Czy Władimir Putin zaryzykuje i przekroczy granice NATO? To pytanie jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niepoważne. Ale już takie nie jest. Do takiego właśnie scenariusza radzili szykować się Polsce czołowi znawcy spraw bezpieczeństwa w trakcie debaty zorganizowanej na początku grudnia przez „Rzeczpospolitą” i Fundację Kazimierza Pułaskiego.
Bo też świat staje w obliczu tego, co Anglosasi zwykli nazywać „perfect storm”: zespół fatalnych okoliczności, z których trudno znaleźć dobre wyjście. Po raz pierwszy od rozpoczęcia 24 lutego 2022 r. inwazji na Ukrainę Władimir Putin ma realną szansę wygrać tę wojnę. Ale na jej zakończenie będzie jednak zapewne czekał przynajmniej do stycznia 2025 r., kiedy to, jak ma nadzieję, urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych obejmie Donald Trump. Jednak służy mu też dynamika polityczna w Unii Europejskiej. Zwycięstwo liberalnej demokracji nad nacjonalistycznym populizmem w Polsce było wyjątkiem. W Holandii do przejęcia urzędu premiera szykuje się lider skrajnie prawicowej Partii Wolności Geert Wilders. Nie kryje on niechęci do Unii. W nadchodzącym roku wybory w Belgii również wygra skrajna prawica (wszystko na to wskazuje), stawiając pod znakiem zapytania samo istnienie 194-letniego królestwa. W Hiszpanii rząd Pedra Sancheza, uzależniony od poparcia katalońskich nacjonalistów, jest słaby. A Francja wydaje się coraz bardziej pogodzona z przejęciem w 2027 r. Pałacu Elizejskiego przez Marine Le Pen, liderkę Zjednoczenia Narodowego. Kraj traktuje ostatnie trzy lata rządów Emmanuela Macrona jako okres przejściowy, czas do przeczekania, gdzie pozbawiony większości w Zgromadzeniu Narodowym prezydent już nic wielkiego nie zrobi. Nawet Niemcy, których siła gospodarcza i stabilność polityczna ratowały zjednoczoną Europę, choćby w czasie wielkiego kryzysu finansowego sprzed 12 lat, są teraz pogrążone w głębokim kryzysie. W tej sytuacji Kreml, licząc na pasywność porwanej przez izolacjonistyczne demony Ameryki oraz paraliż samej Unii, może zdecydować się na serio przetestować gwarancje bezpieczeństwa NATO, nie ograniczając się już wyłącznie do wojny hybrydowej.
Czytaj więcej
Wysadzenie w powietrze banku centralnego, likwidacja edukacji publicznej, zamknięcie większości ministerstw… Nie wiadomo, który z pomysłów Javiera Milei jest najbardziej szalony. Ale prawdziwa tragedia zdarzy się, jeśli żaden nie zostanie wprowadzony w życie.
Wszystko poszło nie tak
Po katastrofalnej porażce ofensywy na Kijów zimą i wiosną 2022 r. rosyjskie wojska były w odwrocie. Wydawało się też, że w ciągu kilku miesięcy rosyjska gospodarka załamie się pod ciężarem zacieśniających się sankcji gospodarczych. Amerykanie i Europejczycy, w tym przede wszystkim Niemcy, zbyt długo wahali się jednak z dostarczeniem Ukraińcom ciężkiego uzbrojenia. Obawiali się „sprowokowania” Moskwy i skłonienia jej do użycia broni jądrowej. Odkryli też, że ich własne arsenały są puste, w szczególności gdy idzie o amunicję.
Czy winny był zachodni wywiad, który w ostatnich latach nie alarmował o przygotowaniach do podjęcia wojny przez Putina? Bardziej prawdopodobne jest to, że ani Biały Dom, ani unijni przywódcy nie chcieli słuchać swoich służb, bo to musiałoby oznaczać porzucenie wygodnego życia opartego na „dywidendzie pokoju”.