W polskim tytule umyka kluczowy przymiotnik, który o serialu stworzonym przez amerykańskiego prozaika i scenarzystę Nica Pizzolatto mówi wszystko. Nasz „Detektyw” po angielsku brzmi „True Detective”. Ten prawdziwy. Ten, co nie boi się przekroczyć wyznaczonej prawem granicy, czerwonej linii, moralnej i etycznej barykady. Gotów wymierzać sprawiedliwość po godzinach, na własną rękę, bez wyroku, niepraworządnie. Walczy o pomszczenie ofiar tym zacieklej, im wyżej sięgają macki ośmiornicy. Nie dziwi więc, że roztropni aż do granic cynizmu przełożeni woleliby skręcić taką sprawę, zakwalifikować jako nieszczęśliwy wypadek, przypadkową zbrodnię, której sprawców nie wykryto. Ale z „prawdziwym” detektywem to nie przejdzie.
Czytaj więcej
„Saltburn” Emerald Fennell porusza kluczowy temat współczesnej popkultury. Szkoda tylko, że o rozwarstwieniu społeczno-ekonomicznym i marzeniach, by przeskoczyć klasowe piętra, opowiada w tak infantylny sposób. Całość ratuje tylko Barry Keoghan jako nowe wcielenie Toma Ripleya.
Pięć lat w oczekiwaniu na kolejny sezon „Detektywa”
Tak, na „Detektywa” się czeka. Nie dla aktorów, którzy się zmieniają, ale dla atmosfery. Gęstej i oblepiającej widza. Dla doskonałej charakteryzacji, która świetnie pracuje w wątkach retrospekcyjnych i futurospekcyjnych. Czeka się na postaci wykolejonych stróżów prawa, którzy poza śledztwem nie mają w życiu nic, co powoduje, że i w pracy nikt ich nie lubi. Czeka się na te bon moty, filozoficzne cytaty i balansowanie pomiędzy schopenhauerowskim pesymizmem a nietzscheańskim nihilizmem.
To znak rozpoznawczy Nica Pizzolatto, autorski stempel, który odcisnął na serii. Symbolem tego stały się monologi Rusta Cohle’a (McConaughey) z pierwszego sezonu, gdzie powtarzał, że czas kręci się w kółko, a wszystko, co człowiek zrobił i co kiedyś zrobi, będzie się powtarzać w nieskończoność, bo nic się nigdy nie kończy („Time is a flat circle”). Trochę w tym było Raymonda Chandlera, a trochę Alberta Camusa.
Ale czasy się zmieniają, a przede wszystkim widownia jest dziś inna. Pierwszy sezon był bezapelacyjnie hitem. Drugi (2015) stanowił klapę zarówno w oczach widzów, jak i krytyków. Trzeci (2019) był niezwykle ciekawy strukturalnie i narracyjnie, ale również nie zdołał porwać widowni.