Sowiecka Rosja – zresztą nie tylko sowiecka – miała kłopot z Żydami. Niby w kraju postępowym, socjalistycznym, komunizm budującym nie było miejsca na narodowościowe uprzedzenia, ale cóż, miejsca nie było, tylko uprzedzenia były. Co najmniej od wczesnego Chruszczowa starano się je cokolwiek groteskowo zwalczać. Z breżniewowskich już czasów pochodzi dowcip o rozmowie dwóch dyrygentów: radzieckiego i amerykańskiego. Ten pierwszy mówi, że ma w orkiestrze trzech Żydów. „Ja też pewnie jakichś mam, ale nigdy nie przyszło mi do głowy ich liczyć” – odparł Amerykanin.
Jemu nie, ale profesorom z uniwersytetu w północnej Polsce tak. Oni odkryli, nie, nie Żyda, aż tak strasznie to nie, oni odkryli zboczeńca. Długo się maskował, ale zrobił habilitację i wpadł. Zapisał się do klubu im. Lecha Kaczyńskiego czy jakoś tak. W zasadzie to żonę tam ciągnęło, a on dla towarzystwa, na jedno spotkanie poszedł, przypadkiem zdjęcie zrobili, ale nikt tych słabych wykrętów nie kupił. Atmosfera popsuła się dramatycznie, niesmak potworny, przecież on z kolegami przy grantach pracował, a tu co? I co z tego, że nauki ścisłe, skoro poglądy faszystowskie.
Czytaj więcej
Rok 1940, Anglia broni się resztkami sił, na kraj spadają bomby, brakuje żywności, leków, wszystkiego. Churchill dostaje do ręki projekt wielkich oszczędności na kulturze. Odrzuca go z gniewem: „Oszczędzać na kulturze? To po co my prowadzimy tę wojnę?!”.
Co panów doktorów, niech będzie nawet, że habilitowanych, obchodziło, na kogo głosuje kolega? Wiem, to pytanie jest w Polsce absurdalne, w końcu jazzu możesz sobie słuchać, droga wolna, wariactwa tolerujemy, ale z Kaczyńskim to się nie obnoś. To oczywiście działa też w drugą stronę – dodajmy to z całą mocą – choć zapewne nie na uniwersytetach, tam wszyscy światli jak sowiecki dyrygent. Jak wykazali w swych badaniach naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego, to właśnie ludzie głosujący na Platformę czy Lewicę znacznie częściej „przejawiają postawy agresywne” wobec oponentów. Jest to skądinąd zrozumiałe, przez lata wszelkie spory toczyły się w obrębie znanego im uniwersum, raz górą byli jedni, raz drudzy, mogliśmy się z nimi nie zgadzać, lecz byli to nasi, to byli Rzymianie, aż tu nagle pojawia się Atylla na czele swych Hunów i wywraca szachownicę. Jak można oddać kraj, który się kocha – nie wspominając już o swych posadach – barbarzyńskiej hordzie? Nie można, stąd wściekłość, stąd histeria.