na jeszcze inne rozwiązanie, które może pomóc w zwalczaniu nielegalnych działań. – Można zadziałać jak Chińczycy i po prostu zabronić kryptowalut. Niestety, w świecie Zachodu zbyt wiele osób działa na tym rynku, by rządy zdecydowały się na tak radykalny krok. Służby mogą jednak próbować monitorować tzw. punkty wyjścia, czyli moment, w którym kryptowaluty zostają zamienione na pieniądz tradycyjny. Mowa np. o bankomatach. Trzeba pilnować tego, co dzieje się „na wyjściu”. Często to są kwestie milionów dolarów i dużych, nienaturalnych wypłat gotówki – podkreśla ekspert.

Sama działalność państw może jednak nie wystarczyć. – Organizacje sektora prywatnego również są ważnymi partnerami w wyłapywaniu i likwidowaniu nielegalnych transakcji z platformami takimi jak Garantex. Giełdy powinny monitorować wszystkie transakcje pod kątem oceny ryzyka prania brudnych pieniędzy oraz uważniej analizować sieci wirtualnych portfeli – podkreśla Fierman.

Mniej optymizmu, jeśli chodzi o szansę na pokonanie Garantexu, ma Wojciech Maciejewski. – To jest zabawa w kotka i myszkę. Za każdym razem, gdy Zachód próbuje wprowadzać jakąś regulację, to giełdy wygaszają część swojej działalności i zaraz otwierają nową. Jeśli rosyjska giełda będzie działać w trzech różnych jurysdykcjach, to nic jej się nie stanie. Bogaty Rosjanin może polecieć do Tajlandii z milionem na swoim wirtualnym portfelu i za te środki kupić apartament, a potem go sprzedać i zyskać gotówkę. I co z tym zrobić? Kupowanie złota, domów albo samochodów za kryptowaluty to już jest codzienność – mówi Maciejewski. Właściciele Garantexu świetnie zdają sobie z tego sprawę. Po nawiązaniu współpracy w Tajlandii już zapowiedzieli, że „na tym nie poprzestaną”.

„Wypłata gotówki w rublach bez prowizji” – kusi klientów Garantex. Z punktu widzenia Rosjan to tylko

„Wypłata gotówki w rublach bez prowizji” – kusi klientów Garantex. Z punktu widzenia Rosjan to tylko jedna z zalet kryptowalutowej giełdy i na pewno nie najważniejsza

Xxxxxxxxxx

Młody mężczyzna przez szklane drzwi wchodzi do kompleksu Wieża Federacji, czyli dwóch ogromnych wieżowców w prestiżowej części miasta nazywanej Moscow City. Następnie kieruje się do recepcji we wschodniej wieży liczącej łącznie 97 pięter i górującej nad całą Moskwą, gdzie po okazaniu dowodu dostaje kartę wstępu dla gości. Dzięki niej po pokonaniu nowocześnie urządzonej przestrzeni pełnej biur i luksusowych sklepów otwiera bramki prowadzące do windy.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi