– To było widać, tę bliskość niemal erotyczną, masowanie księdza przez mężczyzn, nacieranie go olejkami – dodaje Paweł Kostowski. – Sposób, w jaki niektórzy dotykali, masowali, przytulali się do ks. Łukasza, jest w mojej ocenie kryptogejowski. Nigdy nie widziałem, żeby ludzie dotykali się w ten sposób w innym kontekście niż jako para damsko-męska. Nawet zadeklarowane pary homoseksualne nigdy nie pozwalały sobie w moim towarzystwie na okazywanie takiej zażyłości, jaką oni wyrażali wobec księdza.
Wspomina, że podczas pewnej pielgrzymki ks. Łukasz krzyczał na jednego z mężczyzn, że ten się nie ogolił. – Jakby niezrównoważona psychicznie dziewczyna złościła się na swojego chłopaka – wspomina Kostowski.
Tego rodzaju niejednoznaczne zachowania maskowane były niezwykle ostrą homofobiczną retoryką. Kościół – w przekazie ks. Kadzińskiego – miał być zdominowany przez lobby homoseksualne, a on sam miał być jego ofiarą.
Wola i emocje księdza jedynym prawem
Moi rozmówcy opowiadają również o atakach wściekłości, krzyku, popychaniu, wyrywaniu dzieci z rąk rodziców czy niezwykle ostrych atakach werbalnych – zarówno na dorosłych, jak i dzieci we wspólnocie. Nasilały się one, gdy osoby zaczynały mieszkać w domach wspólnoty.
– Te domy to były pseudozakon, pełen przemocy, i to takiej, przed którą nie można się schronić za żadnym prawem. Jedynym prawem tam była wola i emocje pasterza ks. Kadzińskiego – tłumaczy Kostowski. – Mieszkając w Domu Wspólnoty nie miałem żadnej osobistej rzeczy. Nawet bieliznę wrzucaliśmy do wspólnego kosza i praliśmy razem. Wszystkie aktywności podejmowaliśmy wspólnie. Zawsze dzieliłem pokój z kimś, ale i tak w dowolnej chwili tzw. odpowiedzialny mógł przyjść i kazać nam przeprowadzić się na najbliższą noc do innego pokoju. Bez żadnego wyjaśnienia. Praca – zazwyczaj kompletnie bezsensowna – i modlitwa zajmowały nam cały czas, a przecież trzeba było jeszcze płacić czynsz, więc pracowaliśmy zawodowo. Byłem przemęczony i niewyspany. Potrafiłem zasnąć na siedząco, na stojąco, a nawet idąc – dodaje.
Byli członkowie grupy Kadzińskiego – których notabene ksiądz oskarżał po ich odejściu o współpracę z ABW – opowiadają mi historię jednej z kobiet, którą ojciec próbował wyciągnąć ze wspólnoty, bywał nawet w kurii warszawskiej, a którą wyrzucono w nocy z domu wspólnoty po tym, gdy pojechała do chorego ojca do szpitala, każąc „podpisać kwit, że nie ma pretensji do księdza”.
– Ona bardzo długo nie miała kontaktu z rodzicami, bo jej zakazali. I pewnego dnia, przypadkowo w drodze do pracy, spotkała koleżankę, która powiedziała jej, że jej tato miał zawał i że walczy o życie w szpitalu. Poprosiła o zgodę we wspólnocie, żeby do niego pojechać, dowiedzieć się, jak się czuje. Ksiądz i odpowiedzialni zakazali jej, powiedzieli, że nie ma się oglądać w przeszłość, że dla jej rodziców zgotowane jest już piekło – relacjonuje kobieta, która ze wspólnotą związana była przez ponad rok.
Polityka Watykanu jest sprzeczna z interesem Polski
Powiedzmy to sobie jasno: geopolityczna strategia Watykanu jest sprzeczna z interesami Europy Środkowej i Wschodniej. Nasza dyplomacja oraz polscy katolicy muszą mieć tego świadomość i wyciągnąć wnioski.
Tylko edukacja?
Po publikacji wspomnianego filmu na YouTubie ks. Łukasz Kadziński przekonywał w oświadczeniu dla mediów: „publikacja dotycząca mojej działalności duszpasterskiej zawiera treści, które uważam za pomówieniowe”, „czuję się pokrzywdzony”. Informował, że skierował zawiadomienie do prokuratury, a do czasu wyjaśnienia sprawy będzie „unikał komentarzy w tej sprawie”. Na moje pytania, które wysłałem mu, przygotowując ten tekst, nie odpowiedział.
Fundacja Maximilianum, do której także skierowałem pytania dotyczące roli księdza we wspólnocie i sprawowania w niej posługi duszpasterskiej, odpowiedziała mi krótko: „Fundacja nie jest podmiotem właściwym ani uprawnionym do informowania o kapłańskiej działalności ks. Ł. Kadzińskiego. Jednocześnie chcielibyśmy oświadczyć, iż przyjmujemy z ubolewaniem podejmowane w ostatnim czasie w przestrzeni publicznej działania skierowane przeciwko ks. Ł. Kadzińskiemu, wyrażając jednocześnie nadzieję, iż znajdzie on skuteczne sposoby obrony swych praw”.
Co na to wszystko instytucje kościelne? Ks. Kadziński, choć przed laty mimo jasnego polecenia biskupa nie stawił się na wskazaną do pracy duszpasterskiej dla niego parafię (co może być podstawą kar kanonicznych), znalazł sposób na funkcjonowanie w Kościele i obecnie jest duszpasterzem tradycjonalistów w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, a także prowadzi Domus Mariae w Szczecinie (wspólnotę wspierającą rodziny) i Fundację Maximilianum w Teresinie. Jaki jest jego status? Archidiecezja warszawska, choć przyznaje, że ks. Kadziński znajduje się w jej jurysdykcji, to zastrzega, że „wystąpił o przejście (według prawa kanonicznego – przesiedlenie) do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, dlatego – choć nadal jest inkardynowany do archidiecezji warszawskiej, podlega biskupowi szczecińsko-kamieńskiemu”.
Tyle że wspólnota, którą kieruje ks. Kadziński, nadal działa na terenie archidiecezji warszawskiej, a jej członkowie są jej wiernymi. Na terenie archidiecezji ksiądz nie ma zgody na odprawianie mszy świętej (bo o to nie prosił), nie ma także dekretu upoważniającego go do sprawowania tu opieki nad wiernymi. „Ksiądz kardynał ma świadomość istnienia wspólnoty ks. Kadzińskiego w Teresinie i tego, że ks. Kadziński często tam przebywa. Jednak w związku z obecnym statusem ks. Kadzińskiego, jego działalność duszpasterska to wynik uzgodnienia z arcybiskupem szczecińsko-kamieńskim” – przekonuje kuria.
Archidiecezja szczecińsko-kamieńska potwierdza w odpowiedzi na moje pytania te informacje. „Ks. Łukasz Kadziński, w oparciu o porozumienie pomiędzy Archidiecezją Warszawską i Archidiecezją Szczecińsko-Kamieńską, jest czasowo oddelegowany do zadań duszpasterskich w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej” – napisał kanclerz kurii ks. Sławomir Zyga. On także podkreśla, że ks. Kadziński na terenie archidiecezji warszawskiej „w uzgodnionym zakresie kontynuuje posługę w odniesieniu do zadań związanych z edukacja domową”, ale jednocześnie „stałym adresem przebywania ks. Łukasza Kadzińskiego jest miejsce w Szczecinie wskazane mu przez Metropolitę Szczecińsko-Kamieńskiego”.
Kłopot polega na tym, że kapłan wciąż jest „pasterzem” wspólnoty w Teresinie. Kierujący metropolią szczecińsko-kamieńską abp Andrzej Dzięga powinien mieć tego świadomość, bo sam odwiedzał wielokrotnie tamtejszy ośrodek, odprawiał tam mszę świętą, spotykał się ze wspólnotą i nie mógł nie zauważyć, że działalność ks. Łukasza nie ogranicza się do „edukacji domowej”.
Niewygodne informacje
Archidiecezja warszawska także nie mogła nie wiedzieć, że nie ma kontroli nad tym, co dzieje się w Teresinie, i że przekazany przez nią do Szczecina duchowny nadal sprawuje bez odpowiednich zgód opiekę duszpasterską nad jej wiernymi. Władze archidiecezji muszą też mieć świadomość, że problemy ze wspólnotą ks. Kadzińskiego nie są niczym nowym. 15 lat temu metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz powołał nawet komisję mającą wyjaśnić, czy dochodzi w niej do nieprawidłowości. Ostatecznie nie podjęto jednak żadnych działań wobec wspólnoty, a ks. Kadzińskiego ukarano jedynie upomnieniem kanonicznym.
W kolejnych latach kurię informowano o nadużyciach duchowych i emocjonalnych we wspólnocie, osoby skrzywdzone składały zeznania, wysyłały pisma, a nawet poprosiły pewnego duchownego o zaniesienie pisma do kard. Nycza. Dominikański Ośrodek Informacji o Sektach także alarmował kurię. Ta wprawdzie zapewnia, że podjęła jakieś decyzje, ale jedyne, o czym informuje, to prace wspomnianej komisji z roku 2008. Dopiero teraz miały zostać wznowione prace komisji, która rozpoczęła dochodzenie, ale sama kuria przyznaje, że do działania nie skłoniły jej ani listy od wiernych, ani osobiście przekazane przez pewnego duchownego informacje, lecz dopiero doniesienia medialne.
To wszystko sprawia, że grupa nadal ma się świetnie. Jej lider występuje w mediach konserwatywnych, wydawane są książki o jego kapłaństwie.
Byli członkowie grupy, a także moi rozmówcy z kurii warszawskiej spekulują, że powodem, dla którego tak długo ignorowano doniesienia o nieprawidłowościach w teresińskiej wspólnocie, może być wiedza, jaką ks. Kadziński posiada o archidiecezji. – Przez lata zbierał informacje o nadużyciach seksualnych w Kościele – opowiadał Paweł Kostowski. – Chciał w ten sposób wpływać na przełożonych – twierdzi.
Inni członkowie wspólnoty opowiadają, że ks. Łukasz miał mieć także informacje dotyczące homoseksualnych zachowań pewnego biskupa wobec małoletnich. Sam miał się tym chwalić i zapewniać, że właśnie dlatego „nikt go nie ruszy”. Czy tym razem się to zmieni?