Robert Mazurek: Pierwszy Mulat w mieście

Cieszę się z każdej chwili, gdy przyłapię świat na niezmienności. Wszystko wokół się zmienia, a tu proszę, pan Marian strzyże na Mokotowie od 57 lat. I bardzo się cieszę, że znów nie wolno mówić „Ciemno jak w dupie u Murzyna”. Choć tym razem nikomu nie zawadza swojska „dupa”.

Publikacja: 01.12.2023 17:00

Robert Mazurek: Pierwszy Mulat w mieście

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Dużo się nauczyłem na tamtych koloniach, całowała mnie Lila, ja całowałem Agnieszkę, działo się. I nowych frazeologizmów się nauczyłem. Że zaduch u nas taki, że siekierę można powiesić, dlatego nasz zastęp przybrał nazwę „Siekierki”, oraz tego drugiego, o ciemności. Prąd kiedyś wyłączyli i wychowawca tak powiedział. Jak widać, czym skorupka za młodu nasiąknie, to by nóżki nie złamała.

Pumpkin Spice Latte – już czują państwo tę egzotykę, prawda? Obecna żona mojej osoby – która była też żoną przeszłą i da Bóg, będzie przyszłą, ale zapożyczyłem ten uroczy zwrot, podkreślający moją nowoczesność – otóż ta żona też poczuła egzotykę. I dalejże namawiać, byśmy weszli do jednego z lokali wielkiej, międzynarodowej sieci, bo ona musi, inaczej się udusi. Weszliśmy, zamówiłem jej dyniową kawę z mlekiem, tak powiedziałem, co nie zrobiło na pani żadnego wrażenia i owo pumpkin spice latte podała. Poprosiłem też o brownie. Gdybym powiedział, że chcę murzynka, wezwałaby policję.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: W poszukiwaniu frajera

Bo ta zbrodnia na języku wryła się już, zwłaszcza młodszym, wykształconym, z większych ośrodków tak bardzo, że nie wyobrażają sobie, że można inaczej. Ostatni pies Murzyn padł podobno, niczym tur, lata temu, a kiedyś przecież co drugi Burek, tyle że czarny, tak się wabił. Dlaczego Murzyn jest politycznie niepoprawny, bo że jest, chyba nie ma wątpliwości, prawda? Językoznawcy nieco bezradnie rozkładają ręce, to nie oni decydują, oni tylko opisują, ale podają jeden argument – sami zainteresowani sobie tego nie życzą. I o ile argument grzeczności, także językowej, zwykle kończy dyskusję, to tu ośmielę się mieć wątpliwości.

W polszczyźnie, śmiem twierdzić, preferowane słowo „czarny” ma więcej negatywnych konotacji niż ów rasistowski „Murzyn”, że nie tylko czarną dziurę przywołam.

Wszak dla samych zainteresowanych polszczyzna jest obca i nawet jeśli po czasie posługują się nią płynnie, to nie są zwykle – z oczywistych powodów – w naszej kulturze i języku zanurzeni. Skąd więc czerpią przekonanie, że Murzyn brzmi źle, że to pejoratywne? To akurat proste, ze słownika angielsko-polskiego, gdzie czarno na białym stoi, że Murzyn to dosłowne tłumaczenie złowrogiego słowa Negro. Dwa są „n-words” we współczesnej angielszczyźnie, bo jest jeszcze nigger tłumaczony jako czarnuch i tu sprawa wydaje się bezdyskusyjna. Pamiętam zaś czasy, kiedy uczono mnie angielskiego i Negro nie było wtedy jeszcze zakazanym n-word, na muzyce prof. Miłowski mówił nam o negro spiritual. Dziś i to drugie stało się po prostu muzyką gospel, ale ja przecież nie o tym. Nawet jeśli bowiem przyjąć, że Negro brzmi źle i obraźliwie, to dlaczego muszę uznać, że z Murzynem jest tak samo? W polszczyźnie, śmiem twierdzić, preferowane słowo „czarny” ma więcej negatywnych konotacji niż ów rasistowski „Murzyn”, że nie tylko czarną dziurę przywołam. Owszem, sto lat za Murzynami opisuje dramatyczne zacofanie, tyle że nie oznacza ono, że to owi czarni mieszkańcy Afryki są mu winni.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Porachunki z wagą

A poza tym, skoro Murzyn jest już nieakceptowalny, w nowej polszczyźnie powiedzielibyśmy: skancelowany, to idąc tym tropem, pozbędziemy się też Metysów, Kreoli i Mulatów, prawda? Tych pierwszych w życiu nie spotkałem, za to Mulatów poznałem dwóch, jeden miał na imię Alik, a drugi Mulatu i wcale nie był Mulatem, tylko Etiopczykiem nazwiskiem Astatke, gwiazdą jazzu skądinąd. Alik nie był jazzmanem, był krnąbrnym nastolatkiem, jedynym czarnoskórym mieszkańcem mojego miasteczka w latach późnego PRL-u, owocem miłości Polki i afrykańskiego studenta medycyny. Jedni mówili Mulat, inni Murzyn, bo za nic w świecie nie rozpoznawali różnicy. My mówiliśmy Alik i to właściwie koniec historii. Aleksander, o ile mnie wiadomo, od lat mieszka w Niemczech, gdzie jest obcy podwójnie, bo i czarny, i Polak, ale chyba mu z tym dobrze.

Tak samo mnie było dobrze z „Murzynkiem Bambo” i do końca życia będę twierdził, że bałwanem ten, kto się u Tuwima rasizmu doszukuje. Czarna rozpacz człowieka ogarnia na widok takiego indywiduum.

Dużo się nauczyłem na tamtych koloniach, całowała mnie Lila, ja całowałem Agnieszkę, działo się. I nowych frazeologizmów się nauczyłem. Że zaduch u nas taki, że siekierę można powiesić, dlatego nasz zastęp przybrał nazwę „Siekierki”, oraz tego drugiego, o ciemności. Prąd kiedyś wyłączyli i wychowawca tak powiedział. Jak widać, czym skorupka za młodu nasiąknie, to by nóżki nie złamała.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi