Poza tym w armii jest już m.in. rostowski batalion zmotoryzowany im. Świętego Jerzego. Ponadto, jak pisze Carnegie Endowment for International Peace, na okupowanej części Zaporoża sformowano oddział noszący imię św. Andrzeja Apostoła, a w Niżnym Nowogrodzie pisarz ultranacjonalista Zachar Prilepin rekrutuje do batalionu zmotoryzowanego św. Serafina. Tych wszystkich działań nie byłoby oczywiście bez zgody Ministerstwa Obrony, a więc i Kremla.
Politykę władz od początku wojny wspiera rosyjska Cerkiew prawosławna, która pod rządami Putina stała się de facto „ministerstwem religii”; legitymizuje władzę dyktatora i tworzy duchową narrację dla wszystkich działań Kremla. Nie tylko zresztą wspiera „specjalną operację wojskową”, ale także czynnie w niej uczestniczy.
Gwiazdami rosyjskiego internetu są tzw. wojenni księża. Jednym z popularniejszych jest wspomniany już o. Swiatosław Czurkanow. Duchowny na swoim profilu na Telegramie, gdzie pozuje w hełmie i pełnym wojskowym rynsztunku, dokumentuje wszystkie wizyty na froncie. Poza tym publikuje np. film, na którym żołnierz na chwilę przed śmiercią wykonuje znak krzyża. Podpis pod nagraniem brzmi: „Śpij dobrze bohaterze”. Innym razem duchowny udostępnił obraz, na którym widać Maryję z małym Jezusem górującą nad rosyjskim oddziałem.
Jeszcze bardziej wojowniczy w swojej retoryce jest o. Andriej Tkaczew. Etniczny Ukrainiec wyjechał z ojczyzny w 2014 r. i został wielkoruskim patriotą oraz ulubieńcem sił specjalnych. W internecie krążą jego kazania, w których instruuje wojskowych, jak ostrzeliwać ukraińskie miasta. „Nie ładujcie gradów bez modlitwy. Za każdym razem, gdy ładujecie kolejną rakietę, mówcie: Boże miej nas w opiece. A potem strzelajcie”, naucza.
Innym razem przekonuje, że śmierć z bronią w ręku jest o wiele lepsza niż w domu za stołem. Kiedy indziej twierdzi, że Rosja jest „nowym Izraelem, którego nienawidzą wrogowie Boga”. Łącznie na Telegramie Tkaczewa obserwuje ponad 1,5 mln osób.
Była homofobia, jest religijność, będzie antysemityzm
Eksperci zajmujący się Rosją są zgodni, że Władimir Putin nagle nie stał się szczególnie religijny i wykorzystuje wiarę i duchowość w sposób cyniczny. – Prezydent ma świadomość, że sprawy idą w złym kierunku, a jego przyjaciele zaoferują mu każdą bzdurę, która może przynieść korzyści. Stąd też patriarcha Cyryl chce starożytnych ikon, minister obrony Siergiej Szojgu promuje szamanizm i organizuje demoniczne seanse, a jeszcze inni wróżbitów i jurodiwych. Przy tym Cerkiew stara się oczywiście rozszerzyć swoje wpływy i zdobyć więcej pieniędzy – tłumaczy „Plusowi Minusowi” dr Władisław Inoziemcew, znany rosyjski politolog i ekonomista.
Co zatem chce osiągnąć Putin, odwołując się do sił wyższych? – Władze potrzebują pewnej konsolidacji wokół flagi i państwa. Poziom Kremla nie wystarcza, dlatego sięgają do tej rosyjskiej duszy, do mistycyzmu. Rosjanie nie giną już tylko za Donbas, ale za wielką dziejową sprawę. Przekaz jest bardzo prosty i czarno-biały. Uczestniczą w świętej wojnie. Jest to uzupełnione przekazem, że ta wojna jest nie tylko moralna, ale i sprawiedliwa – mówi dr Bryc.
Przypomina to dewizę „Bóg z nami”, Gott mit uns, używaną w armii niemieckiej do 1945 r. O. Tkaczew na jednym ze swoich filmów mówi o prowadzeniu wojny w zgodzie z „chrześcijańskimi wartościami”. – To wszystko wygląda jak próba sakralizacji obecnego porządku polityczno-wojskowego i jego legitymizacji poprzez odniesienia do przeszłości, a w szczególności do symboli i idei związanych z rosyjskim imperializmem, w którym Kościół odgrywał ogromną rolę. To chęć przyjęcia tradycji, która łączy sukcesy militarne narodu rosyjskiego z religią – mówi dr Soroka.
W nagłą religijność Kremla nie wierzy też prof. Siergiej Jerofiejew. – To propagandowa praca, która ma zrekompensować brak ideologii i motywacji wśród żołnierzy. To cynizm i nie ma w tym niczego nieoczekiwanego. Tak jak nie było niczego nieoczekiwanego w tym, że gdy poparcie dla Putina spadało, uciekł się do homofobii. A kiedy i to nie wystarczyło – do pseudoimperialnego dyskursu. Jak będzie taka potrzeba, to w przyszłości odwoła się do antysemityzmu – konkluduje w rozmowie z „Plusem Minusem” wybitny rosyjski socjolog.