Janusz Korwin-Mikke: Mentzenowi tego nie daruję

Rozmowy z PiS na pewno trwały, i to do samych wyborów – nawet dokładnie wiem jakie. Wszystko oczywiście stało się nieaktualne, kiedy się okazało, że Konfederacja z PiS nie ma 231 posłów. Dlatego teraz ze mnie i kolegi Brauna próbuje się robić wariatów - mówi Janusz Korwin-Mikke, były lider Konfederacji.

Publikacja: 17.11.2023 10:00

Janusz Korwin-Mikke: Mentzenowi tego nie daruję

Foto: Mirosław Stelmach

Plus Minus: To koniec, oddaje pan projekt „Konfederacja” bez walki?

Zobaczymy, na razie zostałem wyrzucony z Rady Liderów i nie mam najmniejszego zamiaru wracać, póki koledzy mnie nie przeproszą. Już pomijam meritum sprawy, ale o tym, że moja sprawa trafiła do sądu partyjnego, dowiedziałem się o 14:30 – a o 15:15 byłem już wyrzucony. To jest kompletny skandal.

Czytaj więcej

Sąd partyjny Konfederacji zawiesza Janusza Korwin-Mikkego

To coś jest chyba nie tak ze statutem partii.

Co śmieszniejsze, statut nie przewiduje odwołania (śmiech). Jak tworzyliśmy Konfederację, to byłem w bardzo złym stanie zdrowotnym i widocznie za małą wagę przyłożyłem do tego, ale szczerze mówiąc, zakładałem cały czas, że to jest tylko taka czapka nad trzema partiami i nie będzie odgrywać żadnej szczególnej roli. Konfederacja miała być jedynie wehikułem wyborczym.

A może wam, wolnościowcom, wydawało się po prostu, że w partyjnych rozgrywkach z łatwością ogracie narodowców, a tu nagle narodowcy ogrywają was, pozbyli się już nawet samego Korwina.

Nie tyle chodziło o to, żeby ich ogrywać, ile o to, by się jakoś sensownie z nimi ułożyć i by każde z trzech środowisk tworzących partię zdobyło reprezentację w Sejmie bez konieczności przekraczania 8-proc. progu dla koalicji wyborczych. Ale jakoś tak się składało, że szefami sztabów na wybory zawsze byli narodowcy, przy czym póki to był kolega Winnicki, póty dało się rozmawiać. Natomiast kolega Tumanowicz, który go zastąpił, to, niestety, nie ta klasa i absolutnie nie dawał sobie rady.

„Bardzo dobrze, że Janusz Korwin-Mikke nie dostał się do Sejmu, nie będzie już nam szkodził” – to słowa Witolda Tumanowicza.

Tak? To jest mi bardzo przykro, uważałem go za rozsądnego człowieka.

Czytaj więcej

Konfederacja ukarze Janusza Korwin-Mikkego? "Sabotował kampanię"

Może ma rację, że nie przyłożył się pan do kampanii? Zdobył pan niespełna 10 tys. głosów w swoim okręgu, co dało dopiero trzecie miejsce na liście.

Zacznę od jajka, jak mówią Rzymianie. Myśmy zakładali, że pani Bosakowa jest wstawiona tylko po to, żeby ściągnąć trochę głosów na nazwisko i że wcale nie ma zamiaru zostać posłanką, więc postanowiliśmy zrobić numer, który zastosowaliśmy już parę razy, m.in. we Wrocławiu, że cała kampania pójdzie na kolegę Wilka. I wszędzie konsekwentnie powtarzałem, by głosować na Wilka, Wilka, Wilka…

…bo był pan pewien mandatu dla siebie?

Zakładałem, że dostanę ok. 35 tys. głosów, a kolega Wilk, dzięki temu numerowi, przeskoczy panią Bosakową. I jak ja pójdę potem do Parlamentu Europejskiego, to on przejmie po mnie mandat sejmowy. No to nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Wszystko dlatego, że pojawiła się afera Pandora Gate i nagle się okazało, że mnie podkopują.

Czyli żadnej winy u siebie pan nie widzi?

Ale jakiej winy? Gdy kolega Mentzen powiedział w trakcie wywiadu, że nigdy w naszym w programie nie było likwidacji podatków dochodowych, to zaczął się wrzask, że przecież „zawsze wyście mówili…”. My na to: „Nie, nigdy nie było”. I wszyscy z partii powtarzali, że „nigdy nie było”, mało kto to przecież sprawdzi. No i trochę głupio wyszło, 1 proc. czy 2 proc. ludzi, którzy wiedzą, że było, machnęło na nas ręką, ale cała reszta nie. A teraz wyobraźmy sobie, że jest ta sama sytuacja, kolega Mentzen mówi, że w programie nie było nigdy likwidacji podatków dochodowych, ale tym razem partia na to: „Przepraszamy za kolegę Mentzena, to nie jest program naszej partii, odcinamy się od tego i nie głosujcie na niego”. Z punktu widzenia partii jest to kompletnie absurdalna strategia, ale dokładnie taka została przyjęta w moim przypadku.

Czytaj więcej

Antoni Dudek: Koniec prawicowej rewolucji. Jarosławowi Kaczyńskiemu zabrakło politycznej wyobraźni

Sam pan się wystawił na ostrzał, znowu mówiąc o pedofilii.

Niewątpliwie tak, ale tam były dwie sprawy. Pierwsza dotyczyła wypowiedzi o patriarchacie, która oczywiście nie była moja. Dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak Fundacja Patriarchat, a że jestem zwolennikiem patriarchatu, z ciekawości poszedłem na konwencję założycielską, ale nie miałem pojęcia, co tam się będzie działo, nikogo tam nie znałem. Natomiast dwóch ludzi od nas z partii dzwoniło do mojej żony, upewniało się, czy ja na tym będę. A byłem tak naprawdę m.in. dlatego, bo to było koło dworca, a miałem dwie godziny do pociągu na prawybory do Wieruszowa, więc zwyczajnie poszedłem zobaczyć, co to jest. Jestem politykiem starej daty i myślę, że jak idę na jakieś spotkanie, gdzie będzie 30–40 osób, to sobie zwyczajnie posiedzę, pogadam, i tyle. A nie zdaję sobie sprawy, że dzisiaj, jak są media społecznościowe, to choćby to było spotkanie pięcioosobowe, to i tak będzie się odbywać na oczach całego świata.

„Dbamy o dobro należących do siebie kobiet, ale traktujemy je nie jako partnerów, ale jako część dobytku”.

To powiedział pan Ronald Lasecki, nie ja. Nawiasem mówiąc, na naszej konwencji rozmawiałem chyba z 20 naszymi kobietami i żartowałem sobie, że teraz mąż będzie was traktował tak jak dobytek, a one odpowiadały żartem: „Boże, żeby chociaż traktował nas tak jak swój samochód” (śmiech). Bo przecież gdy mąż mówi do żony „mój skarbie”, to ona się nie obraża, prawda?

Pan sobie teraz żartuje, a wyborcy potraktowali to poważnie i uznali, że to pańskie poglądy.

Ale ja tego nie powiedziałem! Co śmieszniejsze, pan Lasecki jest przecież przeciwnikiem Konfederacji. I nagle zaczęły mi dokładać wszystkie media, które nienawidzą Konfederacji, bo powiedzmy sobie jasno: jesteśmy jedyną prawdziwą antysystemową partią, nie uznajemy tego reżimu, więc jesteśmy powszechnie znienawidzeni przez klasę polityczną, która z tego żłobu żre. I w tym momencie, gdyby nasz szef sztabu wyborczego jasno wykazał, że to nie Korwin-Mikke mówił, tylko Lasecki, i to nie ma nic wspólnego z Konfederacją, to nie byłoby afery. Ale zamiast mnie bronić, koledzy zaczęli odcinać się ode mnie, wręcz potępiać. Własna partia zaatakowała mnie w mediach za nie moje słowa, rozumie pan?

I chce pan powiedzieć, że się jakoś fundamentalnie nie zgadza z tym, co powiedział Ronald Lasecki?

Ja jestem konserwatystą, a nawet reakcjonistą, ale nie znam żadnej cywilizacji, w której kobiety traktowało się jak dobytek, więc do głowy nigdy nic takiego by mi nie przyszło. Wie pan, byłem kiedyś na znacznie gorszym spotkaniu – na Uniwersytecie Stanforda w 1986 r., na seminarium nt. ochrony środowiska, gdzie jakiś profesor powiedział rzecz straszną: „Musimy uratować środowisko, a w tym celu trzeba wytruć wszystkich ludzi”. Przyzna pan, że wytrucie wszystkich ludzi jest znacznie gorsze niż traktowanie kobiety jak dobytek. Ale jakoś nikt nie ma do mnie pretensji o to, że tam byłem. Pan Lasecki ma prawo głosić swoje poglądy, mamy wolność słowa, przynajmniej w takich zamkniętych gremiach.

W pana mniemaniu więc Lasecki to jakiś wariat?

Nie wariat, ale ten jego postulat nie ma żadnego umocowania w kulturze. To jest wynalazek pana Laseckiego i powtarzam: może nawet niektóre kobiety by się ucieszyły, gdyby mąż musiał o nie dbać jak o swój dobytek, bo teraz to nie musi dbać.

Potem przyszła Pandora Gate i tu to już były pana słowa.

Ale jakie moje słowa – te z obciętej wypowiedzi? Moja żona rwie sobie włosy z głowy, że mi o tej aferze w ogóle opowiedziała… Do dziś jednak nie rozumiem, o co chodzi z tą nazwą, skąd ta „Pandora” tam się wzięła.

To co panu opowiedziała żona?

Niewiele, że jacyś tam youtuberzy są pedofilami, na co ja nagrałem filmik, za który ponoszę pełną odpowiedzialność, bo jestem szczerym zwolennikiem tego, co powiedziałem. Stwierdziłem wyraźnie, że tych ludzi trzeba postawić przed sądem, ale obcięto ten fragment i ogłoszono, że Korwin-Mikke tych youtuberów popiera!

Bo dalej pan mówił o obniżeniu wieku legalnego współżycia seksualnego.

Nie mówiłem nic o obniżeniu wieku zgody! Mówiłem, że trzeba ten urzędowy wiek znieść! Za pedofilię należy karać, pytanie tylko, co to jest pedofilia. A ja bronię praw kobiet przed machiną biurokratyczną. Twierdzę, że to sama dziewczyna i jej matka powinny decydować, czy dziewczyna jest już dojrzała, czy nie. W ostateczności: sąd, który widzi tę dziewczynę. A w obecnej sytuacji, absurdalnej, jeżeli dziewczyna ma 15 lat plus jeden dzień, to już mogę, a jeżeli ma 15 lat minus jeden dzień, to jestem pedofilem. I to jest kompletny absurd. Decydować ma człowiek – a nie papierek, metryka. Dziewczyny dojrzewają w różnym wieku… 20 proc. traci dziewictwo przed 15. rokiem życia – i co: mamy 20 proc. wsadzać do kryminału?

Jestem uważany za najbardziej logicznego, najbardziej inteligentnego polityka w Polsce, a tu się chce zrobić ze mnie człowieka niespełna rozumu

Zna pan to prześmiewcze powiedzenie o „protokole 4,76” czy „protokole 1 proc.”, że jak partii dobrze idzie w kampanii, to Korwin-Mikke odpala taki protokół i mówi coś oburzającego?

Ale nie wiem, o co chodzi, bo tutaj, jak już, to był „protokół 7,16”, więc nie tak znowu źle, i to nie z tego powodu. Spadek notowań zaczął się nie po moich słowach, a po dyskusji Mentzen–Petru – można to sobie dokładnie prześledzić w sondażach.

Czyli pan stawia tezę, że to nie Korwin przegrał kampanię Konfederacji…

…a skąd! Mentzen przegrał, oczywiście. Jeszcze troszkę zaszkodziła aborcja, ale to jest już wliczone w cenę biletu. Po aferze z patriarchatem nie było żadnego spadku notowań, natomiast są liczne świadectwa, że kobiety masowo się od nas odwróciły. Jak pogodzić te dwa fakty? Widocznie zyskaliśmy sporo głosów męskich szowinistycznych świń, które uważają, że to jakieś wariactwo prawne z tymi 15 latami i trzeba patrzeć na dziewczynę, czy dojrzała, czy nie. Przecież nikt normalny, kto poznaje dziewczynę, nie zagląda jej do metryki! Nikt poza kim?

Pedofilami?

Bynajmniej! Poza tymi youtuberami. Oni sprawdzali dziewczynom dokumenty i jeżeli miały więcej niż 15 lat, to rezygnowali. Czyli to nie byli żadni pedofile, chodziło im tylko o to, żeby zrobić coś nielegalnego. Nie odczuwali pociągu do nich, po prostu chcieli łamać prawo. A pedofila nie obchodzi, czy któraś ma 15 lat plus jeden dzień czy minus jeden dzień – on po prostu czuje pociąg do niedojrzałych dziewcząt.

Przejdźmy dalej…

…chcę jeszcze skończyć, bo to jest istotne. Otóż 80 proc. naszych wyborców to mężczyźni, a 20 proc. to kobiety. Jeśli stracimy wszystkie kobiety, a zyskamy jedną trzecią mężczyzn, to przybędzie nam wyborców, prawda? Sam przez lata byłem zwolennikiem tezy, że jeżeli w Pcimiu mamy 5 proc. poparcia, a w Pikutkowie 20 proc., to trzeba robić kampanię w Pcimiu, bo tam są duże rezerwy. Natomiast wszyscy specjaliści od wyborów mówili mi, że nie – trzeba postawić na Pikutkowo, bo tam jest dla nas lepszy klimat, a na Pcim machnąć ręką. I przekonali mnie. Dlatego musimy machnąć ręką na kobiety, a skupić się na mężczyznach. Mądre kobiety i tak na nas głosują, bo w interesie kobiet jest, by nie rządziły nimi kobiety.

Ale dziwi się pan, że powiedział coś, co można przeciwko panu wykorzystać, i narodowcy to rzeczywiście wykorzystali, by wprowadzić do Sejmu Karinę Bosak?

Nie dziwię się, to jest normalne, ale to, że kolega Wipler ogłosił, żeby głosować nie na mnie, tylko na panią Bosakową, to już z partyjnego punktu widzenia kryminał, bo mógł chociażby wezwać do głosowania na Wilka. A co więcej, szef sztabu zabronił mi z tym polemizować, wypowiadać się w ogóle w mediach i zabronił mi też podać ich do sądu.

Bo inaczej?

Co inaczej? Zabronił, to zabronił, posłuchałem się, ja wbrew pozorom przestrzegam hierarchii i jeżeli jest szef sztabu, to trzeba go słuchać. Tylko kolega Wipler zrobił jeszcze jedną rzecz: ogłosił gdzieś w telewizji, że Korwin-Mikkemu partia zabroniła wypowiadać się w mediach. To więc ja zacząłem się wypowiadać, żeby nie wyszło na to, że kolega Wipler mówi przypadkiem prawdę. Bo dla mnie takie oskarżenie to był straszny cios, chyba gorszy niż wezwanie do głosowanie na panią Bosakową, w kampanii zabójczy.

Czytaj więcej

Przemysław Wipler: Janusz Korwin-Mikke powinien przejść już na emeryturę

Kim jest Przemysław Wipler w Konfederacji?

Nikim! Tak w Konfederacji, jak i w Nowej Nadziei. Wyraziłem zgodę na przyjęcie go do partii, ale pod warunkiem że nie będzie piastował żadnego stanowiska.

Owinął sobie Sławomira Mentzena wokół palca?

Tak mówią niektórzy. Kolega Mentzen stracił konsystencję, spójność, nie wiem, co się z nim stało. Naprawdę to jest zupełnie inny człowiek. Ale co gorsza – i chcę powiedzieć jasno, że to jest rzecz, której mu nie daruję – kolega Mentzen zmienił regulamin sądu partyjnego, w praktyce zmieniając statut partii Nowa Nadzieja. I teraz prezes partii może oceniać głosowania członków sądu, czy są zgodne z interesem partii. I to jest coś przerażającego, tego nie ma nawet u Łukaszenki, nie było nawet za Stalina.

Wprowadził dyktaturę Mentzena, a pan przecież gorąco popiera jednowładztwo.

No dobrze, ale jak ja byłem prezesem partii, to zawsze przestrzegałem hierarchii, że mówimy najpierw: władza sądownicza, ustawodawcza, wykonawcza – w tej kolejności. Zawsze najbardziej szanowaliśmy władzę sądowniczą, a on potraktował ją jako machinę do gilotynowania ludzi.

I pana już zgilotynował?

Na razie, gdy złożyłem wniosek do sądu partyjnego o ukaranie kolegi Wiplera, to sąd, gdy dostał wezwanie w środę, już w czwartek go uniewinnił, nie wzywając żadnych świadków, a ze mną nawet się nie konsultując, choć byłem przecież oskarżycielem.

Nie ma pan więc już żadnej kontroli nad partią?

Zastrzegłem sobie w statucie, że mam prawo zawetować zmiany programu partii, zmianę niektórych punktów statutu i do 1 maja 2024 r. mam prawo zawetować zawarcie koalicji. Tak że nie jest tak, że nic nie mogę.

I będzie pan walczył o Nową Nadzieję czy zakłada pan znowu nową partię?

Na razie próbuję się zdecydować. Rozmawiałem z licznymi ludźmi i wybadałem, że jeżeli bym odszedł z Nowej Nadziei, to pójdzie za mną 400–500 osób.

Czytaj więcej

Wojujące feministki są zodiakarami, a kobiety biznesu uczy się tarota

Pójdzie albo nie pójdzie.

Ale to nie są jakieś pokątne głosy mające mi jedynie dodać otuchy – ludzie piszą zobowiązania, pod imieniem i nazwiskiem, że wstąpią do nowej partii, będą płacić składkę itd. To są poważni ludzie. I jeśli zostanie zarejestrowana, to nie wiadomo, czy przypadkiem w nowej partii nie będzie więcej członków niż w Nowej Nadziei.

A tak szczerze, to dlaczego proces sukcesji się nie powiódł?

Są różne hipotezy. Pierwsza taka, że jak lew przejmuje samice po padłym samcu, to zabija lwiątka z poprzedniego miotu. Kolega Mentzen może więc musi się mnie pozbyć, żeby poczuć się pewnie. Nie wiem, po co to robi, bo ja zawsze byłem i będę zwolennikiem tego, by rządziła jedna osoba. Tak że nie wiem, o co teraz mu chodzi, może się asekuruje na wszelki wypadek.

Albo?

Druga hipoteza jest dużo ciekawsza. Otóż w całej kampanii ukrywano mnie i kolegę Brauna. Rodzi się pytanie: dlaczego? I obawiam się, że najbardziej prawdopodobna odpowiedź zawiera się w słowach Jarosława Kaczyńskiego, który co najmniej dwukrotnie mówił, że on może wejść w koalicję z Konfederacją, byle bez Brauna i Korwin-Mikkego. I być może o to chodziło.

Ale to oznacza, że w Konfederacji był ktoś, dajmy na to, hipotetycznie, Przemysław Wipler, kto dążył do stworzenia po wyborach rządu z PiS.

Nie wiem, czy to on, ale takie podejrzenia są, a rozmowy z PiS na pewno trwały, i to do samych wyborów – nawet dokładnie wiem jakie. Wszystko oczywiście stało się nieaktualne, kiedy się okazało, że Konfederacja z PiS nie ma 231 posłów. To jest oczywiście hipoteza, ale coraz więcej za nią przemawia. Tym bardziej więc teraz ze mnie i kolegi Brauna próbuje się robić wariatów, chyba nawet jakaś taka farma trolli do tego została zaprzęgnięta. Jestem zdumiony, bo ja jestem uważany za najbardziej logicznego, najbardziej inteligentnego polityka w Polsce, a tu się chce zrobić ze mnie człowieka niespełna rozumu.

Ale gdyby to się przydarzyło panu pierwszy raz, że stracił pan kontrolę nad własną partią i musi zakładać nową…

…a to trzeci raz.

No właśnie, muszę więc drążyć – o co chodzi?

Albo każdy nowy prezes próbuje się mnie pozbyć z partii, bojąc się moich wpływów, albo jest też inna możliwość. Otóż po tym, jak przeprowadziłem w Sejmie w 1992 r. uchwałę lustracyjną, to działy się różne rzeczy. Przecinali mi opony, straszyli, a raz podszedł do mnie taki niepozorny facet, sięgający mi gdzieś do ramienia, w ortalionie, i powiedział: „My panu tego nigdy nie wybaczymy. Służby specjalne zniszczą panu wszystko, cokolwiek pan zrobi do końca życia”.

Sugeruje pan, że Przemysław Wipler jest jeszcze bardziej podejrzanym człowiekiem, niż uważają pańscy ludzie w Nowej Nadziei?

Akurat Wipler? Są i inni podejrzani, ale nie mam na to żadnych dowodów.

Myśli pan, że jest jeszcze miejsce na polskiej scenie na taką prawicę, o której pan marzy?

Jestem w polityce po to, żeby zmienić świat. I nie zamierzam okłamywać ludzi, mówiąc coś, w co nie wierzę, żeby dostać trzech posłów więcej. Mogę przegrać, ale nie zamierzam utwierdzać ludzi w fałszywych stereotypach. A Konfederacja dziś ich utwierdza. Jeżeli więc nie uda mi się opanować sytuacji, przynajmniej w Nowej Nadziei, to będę musiał założyć nową partię.

A może już czas dać sobie spokój?

E tam, proszę pana, czytelnicy może pamiętają, że było kiedyś pięć tygrysów Azji: Malezja, Tajwan, Korea Południowa, Singapur, Hongkong. I w Malezji autorem cudu gospodarczego był pan doktor Mahathir ibn Mohamad. Proszę sobie wyobrazić, że dwa lata temu, jak Malezja trochę podupadła, to w wieku 94 lat stanął on do wyborów i wygrał. Po czym po roku podał się do dymisji, mówiąc, że korupcja jest tak rozpowszechniona, że nie da się z tym nic zrobić (śmiech).

Czyli też zostaje pan w polityce do końca życia?

Tak jest. Są ludzie, którzy umierają w wieku lat 25, tylko jeszcze pogrzeb odkładają do osiemdziesiątki. Ja takim człowiekiem nie jestem.

Janusz Korwin-Mikke (ur. 1942)

Polski polityk, filozof, publicysta i brydżysta. Założył cztery partie: Unia Polityki Realnej, Wolność i Praworządność, KORWiN (przekształcona w lutym 2023 r. na Nową Nadzieję). Był posłem na Sejm I i IX kadencji (1991–1993, 2019–2023) oraz posłem do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji (2014–2018).

Plus Minus: To koniec, oddaje pan projekt „Konfederacja” bez walki?

Zobaczymy, na razie zostałem wyrzucony z Rady Liderów i nie mam najmniejszego zamiaru wracać, póki koledzy mnie nie przeproszą. Już pomijam meritum sprawy, ale o tym, że moja sprawa trafiła do sądu partyjnego, dowiedziałem się o 14:30 – a o 15:15 byłem już wyrzucony. To jest kompletny skandal.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi