„Zemsta”: Śmierć białej dziewczyny

Debiutancka „Zemsta” B.J. Novaka to tylko na pozór kino o dwóch Amerykach: tej wielkomiejskiej, głosującej na demokratów, i prowincjonalnej, sprzyjającej republikanom. W gruncie rzeczy to film o tym, co łączy ludzi w USA.

Publikacja: 14.07.2023 17:00

„Zemsta”, reż. B.J. Novak, film dostępny na VOD, na platformach SkyShowtime, Prime Video i Rakuten

„Zemsta”, reż. B.J. Novak, film dostępny na VOD, na platformach SkyShowtime, Prime Video i Rakuten

Foto: Patti Perret/Focus Features

Wprawdzie mieszkający na Brooklynie Ben Manalowitz (B.J. Novak) publikuje w prestiżowym „New Yorkerze”, ale to dla niego zdecydowanie za mało. Tak się bowiem składa, że nie prowadzi żadnego podcastu, a te – jak wiadomo – prowadzą w branży dziennikarskiej wszyscy. I choć tyle ma do powiedzenia, musi się zadowolić marną posadą pismaka. By pozbyć się kompleksu, oddaje się życiu erotycznemu, niemal każdy wieczór spędzając z inną kobietą.

Wśród jego partnerek była niegdyś Abby Shaw (Lio Tipton), początkująca piosenkarka z Teksasu, którą Ben kilkakrotnie zaprosił do siebie na noc, niczego – jak to ma w zwyczaju – nie obiecując, ani oczekując. Sęk w tym, że pannica, wróciwszy do domu, musiała sporo o nim opowiadać swoim bliskim, skoro ci wywnioskowali z tych historii, że Ben jest jej chłopakiem. Gdy więc Abby umiera – według oficjalnego raportu: z przedawkowania oksykodonu – jej brat Ty (Boyd Holbrook) dzwoni do Manalowitza z tragiczną informacją oraz zaproszeniem na pogrzeb. Ben, trochę zaskoczony obrotem rozmowy, postanawia pojechać do stanu samotnej gwiazdy (bez tej mało wiarygodnej decyzji nie byłoby filmu, więc trzeba przebrnąć przez ten fragment scenariusza, by móc cieszyć się resztą seansu).

Na miejscu, otoczonym przez pustkowia i pola naftowe chwytane w szerokim planie, okazuje się, że rodzina Shawów jest przekonana, iż Abby została zamordowana. Kiedy Ty planuje pomścić siostrę, Ben wpada na pomysł, by przekuć śledztwo w wymarzoną audycję. Chodzi przecież o śmierć białej dziewczyny. Czy jest jakiś temat w Stanach Zjednoczonych, który ma równie duży potencjał, by wywindować dziennikarza na szczyt?

Czytaj więcej

„O jedno cię proszę”: Drewniane śledztwo

„Zemsta” to pełnometrażowy i zręcznie poprowadzony debiut Novaka, który wcielił się w główną rolę i odgrywa ją z odpowiednio wyważoną mieszanką cynizmu i humanizmu. To tylko na pozór kino o dwóch Amerykach: tej wielkomiejskiej, niebieskiej, głosującej na demokratów, i prowincjonalnej, czerwonej, sprzyjającej republikanom. W gruncie rzeczy to film o jednej Ameryce, może i podzielonej, ale nie w oczywisty sposób, tylko takiej, w której przenikają się różne punkty widzenia. Sięgając po kryminalny anturaż (momentami najmniej ciekawy), Novak snuje przekaz o kraju zmagającym się z rzeczywistością – zbyt przerażającą, wręcz surrealistyczną, by zaakceptować ją bez mrugnięcia okiem. Stąd też popularność mitów i teorii spiskowych.

Stworzony przez niego bohater, człowiek z zewnątrz, wkracza do świata, na który zdążył zaprojektować tyle stereotypów, że nie potrafi otrząsnąć się z szoku, gdy na jaw wychodzi, iż także tu, w „najbardziej nędznym i zapomnianym przez Boga miejscu na planecie”, ludzie mają marzenia, plany i aspirują do bycia kimś. Owszem, nikt w tej części stanu nie wierzy w skuteczność policji, ulicami rządzą meksykańskie kartele, pod każdym dachem jest co najmniej kilka sztuk broni, a flagi konfederacji wiszą obok Gwieździstych Sztandarów. Ale to także okolica gościnna („Jeśli nie miałeś wcześniej rodziny w Teksasie, to już masz” – słyszy Ben), czytająca Antona Czechowa, trapiona tymi samymi problemami co Wschodnie Wybrzeże. Nie Dziki Zachód, a po prostu Zachód.

Novak każe swojemu bohaterowi słuchać i zadawać pytania, a następnie wyciągać wnioski, które z nikogo nie szydzą i nikogo nie krzywdzą. Jest w tym sporo szacunku, bo przecież „Zemsta” mogła wręcz ociekać kpiną. Reżyser obiera inną ścieżkę – to zresztą swoiste kino drogi, które zmienia protagonistę, pokazując, że ludzie zaskakują. Nie patrzy z góry ani na Teksas, ani tym bardziej na swoich gospodarzy. To film – by ująć to górnolotnie – wyrastający z miłości do Ameryki różnorodnej, której „albo się wiedzie, albo nie”.

Wprawdzie mieszkający na Brooklynie Ben Manalowitz (B.J. Novak) publikuje w prestiżowym „New Yorkerze”, ale to dla niego zdecydowanie za mało. Tak się bowiem składa, że nie prowadzi żadnego podcastu, a te – jak wiadomo – prowadzą w branży dziennikarskiej wszyscy. I choć tyle ma do powiedzenia, musi się zadowolić marną posadą pismaka. By pozbyć się kompleksu, oddaje się życiu erotycznemu, niemal każdy wieczór spędzając z inną kobietą.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi