Klamka zapadła. Prezydent ogłosił datę wyborów. 15 października pójdziemy do urn. Jaka Polska wyłoni się z tej konfrontacji? Nie ma takiego mądrego, kto by dziś odgadł wyroki suwerena. I nawet nie wiadomo do końca, kto nim jest. Czy dojrzałe społeczeństwo obywatelskie, które dorosło do demokracji? Czy prędzej Polska niedojrzała, a zarazem postdemokratyczna, w której rządzi atawizm partyjniactwa, a odruch demokratyczny zastąpił społeczny immobilizm?
A może jest jeszcze inaczej: nasz kraj, jak wielu innych beneficjentów współczesności doświadcza wielostronnej przemiany. Technologie cyfrowe zastępują tradycyjny styropian. Myślenie społeczne ustępuje społecznościowemu. W skórę polityki wchodzi influencerka. A oferta polityczna została zastąpiona przez programy lojalnościowe. Pewnie jesteśmy tego bliscy, ale osobiście sądzę, że ta przemiana jeszcze się nie dokonała. Jesteśmy w pół drogi pomiędzy tradycyjnie rozumianą polityką a czymś zupełnie nowym. Możliwe, że tegoroczne wybory będą ostatnią tego typu konfrontacją, gdzie świat polityki analogowej zetrze się w śmiertelnym uścisku z polityką zakorzenioną w świecie cyfry.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki ma rację, że czas na polityczne starcie. Tylko nie z niemieckim politykiem Manfredem Weberem, ale z liderami największych polskich partii.
O tym, że wchodzimy w specyficzną smugę cienia, wie już nawet prezes, który zaskoczył ostatnio niespodziewanym truizmem. Oto Jarosław Kaczyński po raz pierwszy chyba w życiu wezwał działaczy i sympatyków PiS do aktywności w internecie: „budowania kompetencji, szkolenia się, poprawiania wyników, do zakładania kont i ciężkiej pracy w tej sferze”. Bowiem: „współczesny polityk musi zrozumieć, że polityka w dużej mierze przeniosła się do sfery internetu i że to jest ważny element jego kompetencji, ważny element jego oceny”. Już widzę uśmiechy, a może i słyszę rechot. Jak człowiek, który rzekomo do niedawna nie obsługiwał komputera, a najciekawsze teksty z sieci czytał w formie drukowanej, może nawoływać do aktywności w internecie? Ano, jak się okazuje, może i nawet jeśli to echo poglądów jego ekspertów, to tego typu cytat jest niczym innym tylko dowodem zmieniającego się kursu w PiS. W tym sensie Jarosław Kaczyński żyruje istotną zmianę, z czego kpić mogą tylko idioci. Tych, jak wiadomo, jest coraz więcej, co nie jest jakoś specjalnie dobre dla demokracji. Ale cóż, musimy nauczyć się z tym żyć.
I tu istotna obserwacja: kompetencja cyfrowa, która rozstrzyga o sukcesach polityki w internecie, nie jest tożsama z mądrością, tak jak internet nie jest żadnym wykształceniem. Internet to atrakcyjny kanał komunikacyjny, który wybierają miliony. Ma swoją naturę, swoje zasady, a o jego sukcesie rozstrzyga powszechność użycia. Żeby umieć go wygrać, trzeba te zasady pojąć i zacząć je stosować. A jest to dostępne zarówno dla mędrców, jak i dla durniów. Kwestia więc w umiejętnościach technicznych, a nie w jakiejś szczególnej dojrzałości.