NFT i kryptowaluty czyli jaka jest cena cyfrowej małpy?

NFT to dla jednych sztuka, dla innych aktywa do spekulacji. Są tacy, którzy z nich drwią, ale są też ludzie widzący w nich ważny etap transformacji cyfrowej w gospodarce.

Publikacja: 15.07.2022 10:00

Za generowane komputerowo karykatury znudzonych małp z kolekcji Bored Ape Yacht Club zapłacono już w

Za generowane komputerowo karykatury znudzonych małp z kolekcji Bored Ape Yacht Club zapłacono już w sumie ponad 1 mld dol.

Foto: Rokas Tenys/Shutterstock

Czy zapłacilibyście kilkadziesiąt tysięcy dolarów za cyfrowy rysunek przedstawiający znudzoną małpę? A jakby ktoś chciał od was odkupić obrazek znudzonej małpy za kilka milionów dolarów? Skusilibyście się na taką inwestycję? To pytanie nie jest czysto teoretyczne. Za generowane komputerowo karykatury znudzonych małp z kolekcji Bored Ape Yacht Club płacono już bowiem po kilka milionów dolarów. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy sprzedano ich za ponad 1 mld dol., a wśród nabywców byli tacy celebryci jak: Snoop Dogg, Justin Bieber i Paris Hilton.

Obrazki znudzonych małp kupowane przez równie znudzonych „bogatych dziwaków” to NFT („non-fungible tokens”, czyli „niewymienialne tokeny”). To klasa aktywów cyfrowych, która jest oparta na technologii blockchain, wykorzystywanej m.in. przez kryptowaluty. Technologia ta nadaje każdemu z tych obrazków coś w rodzaju unikalnego cyfrowego podpisu. Każdy, kto ma NFT, ma pewność, że posiada oryginał danego obiektu. NFT są traktowane jako aktywa z pogranicza inwestycji spekulacyjnych i rynku sztuki. Ich entuzjaści widzą też wiele innych ich zastosowań w przyszłości. W 2021 r. wartość rynku NFT przekroczyła 40 mld dol., mniej więcej tyle, ile wyniosło PKB Łotwy. Pokrewny mu rynek kryptowalut zbliżał się wówczas do 3 bln dol., czyli był większy od nominalnego PKB Francji.

Ostatnie miesiące przyniosły jednak kryzys na obu rynkach. Wartość całego rynku kryptowalut spadła poniżej 900 mld dol. O ile w styczniu globalna sprzedaż NFT sięgnęła rekordowych 12,6 mld dol., o tyle w czerwcu było to już tylko 648 mln dol., najmniej od roku. Symbolem załamania rynku stały się losy tokenu sprzedanego przez Jacka Dorseya, założyciela Twittera. W marcu Dorsey dostał 2,9 mln dol. za NFT pierwszego tweeta (czyli tekstu „just setting up my twttr”). Kupił go Sina Estavi, przedsiębiorca z branży kryptowalutowej. Dwa tygodnie później Estavi wystawił go na aukcję, w której chciał zebrać 48 mln dol., z czego 50 proc. obiecał przekazać na cel charytatywny. Największa oferta opiewała na 30,7 tys. dol. Dla Estaviego oznaczałoby to 99-proc. stratę.

Czytaj więcej

Długi cień covidu. Chińskie restrykcje osłabią gospodarkę świata

Wszystkim da się spekulować

Otym, co jest cenne, decydują w dużym stopniu ludzka psychika i normy społeczne. Dla przedstawicieli obcych cywilizacji papierki z portretami amerykańskich prezydentów, polskich królów czy z rysunkami przedstawiającymi nieistniejące europejskie obiekty architektoniczne mogą się wydawać jakimiś śmiesznymi obiektami kolekcjonerskimi. Dla nas są jednak twardą walutą opartą na autorytecie banków centralnych. Złoto, będące dla hiszpańskich konkwistadorów obiektem pożądania, było dla Inków pospolitym metalem bez znaczenia monetarnego.

Spekulować można natomiast wszystkim. W XVII-wiecznych Niderlandach obiektem spekulacji były cebulki tulipanów. Te, które reprezentowały rzadkie odmiany, osiągały zawrotne ceny. Na przykład za cebulkę odmiany Viceroy płacono 2400 guldenów, podczas gdy srebrny kielich kosztował 60 guldenów. Powstała w ten sposób pierwsza w dziejach bańka spekulacyjna, której pęknięcie doprowadziło wielu inwestorów do bankructwa. Od tamtej pory minęło już blisko 400 lat, a świat bardzo mocno się zmienił. Nie zmieniła się jednak ludzka natura, w której tkwi dążenie do łatwego zarobku. Rozwój technologiczny sprawił natomiast, że pojawiły się nowe aktywa do spekulacji – kryptowaluty i NFT.

No cóż, funkcją kryptowalut początkowo nie miała być spekulacja. Gdy w 2009 r. tajemnicza osoba posługująca się pseudonimem Satoshi Nakamoto stworzyła bitcoina, pierwszą kryptowalutę, traktowano ten projekt jako początek rewolucji w systemie monetarnym. Oto bowiem powstawała całkowicie cyfrowa waluta, niezwiązana z żadnym państwem ani bankiem centralnym. Każdy mógł ją uzyskać za pomocą „kopania”, czyli rozwiązywania zagadek matematycznych przez komputer. Jej podaż regulował algorytm, zaprojektowany tak, by ograniczać jej przyrost wraz z upływem czasu (co sprawiało, że „kopanie” bitcoinów wymagało coraz większej mocy obliczeniowej komputerów). Bitcoin miał być walutą odporną na inflację i psucie pieniądza, a przy tym w pełni wymienialną na klasyczne środki płatnicze. Był też w zamierzeniu twórcy wprost stworzony dla różnego rodzaju anarchistów i libertarian.

Początkowo nie traktowano go jednak poważnie. Wszak za 1 bitcoina płacono kilka centów. Nie było też wielu miejsc, gdzie można by nim płacić. Jeden z pionierów inwestycji w tę walutę był szczęśliwy, gdy zdołał kupić pizzę za kilka bitcoinów. Później na pewno bardzo żałował tego wydatku, gdyż w kolejnych latach kurs bitcoina mocno wystrzelił. W szczycie z listopada 2021 r. za 1 bitcoina płacono 68 tys. dol. W ostatnich tygodniach kurs zanurkował poniżej 20 tys. dol., ale i tak ci, którzy kupili bitcoiny kilka lat temu, mogli dużo na nich zarobić.

W ślad za bitcoinem pojawiły się tysiące innych kryptowalut, z których tylko nieliczne (takie jak ethereum, tether czy dogecoin) odniosły sukces rynkowy. W czasach boomu kryptowalutowi inwestorzy uważnie wypatrywali, jaka następna, mało znana kryptowaluta może odnieść sukces. Niektórzy z nich zainteresowali się nową klasą aktywów cyfrowych: NFT.

Za pierwowzór NFT uznaje się projekt z 2012 r., w ramach którego tworzono tzw. colored coins, czyli specjalnie oznaczone kryptowaluty. W 2017 r. powstała gra CryptoKitties pozwalająca graczom na handel wirtualnymi kotami. Najdroższe z kociaków osiągały ceny dochodzące nawet do 100 tys. dol. Od tego czasu technologia NFT mocno rozwinęła się i upowszechniła. W lutym 2021 r. NFT z animacją przedstawiającą Nyan Cata (kota z popularnych memów) została sprzedana na aukcji internetowej za 600 tys. dol. NFT zaczęły też trafiać do „mainstreamu”. 11 marca 2021 r. renomowany dom aukcyjny Christie’s wylicytował za 69,3 mln dol. cyfrowy obraz „Everydays: The First 5000 Days” autorstwa artysty cyfrowego o pseudonimie Beeple.

– Właściwie to myślę, że to będzie bańka. Ale myślę też, że powinniśmy być teraz w tej bańce – proroczo stwierdził Beeple przed aukcją. W kolejnych miesiącach zawrotne ceny osiągały NFT z plikami graficznymi, zeskanowanymi kartami kolekcjonerskimi, muzyką czy przedmiotami z gier online. Swoje NFT wypuszczały nawet pracownice branży erotycznej. Oczywiście, na wczesnym etapie funkcjonowania rynku NFT dochodziło do wielu kuriozalnych sytuacji. Ich symbolem stały się choćby sprzedawane za wiele tysięcy dolarów cyfrowe rysunki przedstawiające… kamienie w różnych odcieniach szarości. Inwestorzy płacili również tysiące dolarów za NFT będące talonami na trampki z nowej serii jednej z firm designerskich. Talon na trampki w cenie większej od uncji złota? Na pierwszy rzut oka wygląda to na absurd rodem z epoki realnego socjalizmu. Ale może to po prostu przykład tego, co się dzieje, gdy ludzie mają zbyt dużo pieniędzy do wydania?

– Cały czas głównym motywem inwestowania w NFT jest chęć zarobienia pieniędzy. Wynika to z faktu, że „niewymienialne tokeny” są zjawiskiem relatywnie młodym, a przez to jeszcze nie w pełni zrozumianym i traktowanym jako aktywa przeznaczone do spekulacji. Wyobraźnię pobudza też szum medialny i rekordowe pojedyncze sprzedaże. Tymczasem to tylko powierzchowny obraz zjawiska – mówi „Plusowi Minusowi” Katarzyna Wabik, community & marketing manager w giełdzie kryptowalutowej Binance.

Zwraca uwagę na czynniki skłaniające kolekcjonerów do posiadania tego typu aktywów. – Na wysoki poziom zainteresowania fenomenem NFT, oprócz tak oczywistych czynników, jak skuteczny marketing wokół poszczególnych projektów czy ogólna popularność „produktów blockchainowych”, duży wpływ mają też inne aspekty. Warto pamiętać chociażby o realizowaniu potrzeby poczucia przynależności w przypadkach kolekcji takich, jak właśnie „Bored Ape Yacht Club” czy „Cryptopunks”. Istotna jest też chęć posiadania na własność obiektu o dużej wartości kolekcjonerskiej, czyli cyfrowej wersji dzieła znanego artysty lub specjalnie stworzonej przez twórcę pracy, czego przykładem mogą być chociażby „Fantazmaty” Krzysztofa Gonciarza. NFT odpowiada na pytanie, jak kolekcjonować wideo czy sztukę cyfrową. Tokenami można również łatwo i szybko handlować na rynkach cyfrowych. To płynne aktywa, które właściciele mogą w każdej chwili odsprzedać – wyjaśnia Wabik.

Między próżnością a strachem

Z fenomenu nowej klasy aktywów zażartował sobie Elon Musk, właściciel Tesli i SpaceX, publikując 15 marca 2021 r. na Twitterze NFT w formie teledysku techno poświęconego NFT. Na tej animacji widać było obracający się puchar – „nagrodę za próżność”, którego elementami były m.in. złote „pieseły”, czyli psy rasy shiba inu będące symbolami promowanej przez Muska kryptowaluty dogecoin. Kiedy zaczęły do niego spływać oferty zakupu tego NFT, Musk napisał: „Właściwie to myślę, że sprzedanie tego nie będzie dobre, więc poczekam”. Piosenkarka Grimes, będąca wówczas jego partnerką, sprzedała dwa miesiące wcześniej NFT ze swoją muzyką za 6 mln dol.

Z nowej rynkowej mody zadrwił sobie również nowojorski artysta Alex Ramirez-Mallis. Wystawił na internetowej aukcji NFT będący 52-minutowym nagraniem pierdzenia. Ten plik osiągnął cenę 183 dol. „Jeśli jego wartość wzrośnie, to ktoś będzie miał w ręku ekstremalnie cenne pierdy. Mam nadzieję, że te pierdy NFT jednocześnie będą krytyką tego absurdu, dadzą ludziom okazję do śmiechu, a mnie uczynią bogatym” – stwierdził Ramirez Mallis.

Dekoniunktura na rynku kryptowalut i NFT sprawiła, oczywiście, że krytycy tych klas aktywów stali się głośniejsi. Należy do nich Bill Gates, założyciel Microsoftu. Jego zdaniem fenomen NFT da się wytłumaczyć teorią „większego głupca”, przewidującą, że zawsze może się znaleźć ktoś głupszy od nas, kto zapłaci ogromne pieniądze za coś zupełnie niepotrzebnego. „Drogie cyfrowe obrazki z małpami bardzo przyczynią się do tego, że świat stanie się lepszy” – wyzłośliwiał się Gates.

Zainteresowanie NFT wśród inwestorów bynajmniej jednak nie zniknęło. Widać to było choćby w wynikach wyszukiwań internetowych z poszczególnych krajów. Pęknięcie bańki spekulacyjnej tylko zwiększyło zainteresowanie internautów. Jak wynika z danych Saxo Banku, wzrost był obserwowalny zwłaszcza w Singapurze, Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii, gdzie najczęściej wyszukiwano m.in. frazy: „co oznacza NFT”, „jak działa NFT” i „jak kupić NFT”.

Mark Mobius, założyciel funduszu Mobius Capital Partners i zarazem weteran inwestowania, uznawany za guru rynków wschodzących, stwierdził, że rynek kryptowalut stał się barometrem nastrojów i płynności na rynkach akcji. Jego załamanie poprzedzało dekoniunkturę na giełdach, a odbicie się kryptowalut od dna powinno poprzedzać powrót do zwyżek cen akcji. Nie trzeba chyba dodawać, że wraz z kryptowalutami powinny pójść w górę również ceny NFT.

Wielką niewiadomą jest to, jak długo będziemy czekać na takie odbicie. Tygodnie? Miesiące? Lata? Część ekspertów już widzi oznaki poprawy. – Co do samej sytuacji rynkowej, to końcówka lutego 2022 r. przyniosła duże spowolnienie, jeśli chodzi o większość aktywów cyfrowych i nie tylko. Z oczywistych względów rynek NFT również odnotował spadki. Trend ten zaczął się odwracać już na przestrzeni marca. Świadczą o tym dane platformy Nansen, która zakomunikowała wzrost indeksu NFT-500 o 5,9 proc. Biorąc pod uwagę cały pierwszy kwartał, wzrost wartości wyniósł prawie 50 proc., osiągając wynik lepszy niż kryptowaluty – zauważa Katarzyna Wabik.

Czytaj więcej

Bezos, Branson, Musk. Wyścig po kosmiczne pieniądze

Nowe horyzonty

Traktowanie NFT wyłącznie jako obiektu spekulacji czy ciekawostki dla kolekcjonerów byłoby jednak zbyt dużym uproszczeniem. Technologia, na której oparte są NFT, daje bowiem również wiele innych ciekawych możliwości.

– Jeśli chcemy poprawnie rozumieć NFT, powinniśmy o nim myśleć jako o certyfikacie własności, który stanowi praktyczną podstawę tokenu. Twórca może do niego stopniowo dopisywać kolejne wartości z wirtualnego lub realnego świata, takie jak np. wstęp na imprezę, bilet na koncert czy trójwymiarowy model pomieszczenia do Metaverse. Innymi słowy NFT to cyfrowy certyfikat własności pozwalający udowodnić posiadanie czegokolwiek – przypomina Katarzyna Wabik.

Jak wykorzystywanie tych cyfrowych certyfikatów własności może wyglądać w praktyce? – Świat opiera się na transakcjach, które wymagają unowocześnienia. Proszę wyobrazić sobie np. branżę nieruchomości – tutaj NFT mogłoby wyeliminować pośredników, takich jak agencje nieruchomości czy notariusz. Transakcja zostaje zapisana w blockchainie, który jest jawny, publiczny i nie da się w niego ingerować. Technologia ta już teraz transformuje branżę gier. Dzięki NFT gracze otrzymują pełne prawo własności do swoich zasobów. Aktywa w grze mogą również mieć wartość w świecie rzeczywistym, ponieważ użytkownicy mogą nimi handlować. Weryfikowalna własność tokenu pozwala także graczom zabrać zasoby do innej gry. Ciekawym i nieoczywistym zastosowaniem NFT jest kontrola łańcucha dostaw. Danemu towarowi można przypisać token, który następnie będzie sprawdzany na każdym etapie dostawy. Gdy produkt dotrze do miejsca docelowego, wystarczy zajrzeć na zapisy dokonane na blockchainie, aby potwierdzić autentyczność produktu i poznać drogę, jaką przebył – twierdzi Wabik.

Pod pewnymi względami pewne skutki pojawienia się technologii związanej z NFT mogą przypominać skutki pojawienia się e-booków. Tak jak książki elektroniczne pozwalają nam posiadać wielkie biblioteki na swoich tabletach czy smartfonach, tak NFT pozwolą gromadzić w podobny sposób np. sztukę. Kto wie, może kiedyś taka sztuka elektroniczna oparta na NFT zawita również „pod strzechy”? – Tradycyjny sposób sprzedaży towarów fizycznych wiąże się naturalnie z ogromnymi wyzwaniami, takimi jak logistyka czy ubezpieczenie (co jest szczególnie istotne w przypadku unikalnych obiektów – jak np. dzieła sztuki). W dodatku w dobie przerwanych łańcuchów dostaw sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Właśnie dlatego w coraz szybciej rozwijającym się świecie z pomocą przychodzą tokeny NFT, które pozwalają kreatywnym, utalentowanym twórcom cyfryzować swoje produkty – wskazuje Bartosz Bilicki ze start-upu SmartVerum.com, który tokenizuje sztukę i tworzy artystyczny metawers.

Może więc w niedalekiej przyszłości NFT nie będą już kojarzone głównie z „obrazkami znudzonych małp” kupowanymi przez „bogatych dziwaków”, tylko będą postrzegane jako naturalna część środowiska cyfrowego, w którym spędzamy coraz więcej czasu. To, co wirtualne, nie będzie już tak nieuchwytne.

Czytaj więcej

Apple, Google i inni. Ideały porzucone w Chinach

Czy zapłacilibyście kilkadziesiąt tysięcy dolarów za cyfrowy rysunek przedstawiający znudzoną małpę? A jakby ktoś chciał od was odkupić obrazek znudzonej małpy za kilka milionów dolarów? Skusilibyście się na taką inwestycję? To pytanie nie jest czysto teoretyczne. Za generowane komputerowo karykatury znudzonych małp z kolekcji Bored Ape Yacht Club płacono już bowiem po kilka milionów dolarów. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy sprzedano ich za ponad 1 mld dol., a wśród nabywców byli tacy celebryci jak: Snoop Dogg, Justin Bieber i Paris Hilton.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni