Te wszystkie działania są możliwe dzięki kilku metodom, jakich Garantex i jego klienci używają, by obchodzić sankcje i nie rzucać się w oczy zachodnim instytucjom. Podstawowy sposób sprowadza się do schematu: torba pełna gotówki–giełda–konto bankowe w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarze Dossier Center w ramach śledztwa zanieśli do kas Garantexu 100 tys. rubli, które sama giełda wymieniła im na 1500 USDT. Te środki dziennikarze przelali następnie na swój drugi wirtualny portfel, tym razem na giełdzie Binance, i za jej pomocą wymienili je na „zwykłe” dolary. Na koniec poprzez system Wise mogli je przesłać niemal do każdego kraju na świecie.
By jeszcze bardziej utrudnić namierzenie tego, skąd pochodzą aktywa, Garantex wykorzystuje często jak najdłuższy łańcuch wirtualnych portfeli. Ten schemat dokładnie przeanalizowali eksperci ze szwajcarskiej firmy Global Ledger. Giełda przerzuca środki swoich klientów z jednego portfela do drugiego, mieszając je z legalnymi aktywami innych użytkowników tak, że na końcu trudno ocenić, skąd pochodzą. Łańcuchy potrafią liczyć nawet 15 różnych portfeli. Co więcej, Garantex nierzadko „porzuca” dany portfel po wykorzystaniu go do jednorazowego transferu kryptowalut.
Jest jeszcze inna metoda omijania sankcji. – Użytkownik może przyjść z walizką gotówki do biura Garantexu, wymienić ją na kryptoaktywa, a potem z tymi środkami na wirtualnym portfelu wyjechać za granicę. Tam zawsze znajdzie się jakaś mniejsza firma, która je od niego kupi i za 3-proc. prowizję dostarczy mu gotówkę do rąk. Wiemy, że tacy pośrednicy istnieją – mówi Maciejewski.
Kotek i myszka
Kolejne metody wymyślane przez kryptoprzestępców oraz fakt, że jest to wciąż relatywnie nowy rynek, powodują, że walka z podmiotami takimi jak Garantex jest trudna. – To złożony problem, którego nie rozwiąże się, dodając kogoś do listy sankcji. Jeśli dotyczy to jakiejś firmy, to po prostu powstanie nowa zajmująca się tym samym. Jeśli już, dużo skuteczniejsze są sankcje osobiste oraz ściganie i karanie osób zaangażowanych w nielegalne operacje – zauważa Klimariew.
Maciej Samcik wskazuje na jeszcze inne rozwiązanie, które może pomóc w zwalczaniu nielegalnych działań. – Można zadziałać jak Chińczycy i po prostu zabronić kryptowalut. Niestety, w świecie Zachodu zbyt wiele osób działa na tym rynku, by rządy zdecydowały się na tak radykalny krok. Służby mogą jednak próbować monitorować tzw. punkty wyjścia, czyli moment, w którym kryptowaluty zostają zamienione na pieniądz tradycyjny. Mowa np. o bankomatach. Trzeba pilnować tego, co dzieje się „na wyjściu”. Często to są kwestie milionów dolarów i dużych, nienaturalnych wypłat gotówki – podkreśla ekspert.
Sama działalność państw może jednak nie wystarczyć. – Organizacje sektora prywatnego również są ważnymi partnerami w wyłapywaniu i likwidowaniu nielegalnych transakcji z platformami takimi jak Garantex. Giełdy powinny monitorować wszystkie transakcje pod kątem oceny ryzyka prania brudnych pieniędzy oraz uważniej analizować sieci wirtualnych portfeli – podkreśla Fierman.
Mniej optymizmu, jeśli chodzi o szansę na pokonanie Garantexu, ma Wojciech Maciejewski. – To jest zabawa w kotka i myszkę. Za każdym razem, gdy Zachód próbuje wprowadzać jakąś regulację, to giełdy wygaszają część swojej działalności i zaraz otwierają nową. Jeśli rosyjska giełda będzie działać w trzech różnych jurysdykcjach, to nic jej się nie stanie. Bogaty Rosjanin może polecieć do Tajlandii z milionem na swoim wirtualnym portfelu i za te środki kupić apartament, a potem go sprzedać i zyskać gotówkę. I co z tym zrobić? Kupowanie złota, domów albo samochodów za kryptowaluty to już jest codzienność – mówi Maciejewski. Właściciele Garantexu świetnie zdają sobie z tego sprawę. Po nawiązaniu współpracy w Tajlandii już zapowiedzieli, że „na tym nie poprzestaną”.
„Wypłata gotówki w rublach bez prowizji” – kusi klientów Garantex. Z punktu widzenia Rosjan to tylko jedna z zalet kryptowalutowej giełdy i na pewno nie najważniejsza
Xxxxxxxxxx