Irena Lasota: Polska powinna znieść blokadę na granicy z Ukrainą

Nie słyszałam, by obrońcy Palestyny od morza do morza prosili Hamas, by wycofał swoje pozycje ze szpitali. Dla nich martwi Palestyńczycy to woda na ich antyizraelski młyn.

Publikacja: 22.12.2023 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Dariusz Golik

Stany Zjednoczone – i tu mam na myśli prawie wszystkie ośrodki polityczne – od Białego Domu, poprzez Pentagon, Departament Stanu, po Kongres, wzywają Izrael do ograniczenia wojny przeciwko Hamasowi (bo przecież nie przeciwko Gazie, która nie jest państwem, lecz tylko terytorium pod panowaniem terrorystycznej grupy przestępczej ani nie przeciwko państwu Autonomii Palestyńskiej – uznawanej przez ponad 130 państw, ale akurat nie przez Hamas, który oficjalnie jest jej częścią). Izrael postawił sobie za cel wykastrowanie, mówiąc delikatnie, Hamasu i odbicie swoich zakładników – żywych lub umarłych. Nie można, niestety, mówić o całkowitej likwidacji Hamasu, póki jego przywódcy i darczyńcy mieszkają bezpiecznie i w luksusie w innych krajach arabskich.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Palestynę trzeba wyzwolić od Hamasu i filozofii nienawiści

Koszty zniszczenia Hamasu w Gazie są bardzo wysokie. Nawet niechętne Izraelowi organizacje i ośrodki informacji przyznają, że Hamas używa szpitali, szkół i meczetów jako schronów dla swojej broni i swoich terrorystów, co tłumaczy tak wysokie straty ludności cywilnej. Dla Hamasu i wspierających go państw arabskich, a także dla studentów amerykańskich i demonstrantów w Europie życie cywilnego mieszkańca Gazy nie ma znaczenia. Nie słyszałam, by obrońcy Palestyny od morza do morza prosili Hamas, by wycofał swoje pozycje ze szpitali. Dla nich martwi Palestyńczycy to woda na młyn. Straty Izraela w wojnie w Gazie – po masakrze 7 października – są dużo niższe nie tylko dlatego, że Izrael ma przewagę wojskową, lecz także dlatego, że szanuje każdego swojego obywatela i dba o bezpieczeństwo swoich żołnierzy i nie traktuje ich jak mięsa armatniego lub tarczy.

Koszty zniszczenia Hamasu w Gazie są bardzo wysokie. Nawet niechętne Izraelowi organizacje i ośrodki informacji przyznają, że Hamas używa szpitali, szkół i meczetów jako schronów dla swojej broni i swoich terrorystów, co tłumaczy tak wysokie straty ludności cywilnej.

Niedawno ktoś mi zarzucił, że gdy piszę o Izraelu, „muszę zawsze wtrącić coś o Ukrainie”. Istotnie. Pewne analogie są widoczne gołym okiem. Rosja, a po niej Związek Sowiecki, a potem znów Rosja zawsze traktowały swoich żołnierzy – czy to chłopów pańszczyźnianych, nastolatków z Syberii, czy młodych Dagestańczyków – jak tanie mięso armatnie. Wedle analityków Pentagonu i CIA od lutego zeszłego roku zginęło ponad 360 tys. żołnierzy Federacji Rosyjskiej i mniej więcej od siedmiu do dziesięciu razy mniej żołnierzy sił ukraińskich. Dodatkowo, od rosyjskich bomb zginęło ponad 20 tys. cywilów. Dane są przybliżone i pochodzą z różnych źródeł, widać jednak podobieństwa do wojny Izraela z Hamasem. Zabici izraelscy cywile i żołnierze – podobnie jak ukraińscy – mają imiona i nazwiska oraz są chowani z honorami, natomiast ich rodziny otaczane są szacunkiem i opieką. W Rosji na pierwszą linię frontu idą 19-latkowie szkoleni tylko przez 30 dni, a dopiero na drugiej i trzeciej linii są zawodowi żołnierze i więźniowie kryminalni, często mordercy, pracujący na swoją amnestię. W gazetach, centralnych czy lokalnych, w Rosji nie publikuje się nazwisk poległych. Wiele rodzin nie otrzymuje nawet oficjalnego zawiadomienia, a tylko nieliczne matki czy żony otrzymują od samego prezydenta Putina futro czy jakiś inny gadżet. W Hamaslandii pod bomby idą dzieci, kobiety i starcy, podczas gdy ich ojcowie i mężowie kryją się w tunelach. W Izraelu i Ukrainie ranni są traktowani z szacunkiem i otrzymują – najlepszą jak tylko można – opiekę lekarską. Rosjanie nigdy nie lubili rannych ani inwalidów, a teraz, gdy w całej Rosji brakuje lekarstw, lekarzy i pielęgniarek, nikt nie będzie się specjalnie przejmować żołnierzem z dalekiej Syberii, któremu pod Awdijiwką oderwało nogi, gdy nastąpił na swoją rosyjską minę. Ahmed Kahlot, (były) dyrektor szpitala w Gazie, przyznał zaś, że mieściły się tam struktury Hamasu. Porównania Rosji z Hamasem można ciągnąć, już choćby predylekcję do porywania dzieci.

A wracając do początku felietonu, to ci sami politycy amerykańscy, którzy wzywają Izrael do ograniczenia działań, ale w pełni popierają obronę Ukrainy przed inwazja rosyjską, doprowadzili do tego, że co najmniej przez najbliższy miesiąc Ukraina nie dostanie istotnej pomocy z USA. Na razie tylko Europa może pomóc. Polska również powinna znieść blokadę granicy z Ukrainą.

Stany Zjednoczone – i tu mam na myśli prawie wszystkie ośrodki polityczne – od Białego Domu, poprzez Pentagon, Departament Stanu, po Kongres, wzywają Izrael do ograniczenia wojny przeciwko Hamasowi (bo przecież nie przeciwko Gazie, która nie jest państwem, lecz tylko terytorium pod panowaniem terrorystycznej grupy przestępczej ani nie przeciwko państwu Autonomii Palestyńskiej – uznawanej przez ponad 130 państw, ale akurat nie przez Hamas, który oficjalnie jest jej częścią). Izrael postawił sobie za cel wykastrowanie, mówiąc delikatnie, Hamasu i odbicie swoich zakładników – żywych lub umarłych. Nie można, niestety, mówić o całkowitej likwidacji Hamasu, póki jego przywódcy i darczyńcy mieszkają bezpiecznie i w luksusie w innych krajach arabskich.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi