Nowy Jork, lata 70. Niewykluczone, że po ulicach miasta wciąż kursuje Travis Bickle z „Taksówkarza” Martina Scorsesego; w takim bowiem kluczu utrzymana jest ta historia. Danny Sullivan (Tom Holland) i towarzysząca mu Ariana (Sasha Lane) oddają strzały w samym centrum Manhattanu, po czym on zostaje schwytany przez policję, a ona się ulatnia. Detektyw Dunn (Thomas Sadoski), przekonany, że oto udało mu się złapać jednego z seryjnych morderców, o których głośno w mediach, zleca koleżance zbadanie więźnia. Rya Goodwin (Amanda Seyfried) podejmuje się zadania, w toku postępowania odkrywa, że ma do czynienia z dość skomplikowanym przypadkiem. Na pierwszy rzut oka „W tłumie” to miniserial spowity tajemnicą. Ale w gruncie rzeczy wystarczą dwie podpowiedzi podrzucane przez samych twórców, by w mig rozwikłać zamkniętą w nim zagadkę. Nie dość, że za kształt całości odpowiada Akiva Goldsman, laureat Oscara za scenariusz do filmu „Piękny umysł” (2001), to jeszcze opowieść ta inspirowana jest książką Daniela Keyesa, w Polsce wydaną pt. „Człowiek o 24 twarzach” (obie te informacje pojawiają się już w czołówce). Widz, posiadając tę wiedzę, fabularny zwrot akcji – odraczany wręcz w nieskończoność – jest w stanie przewidzieć na długo przed jego nastąpieniem.

Czytaj więcej

„Wszystko o moim starym”: Teściowie z dwóch bajek

W tym tkwi być może największy problem „W tłumie”. Dotarcie do celu, które stanowi sedno anegdoty, nadciąga zbyt późno, bo mniej więcej w połowie rozłożonego na dziesięć odcinków metrażu. Źle rozpisana struktura sprawia zaś, że wszystko, co ważne – na czele ze zrozumieniem bohatera i okazaniem mu empatii – wypada na wskroś płytko.