Joanna Szczepkowska: To był rok globalnego szoku

W Berlinie roztrzaskało się sześciopiętrowe akwarium – media donoszą, że przyczyną było „zmęczenie materiału". Jak na koniec roku, najlepsze z możliwych określeń.

Publikacja: 06.01.2023 08:00

Joanna Szczepkowska: To był rok globalnego szoku

Foto: AFP

Kiedy myślę o roku 2022 i próbuję spojrzeć na niego z lotu ptaka, widzę przede wszystkim tłumy. Gdybym miała nazwać rok 2022, nazwałabym go rokiem globalnego szoku. Po prostu działy się sprawy o wymiarze masowym, w różnej skali, różnego kalibru, światowe i lokalne, ale na ogół bohaterami dramatów były całe społeczności i zbiorowiska, nie tylko ludzkie zresztą.

Wojna w Ukrainie spadła na nasz konsumpcyjny świat niepoprzedzona napięciem, przewidywaniami czy narastającym konfliktem. W ciągu kilku dni samo słowo „Rosja” skurczyło się do pojęcia agresor w najbardziej brutalnej z możliwych wersji. Masowe uchodźstwo ofiar stało się dla nas Polaków nie tyle dramatem oglądanym na ekranach znad herbaty, ile czymś realnym, na wyciągnięcie ręki. Gromadnie wyciągaliśmy tę rękę.

Tłumy na granicach, tłumy na dworcach dostawały tutaj pomoc samoorganizujących się ludzi dobrej woli, jakby na przekór odwiecznej tezie, że jesteśmy wspaniałym narodem, ale bezużytecznym społeczeństwem. Choć twierdził tak sam Norwid, trudno mu przytaknąć, widząc te spontaniczne akcje, nie narodowo-egoistyczne przecież, a społeczne i w imię innego narodu. W sytuacjach skrajnych, gdzie cel jest jasno określony, potrafimy się organizować jako społeczeństwo i ten rok będzie historycznym świadectwem naszej społecznej mobilizacji.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Życzę nam czasu

Już przez samą tę wojnę miniony rok mógłby być rokiem szoku globalnego, ale były też inne tłumy, inna walka, choć o wiele dalej i dlatego mniej dotkliwa dla naszej, polskiej świadomości. Jednak masowe protesty młodych Irańczyków to o wiele więcej niż demonstracje, to rewolucyjna walka na śmierć i życie, o wyzwolenie z odwiecznej władzy religijnych ekstremistów. Tłumy młodych pięknych ludzi, gotowych do wyzwań na miarę współczesnej cywilizacji, wyszły na ulicę mimo panującego prawa, które pozwala na karę śmierci, już zresztą wielokrotnie wykonaną. I nawet kiedy za pomocą strachu powstanie jest tłumione, walka o nową cywilizację została już wpisana w kod genetyczny nowego pokolenia.

Były też inne tłumy. Na ulicach Seulu wyzwoleni po pandemicznej izolacji młodzi ludzie masowo idą na zabawę w Halloween. Wielu ma na sobie maski albo inne insygnia śmierci, które mają rozbroić strach przed umieraniem. W jednej chwili jednak ten masowy bal zamienia się w koszmar pełen ofiar, młodzi giną pod naporem własnych ciał stłoczonych w wąskiej uliczce. Co wywołało tę panikę, dokładnie nie wiadomo, wystarczył jednak drobny sygnał, żeby to pokolenie, które żyje pod napięciem zagrożeń, instynktownie rzuciło się do ucieczki.

Były też tłumy inne, o ile tłumem można nazwać tysiące śniętych ryb. Zdjęcia z katastrofy na Odrze nasuwają skojarzenia z masową zagładą i niewątpliwie szokują. Jest jakaś nieodgadniona tajemnica rzeki, jeśli posłużyć się językiem romantycznym, a współcześnie rzecz ujmując, niezbadana komplikacja ekosystemu. Jakkolwiek by o tym mówić, najprawdopodobniej człowiek wpłynął na nagłe zasolenie wody i wykwit toksycznego intruza o pięknej nazwie „złote algi”. Natura nie zna kompromisów – w głębi rzeki odbyła się walka tego, co słodkowodne, z tym, co może się rozwinąć, kiedy rzeka jest słona jak morze. Baliśmy się o tę rzekę tak, jak boimy się o życie, bo też nie wiadomo było, jak daleko i jak wysoko sięgnie takie rozchwianie przyrody. Właściwie można powiedzieć, że przez kilka tygodni mieliśmy wrażenie lokalnego końca świata, którego źródła i finału nie można zbadać dostępnymi środkami.

Były też tłumy na mundialu: dziecinne szaleństwo radości i wściekłość z porażek, niby takie jak zawsze, a jednak to wszystko na stadionach zbudowanych kosztem życia tysięcy umęczonych robotników. O tej zbiorowej masakrze nikt już nie pamiętał na ostatnim meczu, który radośnie przejdzie do historii jako mecz największych zaskoczeń.

Oczywiście, dużo więcej zdarzyło się w mijającym roku, ale dla mnie to był rok tłumów, niewinnych ofiar systemów i ekosystemów. Na samym końcu, w Berlinie roztrzaskało się sześciopiętrowe akwarium – media donoszą, że przyczyną było „zmęczenie materiału”. Jak na koniec roku, najlepsze z możliwych określeń. Oby przyszły rok, budował się na nowych fundamentach.

Kiedy myślę o roku 2022 i próbuję spojrzeć na niego z lotu ptaka, widzę przede wszystkim tłumy. Gdybym miała nazwać rok 2022, nazwałabym go rokiem globalnego szoku. Po prostu działy się sprawy o wymiarze masowym, w różnej skali, różnego kalibru, światowe i lokalne, ale na ogół bohaterami dramatów były całe społeczności i zbiorowiska, nie tylko ludzkie zresztą.

Wojna w Ukrainie spadła na nasz konsumpcyjny świat niepoprzedzona napięciem, przewidywaniami czy narastającym konfliktem. W ciągu kilku dni samo słowo „Rosja” skurczyło się do pojęcia agresor w najbardziej brutalnej z możliwych wersji. Masowe uchodźstwo ofiar stało się dla nas Polaków nie tyle dramatem oglądanym na ekranach znad herbaty, ile czymś realnym, na wyciągnięcie ręki. Gromadnie wyciągaliśmy tę rękę.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi