Jestem wielbicielką literatury skandynawskiej. Roy Jacobsen napisał świetny cykl książek, który rozpoczyna się tomem „Niewidzialni”, a kolejne to „Białe morze” i „Oczy z Rigela”. To niezwykły opis II wojny światowej z perspektywy malutkiej, zapomnianej wyspy Barroy, jednak to sposób opowiadania jest największym walorem tych książek. Jacobsen pisze zwięźle, bez żadnych ozdobników. Sprawia to, że czytelnik staje się wyczulony na każde słowo.
Świetną pisarką jest też Annie Proulx. Debiutowała po 50. roku życia, co wpłynęło na jej dużą dojrzałość literacką. Proulx ma na swoim koncie wiele świetnych, wielkich powieści, jednak swoją przygodę z tą autorką polecam zacząć właśnie od „Kronik portowych”.
Ostatnią książką, którą chcę polecić, jest „Ostatni raz” innej skandynawskiej pisarki Helgi Flatland. To opowieść o relacji dwóch kobiet – matki, stojącej u progu śmierci, oraz córki – lekarki, która opuściła rodzinny dom. Powieść jest pisana dwugłosem. Dostajemy to, co uwielbiam w literaturze, czyli dwa niezależne spojrzenia na daną sytuację. Inaczej postrzega swoje dzieciństwo córka, a inaczej tamten czas jej matka.
Czytaj więcej
Na pytanie o książki zawsze wzdycham, ponieważ stosik na półce robi się coraz większy, a te wszystkie tytuły na mnie czekają.
Nie będzie zaskoczeniem, że uwielbiam skandynawskie produkcje, jednak chciałabym się podzielić czymś innym, co było związane z moją nową książką. Moją uwagę zwróciły dwa filmy. Pierwszy to „Sabat sióstr”, który opowiada o hiszpańskiej inkwizycji, polującej na czarownice. Drugi to „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”. To kino bardzo kameralne, ale z topowymi nazwiskami w obsadzie. Bohaterowie są umieszczeni w brutalnej naturze i tam rozgrywa się cała akcja.