Jeśli w kręgach cywilizacji Zachodu – a wierzę, że wciąż się w nią wpisujemy – centralną wartością szeroko rozumianej prasy jest kategoria prawdy, tak jak centralną wartością polityki jest realizacja własnego interesu, to z perspektywy przyszłych historyków komunikacji 24 lutego 2022 r. polityka na zawsze i ostatecznie wygrała z prasą. Komunikacja zaczęła płynąć rzeką pozbawioną regulacji, o niejasnych i rozmytych brzegach; rzeką pomieszanych nurtów płynących w przeciwnych kierunkach. Ta data to oczywiście początek wojny, dzień brutalnego ataku Rosji na Ukrainę.
Od razu zastrzegam: nie interesują mnie w kontekście tego, co mam tu do powiedzenia, kwestie militarne. Odkładam je na bok, skupiając się na roli procesów komunikacyjnych. W obu krajach, atakującym i zaatakowanym, z dnia na dzień przestała się liczyć prawda, by ustąpić politycznie zorientowanemu interesowi. Odkładam też na bok propagandę ukraińską. Jest ona oczywista i równie topornie sączona do głów jak rosyjska. Niemniej tym różni się od tej ostatniej, że jest aktem obrony zagrożonej państwowości. Zagrożonej również na polu informacyjnym. Prawo atakowanego jest zawsze lepsze od atakującego.
Czytaj więcej
W tej chwili ciszy i szacunku dla ofiar wyjątkowo obrzydliwie zabrzmiały głosy niezawodnych „przyjaciół” Warszawy i całego Zachodu.
Uwagę przesuwam więc na Rosję. Tu stopniowe likwidowanie przez Putina wolnych mediów to przemyślany, konsekwentny proces, który – o ile jeszcze przed rokiem mógł się wydawać typowym zabiegiem z arsenału autokraty – dziś ma zupełnie inny wydźwięk. Wojna ustawia ten proces we właściwym świetle; od początku chodziło wyłącznie o to, by w sytuacji krytycznej, jak ta wojna, 140-mln naród pozbawić dostępu do jakichkolwiek innych interpretacji wydarzeń niż te, które są dekretowane na Kremlu. Nie było tak nawet w komunizmie. W Sowietach był samizdat, liberalne gazety, telewizja satelitarna czy radio z Zachodu. Dziś informacja jest pod jeden strychulec, a za niekłamanie w sprawie wojny idzie się do więzienia. Bo czymże innym jest zakaz stosowania słowa „wojna”. Trzeba mówić „operacja specjalna”, używać eufemizmu.
Co musi dziwić, podporządkował się temu dictum cały świat rosyjskich mediów. Wszyscy dziennikarze, którzy zdecydowali się na pozostanie w zawodzie. Co więcej, kłamstwo to i jego powszechność nie drażni połowy świata. Dla połowy świata ważniejsza od elementarnej prawdy jest polityka. Mamy więc kłamstwo jako zarazem fundament i zwieńczenie systemu komunikacyjnego. Cała reszta jest tego pochodną. Pracujące pełną parą fabryki trolli i obsypywani milionami celebryci, którzy na TikToku, Telegramie, Instagramie za pieniądze uczestniczą w tym systemie. Platformy społecznościowe uginające się od ciężaru terabajtów powielanych w nieskończoność kłamstw.