Postarzałem się od tej całej mądrości, której nigdy nie chciałem. To wiedza o codziennej liczbie zabitych czy torturach stosowanych przez rosyjskich żołnierzy. Taka to mądrość. Szczerze mówiąc, nigdy nie chciałem zdobywać takiej wiedzy – mówił Wołodymyr Zełenski już wiosną 2022 r. amerykańskiemu dziennikarzowi Simonowi Shusterowi.
Wtedy prezydent był u szczytu sławy i popularności. Rosyjski „blitzkrieg” się załamał, pobity agresor cofał się spod Kijowa, Charkowa, Sum, wszędzie pozostawiając budzące zgrozę ślady swego pobytu. Tysiące zabitych, izby tortur w każdej większej miejscowości, spalone i zburzone całe regiony, tysiące min.
Najeźdźcy Putina zderzyli się ze ścianą – boleśnie. „Zełenski był dokładnie tym rodzajem »zwykłego Ukraińca«, na którego liczył Putin, spodziewając się, że będą oni witać jego armię kwiatami. A jak zauważył jeden z dziennikarzy, ukraiński prezydent był też »superuśrednionym« obywatelem, któremu większość ludzi ufała, wyraźnie podzielając jego poglądy na życie. W takim kraju milionów Zełenskich, jego własny, jasno wyrażony akt oporu i wezwania do poczucia patriotycznego obowiązku rodaków miały gigantyczną wagę” – pisali po pierwszym roku wojny politolodzy Olga Onuch i Henry E. Hale, autorzy książki „The Zelensky Effect”.
„Prezydent tu. My wszyscy tu. Nasi żołnierze tu. Obywatele tu. Bronimy naszej niepodległości, naszego państwa” – najsłynniejsze swe wezwanie nagrał na telefonie komórkowym wieczorem drugiego dnia rosyjskiej inwazji, stojąc wraz ze współpracownikami na tle budynków siedziby prezydenckiej administracji w centrum Kijowa przy ul. Bankowej. Wielokrotnie powtarzając zwrot „tut” (tu), uspokajał, przekazywał, że wszyscy – od prezydenta począwszy – są na posterunku. Nic nie jest stracone, a walka dopiero się zaczyna.
Swoim krótkim wystąpieniem jeszcze raz potwierdził to, co od 2018 r. obserwowali socjologowie, politolodzy, dziennikarze, specjaliści od politycznej reklamy: Zełenski potrafi przemówić do zwykłych Ukraińców. „W czasie swej kariery zademonstrował ogromną zdolność pozostawania w łączności z tym, kogo politolodzy nazywają »medianowym wyborcą«, z tymi, którzy znajdują się w środku spektrum politycznego. Nigdy taka zdolność nie jest ważniejsza niż w czasie wojny” – tak Onuch i Hale opisali umiejętności Zełenskiego.