To prawda, że Andrzej Duda pomógł w starcie Kanału Zero. Ale bez przesady, nie on będzie kołem zamachowym telewizji w internecie, nawet gdyby lapsusy, jak ten o Krymie, przydarzały mu się codziennie. Budować oglądalności nie będą zapewne również „narodowe debaty” jak ta o CPK. Pomysł dobry, odważny, ale na raz, może dwa. Na rozruch, ale nie na dłużej. Przygniecenie tak bardzo autorskiego projektu permanentną debatą publiczną zarżnie każdy pomysł na kanał internetowy. Przerabialiśmy to w telewizji wielokrotnie. Cóż więc może tworzyć napęd nowego projektu? Dzięki czemu Krzysztof Stanowski i jego ekipa mogą odnieść sukces?
Kreatywność nie jest domeną wyłącznie internetu
Ktoś powie kreatywność. Tak, ale kreatywność nie jest domeną wyłącznie internetu. Dzięki kreatywności, świeżości pomysłów rozwijały się wszystkie media. Prasa, potem radio, na koniec tradycyjna, liniowa telewizja, której piszący te słowa poświęcił więcej niż dwie dekady. Też byliśmy kreatywni, a przede wszystkim, może jeszcze bardziej niż kreatywni, byliśmy odważni. Program „Na każdy temat” Witka Orzechowskiego, z Andrzejem Woyciechowskim w pierwszej, a Mariuszem Szczygłem w drugiej odsłonie, poruszał jako pierwszy w Polsce tematy tabu, takie choćby jak seks podczas religijnych pielgrzymek. „Halo!gramy” produkowane przez Anirę Wojan z debiutującym wtedy Kubą Wojewódzkim było dzikim, absolutnie spontanicznym i kompletnie niekontrolowalnym codziennym programem na żywo. Wychowało się na nim całe pokolenie fanów ówczesnej muzyki pop. „Świat według Kiepskich” operował humorem tak obrazoburczym, że prowincjonalni widzowie wyskakiwali z filcowych papuci jak z katapulty. To była ówczesna świeżość, przekraczanie granic, eksplozja twórczej wyobraźni, nieuczesanej, ale pachnącej nowością. Wszystko niemal 30 lat temu.
Czytaj więcej
Krzysztof Stanowski z Kanału Zero przy okazji wizyty w Pałacu Prezydenckim ogłosił, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich (choć nie chce wygrać). Teraz media informują, że w wyborach może wystartować dziennikarka Polsatu Dorota Gawryluk. I dziś takie zapowiedzi wszyscy traktują poważnie.
Dlaczego o tym wspominam? Bo właśnie w tamtym czasie, tamtych formatach, tamtej energii odnajdywał się ten sam ferment, którym dziś pachnie robota youtuberów. Oczywiście, że była różnica. Telewizja, nawet tak spontaniczna jak ta, o której piszę, pochodziła ze sfery broadcastu. Mówiąc krótko: konsumowała mnóstwo pieniędzy, wymagała skomplikowanej techniki, studiów, profesjonalnych kamer, reżyserek, nadajników satelitarnych, sieci rozsiewczej. Nie każdego było na to stać. Potrzebny był przysłowiowy kompleks na Woronicza czy śmiali inwestorzy, wizjonerzy jak Zygmunt Solorz czy Mariusz Walter. Tychże z kolei kreatywność, świeżość sama w sobie interesowała o tyle, o ile generowała budżety reklamowe. Zarabiana dzięki telewizji gigantyczna skądinąd kasa była lepszym recenzentem anteny niźli najbardziej nawet surowa Krajowa Rada tego i owego. Logika była prosta. Program tracił na oglądalności, wylatywał z anteny. Ta właśnie zasada szybko obróciła się przeciw świeżości i oglądalności. Ofertę programową zaczęto przykrajać do średniego gustu tradycyjnej widowni. A tradycyjny gust z zasady wyklucza śmiałe eksperymenty, prowokacje estetyczne czy intelektualne szarże.
Kanał Zero: Jakie są atuty nowego projektu Krzysztofa Stanowskiego?
Jak szybko telewizja liniowa zamieniła się w dostawcę pizzy? Bardzo szybko. Myślę, że już w drugiej dekadzie jej istnienia widzowie znacznie częściej wybierali 1891 odcinek „Klanu” czy 2378 „M jak miłość” niż autorów myśli mądrych, śmiałych i oryginalnych. I tak w początkach lat 20. tego stulecia tradycyjna, konwencjonalna telewizja liniowa skurczyła się, postarzała i jest na najlepszej drodze do zaniku. Czy przeżyje? Nie wiem. Raczej wątpię. Po wyborach młodego pokolenia twórców i konsumentów „kontentu” na Instagramie, YouTubie, TikToku czy w platformach VOD widać, że to, co było, stacza się w przepaść. Na swoje własne zresztą życzenie. Wigor, wyobraźnia, spontaniczność – ostatecznie umarły. I to jest właśnie rzeczywistość, z którą z pasją chce się zmierzyć Stanowski. To, że ma niezwykły talent i wyczucie internetu, nie podlega żadnej wątpliwości. Już poprzedni jego projekt, czyli Kanał Sportowy, był inicjatywą bardzo udaną. Choć na tyle specjalistyczną (nie chodzi tylko o temat, ale także o konwencję, również estetyczną), że nie spowodowała przewrotu kopernikańskiego. Kanał Zero, jeśli się go dobrze poprowadzi, przy poszerzeniu tematyki, języka, konwencji, może już mieć taką szansę.