Żyjemy w czasach przesady, hiperboli i podkręcania emocji. Tłumaczenie spraw społeczeństwom zdaje się wyszło z mody, na topie jest straszenie. Niby wszyscy wiedzą, że to jest krótkotrwała strategia wymagająca stałego zwiększania dawki. Jednak słupki klikalności i zaangażowania w sieciach społecznościowych rządzą się własną logiką. Zastanówmy się więc, co łączy Lloyda Austina z Gretą Thunberg.
Czytaj więcej
W Polsce traktujemy państwo jako zewnętrznego zarządcę budynku, w którym mieszkamy, zrzucamy na niego wszelkie koszty i remonty, jednocześnie robiąc wszystko, żeby za dużo mu nie zapłacić. Co innego Ukraińcy – oni poczuli się gospodarzami w swoim domu.
Miecz Damoklesa
Od końcówki jesieni ubiegłego roku, kiedy niepowodzenie ukraińskiej kontrofensywy stało się jasne, polskie i zachodnie media zaczęły obiegać kolejne terminy prawdopodobnego rozpoczęcia wojny między NATO a Rosją. Jedną z pierwszych głośnych wypowiedzi był listopadowy wywiad prezydenta Czech Petra Pavla, byłego szefa Komitetu Wojskowego NATO. Stwierdzał w nim, że Rosja w ciągu pięciu–siedmiu lat od zakończenia wojny w Ukrainie będzie w stanie odbudować w pełni swój potencjał. Wypowiedź ta zgrała się w czasie z wystąpieniem szefa Pentagonu Lloyda Austina, który ostrzegał przed tym, że po upadku Ukrainy kolejnym celem ataku Rosji będą państwa bałtyckie.
Poza politykami temat podjęły zachodnie think tanki. Zgodnie z raportem Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (GDAP) Moskwa w ciągu sześciu–dziesięciu lat od ustania walk w Ukrainie będzie zdolna do zagrożenia NATO. Z kolei brytyjski think tank RUSI w swoich analizach wspomina w tym kontekście o zaledwie dwóch–trzech latach, jednocześnie przestrzegając, że w momencie ewentualnego zaangażowania USA na Pacyfiku (np. w wyniku konfliktu o Tajwan) Europa pozostanie bezbronna. W podobnym tonie wypowiadał się również szef polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, stwierdzając (w wywiadzie udzielonym „Naszemu Dziennikowi”), iż powinno się przyjąć trzyletni horyzont czasu na przygotowanie państw naszego regionu do konfrontacji z Moskwą.
Wypowiedzi te pojawiają się w konkretnym momencie. Wyczerpał się efekt szoku spowodowanego pełnoskalową agresją na Ukrainę. Zachodnim społeczeństwom spowszedniała wojna, część z nich uwierzyła zaś w hurraoptymistyczną narrację Kijowa i myśli, że to Ukraina rozwiąże rosyjski problem. Jednocześnie eksperci i wojskowi są świadomi, że europejskie państwa NATO nie są gotowe na wojnę, jaką widzimy za naszą wschodnią granicą. Stary kontynent jest rozbrojony tak fizycznie, jak i mentalnie.