Ponowna lektura „1984” to świetna okazja, by zdać sobie sprawę z mylnego wrażenia, jakie możemy mieć, sądząc, że skoro czytaliśmy klasyczną książkę wiele lat temu – świetnie ją znamy. Nie chodzi bynajmniej o to, że wiele rzeczy zapominamy, lecz o sytuację, gdy teraźniejszość w zaskakujący sposób zaczyna doganiać opisaną rzeczywistość, w tym przypadku orwellowską dystopię. Bo jeśli w demokracji możliwe są tendencje, przed jakimi ostrzegał George Orwell w „1984”, obywatele mają prawo czuć się zagrożeni, zaś rządzący powinni sobie powiedzieć: „stop, nie idziemy tą drogą”. Tak się jednak nie stało.
Na początek dwa przykłady z powieści, którą – przypomnijmy – Orwell pisał w 1948 r., a opublikował rok później, czyli w czasie, gdy zaczynał się najgorszy dla Polski etap stalinizmu. Najpierw zdanie o telewizyjnych „Dwóch Minutach Nienawiści”: „Program Dwóch Minut Nienawiści zmieniał się codziennie, lecz za każdym razem koncentrował się na Goldsteinie” – Goldstein śmiał bowiem krytykować Wielkiego Brata i wyszydzał Partię, opowiadał się za wolnością słowa. Każdy zaś, kto choć raz ostatnio oglądał „Wiadomości”, ma prawo pomyśleć, że dla TVP Goldsteinem był Donald Tusk. A gdy w reżyserce TVP zasiadać mogła posłanka PiS Joanna Lichocka, zaś do prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza o trzeciej w nocy mógł dzwonić Jarosław Kaczyński, gdy nie działał mu telewizor – prezes PiS siłą rzeczy wybrał rolę Wielkiego Brata. Oczywiście Pegasusa bezpośrednio nie obsługiwał, lecz jego ludzie to robili. Walczący obecnie o wolność słowa Samuel Pereira, wiceszef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, wykorzystywał ją, by zmanipulować treść SMS-ów pozyskanych nielegalnie przez służby specjalne z telefonu Krzysztofa Brejzy, szefa sztabu wyborczego opozycyjnej partii – by odbiorcy TVP Info głosowali zgodnie z interesem PiS. W podobnych okolicznościach walczono z opozycyjną posłanką Magdaleną Filiks, która straciła syna.
Czytaj więcej
– Buc wojny niszczy wolność – mówi Krystian Lupa, gwiazda łódzkiego festiwalu pod patronatem „Rzeczpospolitej”.
A jeśli przypomnimy sobie okoliczności śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, lektura kolejnego fragmentu o „Dwóch Minutach Nienawiści” nie pozostawia złudzeń: „Już po 30 sekundach udawanie stawało się zbędne. Ohydna ekstaza strachu i mściwości, pragnienie mordu, zadawania tortur, miażdżenia kilofem twarzy płynęły przez całą grupę jak prąd elektryczny, przemieniając wszystkich wbrew ich woli w toczących pianę, rozwrzeszczanych szaleńców”.
Innym stałym elementem „Wiadomości” było straszenie migrantami, a także eskalowanie strachu telewidzów przed przybywającymi do Europy uchodźcami – poprzez pokazywanie mężczyzn, którymi kieruje, rzekomo, wyłącznie chęć mordu, gwałtu i grabieży, z pominięciem obrazów dzieci, kobiet, czyli zwykłych rodzin, dotkniętych nieszczęściami. Oto fragment „1984”: „Same kroniki wojenne. Jedna znakomita, pokazywała bombardowanie statku z uchodźcami gdzieś na Morzu Śródziemnym. Widownię ubawiły najbardziej ujęcia olbrzymiego tłuściocha uciekającego wpław przed helikopterem. Najpierw pokazywano go, jak pluszcze się w wodzie niczym morświn, potem przez celowniki helikoptera, a potem podziurawionego jak sito. Woda wokół niego zaczerwieniła się i nagle zaczął iść na dno, jakby przez te dziury woda wlewała mu się do środka. Widownia wyła ze śmiechu, kiedy tonął”.