Paweł Chmielewski. Pontyfikat kryzysu. Dlaczego ustąpił papież Benedykt XVI

Mając w pamięci pogrzeb św. Jana Pawła II, odebrano pochówek jego następcy jako niegodny papiestwa.

Publikacja: 05.01.2024 17:00

Paweł Chmielewski. Pontyfikat kryzysu. Dlaczego ustąpił papież Benedykt XVI

Foto: Andreas Zerndl/shutterstock

Jeżeli mielibyśmy wierzyć propagandzie mediów watykańskich, w relacjach „dwóch papieży” nie było nigdy żadnych napięć. A jednak do swoistego „zgrzytu” doszło relatywnie szybko. Papież Bergoglio wystosował we wrześniu 2013 roku do swojego poprzednika prośbę o opinię na temat wywiadu, którego udzielił „La Civilta Cattolica”; egzemplarz gazety miał Benedyktowi przekazać abp Gänswein.

Benedykt udzielił odpowiedzi w liście datowanym na 27 września. Stwierdził, że „zgadza się ze wszystkim”, co powiedział Franciszek, ale chciałby zwrócić uwagę na pewne dodatkowe sprawy związane z aborcją, antykoncepcją oraz homoseksualizmem. Dokonał tam niezwykle uprzejmej i delikatnej krytyki pewnego lekceważenia, jakie papież zaprezentował w wywiadzie wobec zaangażowania katolików na rzecz ochrony życia i walki z antykoncepcją.

Rady starszego papieża

Benedykt XVI w pełni zgodził się z tym, że ta tematyka musi mieć w przepowiadaniu swoje właściwe miejsce; podkreślił jednak, że nauczył się od św. Jana Pawła II, jak ważne są to kwestie. „Powszechna walka przeciwko tej konkretnej i praktycznej negacji Boga żywego pozostaje bez wątpienia koniecznością” – napisał. W sprawie homoseksualizmu zwrócił uwagę, że należy bardzo ściśle odróżnić kwestię podejścia Kościoła do osób homoseksualnych od problemu ideologii i propagandy gender. „W tej propagandzie nikogo tak naprawdę nie interesuje dobro osób homoseksualnych, lecz jedynie świadoma manipulacja istotą ludzką oraz radykalna negacja Stworzyciela” – pisał.

Czytaj więcej

Jan Romanowski: Rezygnacja kard. Kazimierza Nycza to szansa na pozytywną zmianę w polskim Kościele

Czy Franciszek był zainteresowany tymi radami? W wywiadzie dla „La Civilta Cattolica” papież Bergoglio wyraził opinię, zgodnie z którą lepiej byłoby poruszać kwestie związane z brakiem prawowierności „na miejscu”. Benedykt wskazał, że to rzeczywiście byłoby lepsze, natomiast z jego doświadczenia wynika, że jest to po prostu niemożliwe, bo biskupi czy nawet konferencje episkopatu nie chcą się tym zajmować i wolą pozostawiać te kwestie Kurii Rzymskiej. Praktyka pokazała, że Franciszek tej przynajmniej rady Benedykta nie wziął sobie do serca: w jego programie „decentralizacja” odgrywa dużą rolę, a Kuria Rzymska przestała karać teologów. Przebudowana Dykasteria ds. Nauki Wiary już się tym de facto nie zajmuje, więc wszystko jest w rękach poszczególnych biskupów i episkopatów – co z tym robią, to już osobna kwestia.

Nie brakuje jednak także przesłanek wskazujących na poprawne czy nawet serdeczne relacje „dwóch papieży”. Według świadectwa abp. Gänsweina Benedykt w każdą niedzielę oglądał transmisję modlitwy „Anioł Pański” prowadzonej przez Franciszka. Sam Benedykt w jednym z wywiadów mówił o swojej więzi z Franciszkiem, nawiązując do ich pierwszego spotkania po wyborze Jorge Maria Bergoglia na papieża, do którego doszło 23 marca 2013 roku.

„Czekałem […] na spotkanie ze swoim następcą pewny, że będzie to dobre spotkanie braci. Jeśli chodzi o resztę, to oczywiście dokładnie przemyślałem, co mam mu powiedzieć, nie zabierając mu zbyt wiele czasu. To pierwsze spotkanie pozostaje więc w mojej pamięci jako dobre światło. Jak wiesz, osobista przyjaźń z papieżem Franciszkiem nie tylko pozostała, ale jeszcze się umacniała”.

Nienarzucająca się obecność

Innym razem stwierdził: „Posłuszeństwo mojemu następcy nigdy nie było kwestionowane. Ale jest także poczucie głębokiej jedności i przyjaźni”; jak dodawał, był poruszony „nadzwyczajną ludzką życzliwością” Franciszka, który zaraz po swoim wyborze próbował skontaktować się z nim telefonicznie. Wspominając moment ogłoszenia wyboru nowego papieża, powiedział z kolei: „Kiedy usłyszałem imię, czułem z początku niepewność. Ale potem, gdy zobaczyłem, jak rozmawia z Bogiem i ludźmi, ucieszyłem się i poczułem się szczęśliwy”. Pytany, czy styl Franciszka nie jest „zbyt ekscentryczny”, odparł „z uśmiechem”, że „każdy człowiek ma inny temperament”, ale „bezpośredni kontakt z ludźmi” Franciszka „uważa za dobry”. Spytany, czy nie ma żadnego rozłamu między pontyfikatami Benedykta i Franciszka, odparł: „Nie. To znaczy można oczywiście źle zinterpretować niektóre kwestie i potem twierdzić, że teraz jest inaczej. Jeśli wyrwie się pewne zdania z kontekstu, zawsze da się skonstruować coś przeciwnego, ale nie wtedy, kiedy widzi się całość. Pojawiają się oczywiście nowe akcenty, jak najbardziej, ale nie przeciwności”.

Franciszek zwykle wypowiadał się o swoim poprzedniku ciepło, choć na początku oceniał sytuację koegzystencji „dwóch papieży” z pewną ironią. W lipcu 2013 roku zapytany o relacje z Benedyktem XVI stwierdził: „Sądzę, że kiedy ostatnio było dwóch czy trzech papieży, nie rozmawiali ze sobą, tylko walczyli, żeby sprawdzić, który z nich jest tym prawdziwym. Podczas wielkiej schizmy zachodniej ich liczba doszła do trzech”. Zasadniczo jednak wychwalał „zgodę” z Benedyktem. W przedmowie do aprobowanej przez Stolicę Apostolską biografii Benedykta XVI pióra Elia Guerriera pisał: „Chciałbym jednak przede wszystkim podkreślić, że od samego początku mojego pontyfikatu trwamy ze sobą w szczególnie głębokiej więzi duchowej. Jego nienarzucająca się obecność i modlitwa za Kościół są dla mojej posługi nieustanną podporą i pokrzepieniem”. Franciszek chwalił też Benedykta XVI za jego walkę z przestępstwami seksualnymi w Kościele. Wracając w 2016 roku z Meksyku, powiedział podczas konferencji prasowej, że chciałby „złożyć hołd człowiekowi, który walczył w chwili, gdy nikt nie miał siły się przeciwstawić”; wspomniał, że kard. Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary miał pełną dokumentację sprawy Marciala Maciela Degollado, chciał doprowadzić ją do końca – ale było to niemożliwe. Franciszek nie powiedział dlaczego, ale wiadomo, że chodziło o wsparcie, jakim Maciel cieszył się w najbliższym kręgu św. Jana Pawła II. Papież Bergoglio zadzwonił też do Benedykta XVI i zapewnił go o swoim wsparciu i modlitwie wówczas, gdy Joseph Ratzinger został zaatakowany przez środowiska „rozliczające” Kościół w Niemczech w styczniu 2022 roku.

Słowa zimne jak cała ceremonia

Gdy zbliżał się kres życia Benedykta XVI, Franciszek wzywał wiernych do modlitwy. W ciągu zaledwie dziesięciu minut po jego śmierci przyszedł pomodlić się przy ciele zmarłego. Wieczorem w dniu śmierci wspomniał go, odmawiając „Te Deum”. Wielu krytykowało formę pogrzebu Benedykta, na jaką zdecydowała się Stolica Apostolska, jakoby nieprzystającą do godności papieskiej; [...] skromny pogrzeb odpowiadał jednak postulatom, jakie formułował między innymi kard. Walter Brandmüller: nie należy chować po papiesku człowieka, który z papiestwa zrezygnował i w chwili śmierci nie był papieżem. Nie da się jednak ukryć, że pewna wstrzemięźliwość całej ceremonii wywołała duże zgorszenie. Nawet jeżeli papież Franciszek chciał pójść za sugestiami Brandmüllera – a to przecież tylko przypuszczenie – większość wiernych o tym nie wiedziała. Mając w pamięci pogrzeb św. Jana Pawła II, odebrano pochówek jego następcy jako niegodny papiestwa. Być może należało wytłumaczyć Kościołowi, dlaczego pogrzeb ma taką, a nie inną formę; powody przecież były dobre.

Czytaj więcej

Papież Franciszek zaprowadza swoje porządki w Kościele

O kontaktach Franciszka z Benedyktem bardzo krytycznie wypowiedział się kilka miesięcy po śmierci papieża Ratzingera jego biograf, Peter Seewald. Zapytany w rozmowie z portalem Kath.net o pochwalne słowa Franciszka, który opiewał Benedykta XVI jako wielkiego papieża o nadzwyczajnej inteligencji i znaczącym dorobku teologicznym, wskazał na pewne wątpliwości co do szczerości papieża Bergoglia:

„Dzisiaj trzeba zadać sobie pytanie, czy te wyznania Bergoglia nie były tylko pustymi słowami, a może nawet zasłoną dymną. Pamiętamy wszyscy ciepłe słowa Ratzingera podczas requiem dla Jana Pawła II. Słowa, które wychodziły prosto z serca, mówiące o chrześcijańskiej miłości, o szacunku. Nikt nie pamięta jednak słów Bergoglia podczas requiem dla Benedykta XVI. Były tak zimne jak cała ceremonia, która nie mogła już chyba być krótsza, tak by nie oddać czasem poprzednikowi zbyt wiele szacunku […]. Jeżeli mówi się poważnie [o wielkości poprzednika – red.], to próbuje się chronić i korzystać z dziedzictwa »wielkiego papieża« – a nie mu zaszkodzić. Benedykt XVI dał tego przykład. W przypadku dziedzictwa Jana Pawła II podkreślał znaczenie ciągłości i wielkich tradycji Kościoła katolickiego, nie zamykając się jednocześnie na nowości. Franciszek, przeciwnie, chce zerwać z ciągłością. A co za tym idzie, również z tradycją nauczycielską Kościoła”.

Strach przed pozornie humanistyczną ideologią

Nawiązując do decyzji o ogłoszeniu przez Franciszka motu proprio „Traditionis custodes”, które odwołało dokument Benedykta XVI „Summorum pontificum”, Peter Seewald stwierdził:

„Papież Franciszek starał się od pierwszego dnia pontyfikatu zdystansować od swojego poprzednika. […] Mieliśmy to zdjęcie z pierwszego spotkania. Dwóch mężczyzn w bieli. Dwóch papieży, obaj żyją. To był szok, który należało przezwyciężyć. Bergoglio starał się wytworzyć obraz zgodności, mówił od czasu do czasu pozytywnie o swoim poprzedniku. Benedykt mu zaufał. Tymczasem Franciszek nie miał skrupułów, by jednym pociągnięciem pióra usunąć ze świata ukochany projekt swojego poprzednika”.

Ta kwestia jak żadna inna wskazuje na rzeczywiste zerwanie pomiędzy oboma pontyfikatami. Jej waga jest tak duża, że choćby tylko ze względu na kwestię liturgii łacińskiej trudno byłoby mówić o prawdziwej ciągłości. Stąd dość „cukierkowy” obraz przyjaźni Ratzingera i Franciszka należy chyba włożyć między bajki. Zresztą same wypowiedzi Benedykta w okresie postabdykacyjnym, zwłaszcza po 2016 roku, wskazują na narastające napięcie – już nie tylko w osobistych relacjach Ratzingera z Bergogliem, lecz także jeśli chodzi o ocenę stanu Kościoła przez papieża z Niemiec. Biorąc pod uwagę chronologię publikowanych tekstów, można – jak sądzę – założyć, że do ogłoszenia przez Franciszka adhortacji apostolskiej „Amoris laetitita” Benedykt XVI nie widział szczególnych powodów do zmartwień; owszem, wszystkie „wybryki” papieża można było zrzucać na karb jego specyficznego stylu i latynoamerykańskiego pochodzenia. Jednak publikacja dokumentu, który w tak kluczowych kwestiach jak nauka moralna oraz rozumienie roli sumienia sprzeciwia się niemal otwarcie nauce Kościoła wyrażonej ostatnio w 1993 roku przez św. Jana Pawła II w encyklice „Veritatis splendor”, musiała sprawić, że Benedykt zaczął zadawać sobie pytania o kierunek, w którym zmierza Kościół pod rządami papieża z Argentyny. W 2021 roku Benedykt wskazał na zagrożenia, jakie – jego zdaniem – czyhają zwłaszcza na urząd św. Piotra. Nie wskazując wprost na obecny pontyfikat, ale wyrażając się ogólnikowo, powiedział:

„Tutaj też muszę powiedzieć, że sytuacje, których papież może się obawiać, nie są przez ludzi wystarczająco rozumiane. Oczywiście sprawy takie jak Vatileaks są irytujące, a przede wszystkim niezrozumiałe i wysoce niepokojące dla ludzi na całym świecie. Prawdziwe zagrożenie dla Kościoła, a tym samym dla posługi Piotra, znajduje się jednak nie w tych rzeczach, lecz w światowej dyktaturze pozornie humanistycznych ideologii; odrzucanie ich oznacza wykluczenie z podstawowego społecznego konsensusu. Sto lat temu wszyscy uważaliby, że mówienie o małżeństwie homoseksualnym jest czymś absurdalnym. Dziś każdy, kto się temu sprzeciwia, naraża się na społeczne wykluczenie. To samo odnosi się do aborcji i tworzenia ludzi w laboratorium. Współczesne społeczeństwo jest w trakcie formułowania antychrześcijańskiego credo, a przeciwstawianie się mu jest karane społeczną ekskomuniką. Strach przed tą duchową mocą Antychrysta jest więc aż nazbyt naturalny i przeciwstawianie się temu naprawdę wymaga pomocy modlitewnej całej diecezji i Kościoła powszechnego”. (…)

Bezbożność w strukturach Kościoła

W wywiadzie z 2016 roku, mówiąc o starości, Benedykt XVI wskazał, że „odczuwa się o wiele silniej ciężar pytań, a obecnie również presję bezbożności, nacisk nieobecności wiary sięgający aż do struktur Kościoła”. Te słowa przywodzą na myśl głośne wystąpienie papieża Pawła VI, który w homilii z 29 czerwca 1972 roku mówił o dymie szatana w samym Kościele. Co ciekawe, papież Montini wśród wielu różnych zagrożeń dla wiary katolickiej wskazał wtedy problem nauki, która podważa autentyczność Kościoła, tak jak zrobił to w swoim testamencie Benedykt XVI. Oto jak wypowiedź Pawła VI referowały wówczas służby prasowe Watykanu:

„Odnosząc się do sytuacji dzisiejszego Kościoła, ojciec święty stwierdza, że ma wrażenie, iż »z jakiejś szczeliny do świątyni Boga przeniknął dym szatana«. Pojawiły się wątpliwość, niepewność, problematyzowanie, niepokój, niezadowolenie, konfrontacja. Nie wierzymy już Kościołowi; wierzymy pierwszemu świeckiemu prorokowi, który przychodzi, by do nas przemawiać z jakiejś gazety czy jakiegoś ruchu społecznego, dopadamy go i pytamy o formułę prawdziwego życia. Nie uważamy już, byśmy to my byli jej gospodarzami i mistrzami. Do naszego sumienia wkradło się zwątpienie, weszło przez okna, które powinny być przecież otwarte na światło. Ze strony nauki, która winna dawać nam prawdę nie po to, byśmy dystansowali się od Boga, ale byśmy szukali Go jeszcze mocniej i czcili z większą intensywnością, pojawiła się krytyka, pojawiło się zwątpienie. Naukowcy to ci, którzy z największym bólem i powagą marszczą czoła. Wreszcie oznajmiają: »Nie wiem, nie wiemy, nie możemy wiedzieć«. Szkoła stała się salą ćwiczebną zamieszania i sprzeczności, nierzadko absurdalnych. Krzewi się postęp po to, by następnie zburzyć go w najdziwniejszych i najradykalniejszych rewolucjach, negując wszystko, co zostało osiągnięte, powracając do prymitywizmu tuż po tym, jak osiągnięto we współczesnym świecie tak wielki postęp. Również w Kościele panuje taki stan niepewności. Wierzono, że po Soborze nadejdzie słoneczny dzień dla historii Kościoła. Zamiast niego przyszedł dzień pochmurny, burzowy i ciemny, dzień szukania i niepewności. Głosimy ekumenizm i ciągle dystansujemy się od innych. Dążymy do kopania przepaści zamiast do ich zasypywania”.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Kolejny papież po Franciszku ma iść jego drogą

Pomimo upływu kilku dziesięcioleci sytuacja nie zmieniła się na lepsze, wprost przeciwnie – nacisk bezbożności jeszcze się zwiększył… Słowa Benedykta XVI o nieobecności wiary w strukturach Kościoła zostały przezeń niejako powtórzone w ostatnim wywiadzie, którego udzielił Peterowi Seewaldowi przy okazji wydania jego wielkiej biografii. (…)

Jednak już wcześniej papież Benedykt XVI podjął ten temat. Uczynił tak między innymi w książce „Jezus z Nazaretu”, w której – odwołując się do myśli rosyjskiego filozofa Włodzimierza Sołowjowa – wskazał na antychrystyczną naturę działań chrześcijańskich intelektualistów, którzy własnymi ideami zasłaniają Jezusa Chrystusa i w ten sposób stawiają samych siebie na miejscu Boga.

Dominacja doczesności nad wiecznością

Wypowiedzi te przywołują na myśl nauczanie „Katechizmu Kościoła katolickiego”, który ostrzega przed swoistą dyktaturą Antychrysta. W paragrafie 675 „Katechizm” głosi:

„Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni »tajemnicę bezbożności« pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy. Największym oszustwem religijnym jest oszustwo Antychrysta, czyli oszustwo pseudomesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza, który przyszedł w ciele”.

Łatwo zauważyć, że wszystkie cytowane wypowiedzi papieży i Kościoła mają zasadniczy punkt wspólny: to dominacja „nauki” czy jakichś ideologii nad wiarą, innymi słowy – dominacja doczesności nad wiecznością. O tej sprawie interesująco pisał w książce „Biblijny ślad pięty” ks. dr Michał Ziółkowski MI. Polski kamilianin wskazywał na naturę Antychrysta opisywanego przez Pismo Święte, zarówno przez Stary, jak i Nowy Testament. Chodziłoby o samą istotę diabolicznego buntu: próbę wyniesienia tego, co niskie, ponad wszystko inne, o stworzenie, które pragnie być jak Stwórca. Wychodząc od protoewangelii, ks. Ziółkowski pisał o wężu jako prefiguracji Antychrysta, o zapowiedzi walki pomiędzy potomstwem Niewiasty – Kościołem, Mistycznym Ciałem Chrystusa – a Antychrystem i jego „mistycznym ciałem” – antykościołem, który jest symbolizowany przez potomstwo węża. Szatan – pisał kamilianin – stara się przemycać swoje idee pod szyldem Kościoła i właśnie w Kościele zakładać swoją wspólnotę nieprawości.

W epoce synodalnej w Kościele w wielu krajach zdaje się triumfować właśnie takie subwersywne głoszenie chrześcijaństwa. Nie zmieniają się szaty; treść jest jednak zupełnie inna, „zgodna z nauką”. Rodzi się pytanie: czy to jeszcze Kościół katolicki, czy raczej antykościół, wspólnota, u której korzeni nie ma już autentycznej wiary?…

Fragment książki Pawła Chmielewskiego „Pontyfikat kryzysu. Dlaczego ustąpił papież Benedykt XVI”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Esprit

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Jeżeli mielibyśmy wierzyć propagandzie mediów watykańskich, w relacjach „dwóch papieży” nie było nigdy żadnych napięć. A jednak do swoistego „zgrzytu” doszło relatywnie szybko. Papież Bergoglio wystosował we wrześniu 2013 roku do swojego poprzednika prośbę o opinię na temat wywiadu, którego udzielił „La Civilta Cattolica”; egzemplarz gazety miał Benedyktowi przekazać abp Gänswein.

Benedykt udzielił odpowiedzi w liście datowanym na 27 września. Stwierdził, że „zgadza się ze wszystkim”, co powiedział Franciszek, ale chciałby zwrócić uwagę na pewne dodatkowe sprawy związane z aborcją, antykoncepcją oraz homoseksualizmem. Dokonał tam niezwykle uprzejmej i delikatnej krytyki pewnego lekceważenia, jakie papież zaprezentował w wywiadzie wobec zaangażowania katolików na rzecz ochrony życia i walki z antykoncepcją.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku