Pontyfikat Franciszka przejdzie do historii jako ten, który dokonał kolejnej, radykalnej zmiany w Kościele. Następni papieże (jacykolwiek by oni byli), a także sami wierni będą się do niego odwoływać – pozytywnie lub negatywnie. W trakcie przyszłych pontyfikatów „duch Franciszka” stanie się tym, czym był „duch Soboru” za czasów Jana Pawła II i Benedykta XVI, czyli argumentem za dalszymi zmianami. A jeśli dojdzie do konserwatywnego zwrotu, wciąż będzie nadzieją na to, że pewne procesy głębokiej reformy się nie zatrzymają. W obecnym składzie kolegium kardynalskiego, gdzie znaczącą większość stanowią elektorzy wskazani przez obecnego papieża (na konsystorzu 30 września do grona kardynałów dołaczy 21 nominatów Franciszka), niemal wszyscy wymieniani papabile (z wł. godny pozycji papieża) należą do opcji zmiany i zerwania, a nie kontynuacji i ciągłości. Pozwala to postawić tezę, że wprowadzone zmiany będą osadzać się w świadomości nowych pokoleń katolików, stając się nową, „odwieczną” tradycją. Efekt? Nawet gdy za kilkanaście lat papieżem zostanie zwolennik „hermeneutyki ciągłości” i rozwiązań bardziej konserwatywnych, to nie przywróci on dawnego status quo. Benedykt XVI również nie był w stanie zrobić podobnego kroku w stosunku do liturgii. Czeka nas jedynie kolejna „reforma reformy”, której punktem wyjścia będzie już zupełnie nowy stan rzeczy, niemający za wiele wspólnego ze światem wiernych pokoleń JP2 i B16.
Czytaj więcej
„Zielona granica” Agnieszki Holland i wartość artystyczna tego obrazu nie mają już najmniejszego znaczenia. Od teraz liczy się tylko to, czy i jak można go wykorzystać w walce politycznej.
Rewolucja seksualna
Najlepiej widać to w przypadku nauczania moralnego Kościoła, gdzie dokonała się prawdziwa rewolucja w kwestii etyki seksualnej, której rozmiarów i znaczenia chyba nie wszyscy są jeszcze świadomi. Franciszek doprowadził do końca reformę rozpoczętą jeszcze przez Jana Pawła II, dotyczącą osób rozwiedzionych w nowych związkach. W Kościołach zachodnich (Niemczech, Francji, Włoszech) oraz w części krajów globalnego Południa (np. w Argentynie i na Filipinach) biskupi dopuścili osoby rozwiedzione w nowych związkach, po samodzielnym lub przy współudziale spowiednika rozeznaniu, do Komunii Świętej. Oczywiście polscy biskupi nie zaakceptowali tej papieskiej decyzji, pozostając przy dotychczasowych rozstrzygnięciach. Jednak Franciszek podkreślił, że wyłącznie ci biskupi i te episkopaty, które się na taką zmianę zdecydowały, idą jego śladem i są wierne oficjalnemu nauczaniu papieskiemu. I tego nie da się już odwrócić, bowiem trudno wyobrazić sobie sytuację, gdzie jakiś jego następca na stolicy apostolskiej znów nie pozwala rozwiedzionym przystępować do Komunii. Nie tylko byłoby to podważeniem papieskiego autorytetu, lecz także krok ku ponownemu wypchnięciu tych ludzi z Kościoła.
Jednak odwrócenie tych tendencji jest niemożliwe również z innego, istotniejszego powodu. Teologiczne uzasadnienie, otwierające do nich drogę, zawiera w sobie logikę, prowadzącą nieuchronnie do o wiele głębszych przeobrażeń teologii moralnej. Trzeba zastanowić się nad tym, dlaczego Franciszek w „Amoris laetitia” pozwolił na to, aby pod pewnymi, bliżej niesprecyzowanymi, warunkami osoby rozwiedzione w nowych związkach mogły uczestniczyć w Eucharystii. Część z zawartych tam założeń przejął od Jana Pawła II, który już w „Familiaris consortio” dostrzegał dobro tkwiące w zachowaniu nowego związku – związane choćby ze zrodzonymi z niego dziećmi oraz wzajemną opieką partnerów nad sobą. Jednak o tyle godził się na uczestnictwo cywilnych małżonków w Eucharystii, o ile zachowywali wstrzemięźliwość seksualną.
Natomiast Franciszek poszedł o krok dalej i stwierdził, że nie można wymagać od małżonków – nawet cywilnych – działania prowadzącego do osłabienia ich związku. Jeżeli w pewnych okolicznościach dobrem jest przetrwanie i kontynuowanie nowego związku, to do tego celu współżycie seksualne okazuje się czymś koniecznym. Bez niego relacja może się zwyczajnie rozpaść. „…[W]ielu, znając i przyjmując możliwość pozostawania w związku »jak brat i siostra«, którą oferuje im Kościół, odkrywają, że jeśli brak pewnych wyrazów intymności »nierzadko wierność może być wystawiona na próbę, a dobro potomstwa zagrożone«” – czytamy w przypisie 336 do „Amoris laetitia”.