Ten tekst miał się zaczynać inaczej. Nowy początek nadała mu chamska prowokacja posła Konfederacji Grzegorza Brauna, polityka, o którego równowagę psychiczną niepokoiłem się już od dawna. W dzień wygłoszenia exposé przez nowego premiera Donalda Tuska Braun zaatakował obchody żydowskiego święta Chanuka w gmachu Sejmu. To akt antysemityzmu raniący wiele osób, a zarazem znakomita okazja, aby w cieniu podejrzenia znalazła się, jeśli nie cała Polska, to przynajmniej polska prawica, i to w mediach światowych.
Czytaj więcej
Ciąg fantastycznych przygód na krajowej siódemce kończy się apokaliptyczną wizją ataku Rosji na Polskę. Tak było w powieści Ziemowita Szczerka z 2014 r. i tak jest w przekonującej teatralnej adaptacji „Siódemki” Rafała Szumskiego.
I tak to PiS odpowie za Brauna
W wielu miejscach można już znaleźć pierwsze nagłówki zagranicznych portali poświęconych temu zdarzeniu. Czytamy tam na przykład, że polski poseł zaatakował chanukowe ozdoby po tym, jak nowy premier piętnował w Sejmie ksenofobię. Wicemarszałek sejmu z Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty już zdążył powiązać eksces Brauna z „podziałami w Polsce”. Podczas kolejnych debat, najpierw nad exposé Mateusza Morawieckiego, a potem Donalda Tuska, tabuny posłów nowej koalicji oskarżały nie Konfederację, lecz PiS o wypowiedzi pełne ksenofobii czy rasizmu. Mamy więc pożądane skojarzenie: Tusk jako zbawca Polski przed widmem antysemityzmu.
Usłyszymy, że prorosyjski, antyukraiński i antyszczepionkowy poseł Konfederacji został stworzony przez „atmosferę”, a jej autorem jest oczywiście PiS. Choć warto przypomnieć, że podczas tego samego posiedzenia Grzegorz Braun atakował najmocniej właśnie tę formację. Kierując się obsesjami dotyczącymi pandemii, nazwał premiera Morawieckiego „zbrodniarzem”. I jeszcze jedno: większa część polskiej prawicy – zwłaszcza pisowskiej – bywa bardziej proizraelska niż środowiska lewicowe.
W efekcie tego, choć Braun nieco skradł Tuskowi show w jednym z najważniejszych dla niego dni, większe straty zadał formacji Jarosława Kaczyńskiego. To kolejny krok, no może pół kroku, w kierunku moralnej (a być może nawet prawnej) „delegalizacji” polskiej prawicy. To konsekwencja nastrojów wytwarzanych i bez przedstawień Brauna przez większość mediów, przez elity akademickie, prawnicze czy artystyczne, a wreszcie przez instytucje europejskie. Odpowiedzią Prawa i Sprawiedliwości będzie z kolei narastająca frustracja prowadząca do gestów etycznie wątpliwych, a wizerunkowo samobójczych. Jak rzucenie przez Kaczyńskiego pod adresem Tuska epitetu „niemiecki agent”.