Akt I, w którym poznajemy główne osoby dramatu
Pani Zoja to właściwie panna, nie pani, no i nie Zoja, tylko Daria, ale gorzeje w niej taki rewolucyjny zapał, że niejedna Zoja Komsomołka by się powstydziła. Nie tylko to w niej gorzeje, ale nie uprzedzajmy wypadków. Oblicze jej gładkie, włos długi okala szlachetną twarz, oczy żywe, a – już przecież pisałem, że – gorejące. Młodziutka, śliczna, urocza.
Zoja jest studentką Uniwersytetu Warszawskiego, dorabia w kancelarii, ale nie to jest najważniejsze, nie za to ją kochamy, nie dlatego o niej piszemy. Nasza Zoja z powołania jest aktywistką. Aktywuje się przy każdej nadarzającej się okazji, nie czekając na wybory, wystarczy dowolna inba, a te wyłapuje niczym spragniona łapówki drogówka kierowców, żadna jej nie umknie. Kiedy koleżanki podkręcają brwi, ona walczy z reżimem. Ma bowiem również ambicje polityczne, znalazła sobie nawet partię bez członków – taka jest najlepsza, ludzie się nie awanturują – za to z nazwą niezłą i historią bogatą, po czym została tejże partii rzeczniczką. Zoja Aktywistka wie doskonale, gdzie leżą konfitury, kręci się więc koło tych, którzy mają doświadczenie w sięganiu po nie.
Czytaj więcej
Wzruszam się na pogrzebach. To pewnie dlatego, że najbardziej lubię zapach kadzidła i cmentarze. I nie ma piękniejszego święta niż polskie Zaduszki.
Burza ciemnych włosów, imponująca grzywa opadająca na czoło (czyżby refleks problemów z trądzikiem?), młodzieńcza, dziecięca wręcz uroda podkreślana przez pucołowate policzki. To on, to Oskar. Piękny jak malowanie, jak akwarelka w książeczce do religii dla klasy trzeciej, napatrzeć się nie można. Niech was nie zwiedzie jednak niewinne oblicze, to prawdziwy wojownik, bohater niezłomny każdą przeszkodę pokonać gotowy. Walczy o sprawy najważniejsze, o Polskę, jej niepodległość, o wolność i prawdę. Kiedy koledzy obalają browara, on obala dyktaturę, i to tę dopiero nadciągającą – zuch. Owszem, myli zwykle odwagę z odważnikiem, ale to młodość, która się nie cofa. Tak jak Oskar, on też zawsze do przodu.
Akt II, w którym następuje crush
Waleczny Oskar nie mógł ścierpieć hipokryzji i kłamstwa, co to się rozlało, popełnił więc wpis na Twitterze. Zaatakował w nim matkę dziecka, które popełniło samobójstwo, posłankę opozycji. A że popędliwy to młodzian, to napisał wcześniej, niż pomyślał, jak to zwykle u niego. Mleko się rozlało. Fala hejtu również, ale wtedy na pomoc bezkompromisowemu rycerzowi ruszył minister edukacji, ruszyli politycy, dziennikarze, cała wolna Polska swój skarb ratować ruszyła.